2002.12.08 01:57:26 link komentarz (2) |
szczerze powiedziawszy to dzisiejszy dzien byl duzo lepszy niz sie spodziewalem. chociaz poczatki wcale takie przyjemne nie byly bo zaczelo sie od tego ze zepsula sie maszynka w trakcie strzyzenia i zostalem z wycieta przez srodek glowy sciezka krotkich wlosow ale na szczescie po kilkunastominutowej walce maszynka zadziala i juz z normalna fryzura (chociaz Kizia twierdzi ze 9mm to za malo jak na mnie,0) moglem wyjsc do miasta a konkretnie na imprezke imieninowa do.... "tesciowej". bylo naprawde super. bynajmniej nie dlatego ze imprezka byla taka swietna bo z goscmi siedzielismy gora kilkadziesiat minut ale dlatego ze reszte wieczoru spedzilismy u Kizii w pokoju tylko we dwoje. nie moglem sie ustrzec wspomnien i porownan do andrzejek bo mimo ostatnich naszych problemow dzisiaj znow bylo cudownie a nawet lepiej. :,0) a teraz siedze sobie w swoim pokoiku otoczony ze wszystkich stron swieczkami (nie tymi od mikalaja bo je zostawilem na specjalna okazje,0) sluchajac piatej symfonii beethovena i... tesknie za Nia mimo ze przeciez ledwie 4 godziny temu sie widzielismy. chcialbym zebysmy mogli zamieszkac razem i zeby juz zawsze bylo tak cudownie jak dzis. tylko zastanawiam sie czy jesli juz zamieszkamy razem to nie spowszednieje nam to. spotkania juz nie beda tymi dlugo wyczekiwanymi eksplozjami radosci powodowanej tym ze wkoncu mozemy sie zobaczyc bo przeciez przez caly czas bedziemy blisko. nie chcialbym zebysmy kiedykolwiek popadli w rutyne, ktora Kizia straszyla mnie juz na poczatku naszego zwiazku. ale poki co nie przejmuje sie tym. jest zbyt cudownie zeby przejmowac sie czymkolwiek... nawet wtorkowym podsumowaniem prawa przed sesja. nic nie jest w stanie zburzyc mojego szczescie.... nic poza mysla o tym ze jutro zapewne nie zobacze mojej Kicii.
|