01:38 / 02.11.2002 link komentarz (3) | - Opuściłem Kadyks - powiedział Jose Rodriguez Montoya. Bo rzeczywiście opuścił. Opuścił piechotą, lekko pod wiatr, bo wiatr wiał wschodni, a właśnie na wschód opuścił Jose Kadyks. Wiatr wiał delikatnie rozrywając drobiny śliny. Śliny, która z wysiłku odlatywała gdzieś.
Szedł Jose.
I szedł.
Nie słyszał, że Maria Luiza O Twarzy Dziecka Ramirez z La Paz powiedziała: - Jose, opuściłam już La Paz.
I szedł Jose i nie słyszał, bo przecież nie był w La Paz i opuścił już Kadyks.
Na chwilę.
Tylko na chwilę.
.
|