lissan_algaib // odwiedzony 25058 razy // [nlog_dog szablon nlog7 v01f beta] // n-log home
pokaż: ostatnie 20 | wszystkie z tego miesiąca! (0 sztuk) | wszystkie (63 sztuk)
21:51 / 04.11.2002
link
komentarz (3)
Ból bólem a na imprezę do Nemo i tak się wybrałem. Dla bezpieczeństwa założyłem opaskę uciskową, żeby zminimalizować ewentualne przeciążenia. Zabawa ponownie przednia! Znajomi z widzenia tym razem podeszli się przywitać. Nic więcej, status quo zostało zachowane. Nie wiem, czy chciałbym te znajomości pogłębiać, ale niczego nie wykluczam. Narzucać się ze znajomością, ani my (ja i moje grono znajomych,0) ani oni – nie mamy zamiaru. Doszła do mnie plotka, jakobyśmy – ja i moja znajoma M. – byli razem... Już kiedyś przerabiałem takie akcje. Strasznie trudno oddalić takie podejrzenia. Oczywiście, poza kilkoma wspólnymi zainteresowaniami, nic nas nigdy nie łączyło. Wbrew powszechnym mniemaniom potrafię utrzymać przyjaźń z kobietą na płaszczyźnie pozbawionej warstwy erotycznej – jedynym wyjątkiem są tu zabawy prowokacyjne. Pisałem o tym już kiedyś, więc nie będę powtarzał.

Dobrym pomysłem byłoby połączenie przyjemnego z... przyjemnym, czyli poprzedzenie wizyty w Nemo godzinnym pluskaniem w basenie. Na pewno pomogłoby to również w powrocie do pełni sprawności fizycznej.

Powoli kończę czytać Życie seksualne Catherine M. Zadziwiająca książka. Jako pamiętnik zaliczyć by ją można było do jednej z nisz literatury pięknej. Jednak ze względu na treść, sposób opisu bujnego życia erotycznego autorki – można by ją zaliczyć (ehhh te dwuznaczności...,0) do lekkiej pornografii. Pod koniec pracy przeczytałem kilka stron. Fragmenty te akurat dość szczegółowo opisywały akty seksualne... Nie muszę chyba pisać, że wywołany one jedynie słuszną reakcję męskiego ciała... a w każdej chwili ktoś mógł wejść. Czytanie książek w robocie nie jest niczym szczególnym, czasami po prostu nie ma co robić i każdy próbuje jakoś ten czas wypełnić – nauką, lekturą czasopism. Jest to stanowczo dużo bardziej konstruktywne zajęcie od bezmyślnego surfowania po Sieci. Końcówka dnia była więc ekscytująca. Czułem się jak uczniak palący fajka w toalecie, obawiający się przyłapania przez nadgorliwych belfrów. Miłe, szczególnie, że swoje lata już mam. A już niedługo będę miał ich jeszcze więcej.

Wracając jeszcze na chwilę do książki Millet. Po przeczytaniu pierwszych kilku stron nie powiedziałbym, że można by ją zaliczyć do literatury ocierającej się o porno. Powody były dwa: naturalistyczne i często na granicy wulgarności słownictwo oraz lakoniczność opisów. Opowieść miała charakter reportażu. Jednak z czasem opisy stały się coraz bardziej nasycone, co zresztą autorka skrzętnie zaznacza – opisywanie wspomnień zaczęło ją podniecać... Poza sferą seksualną, znaleźć tam jednak można kilka naprawdę ciekawych spostrzeżeń.

Na ile ta lektura zmienia mnie? Na pewno zmieniła troszeczkę nastawienie do logowania... Choć nadal opisując niektóre zdarzenia, marzenia senne... czuję skrępowanie. Jest to mimo wszystko pewna bariera psychologiczna. Czuję się, np. popełniając dzisiejszy wpis, jakbym stawał przed mniej lub bardziej poważnym audytorium i zdejmował bokserki...