Jak zwykle z nocy z niedzieli na poniedzialek sie nie wyspalem. Jakies orkutne pierdoly znowu mi sie snily. dzis taki sobie dzionek na uczelni, najpierw meczacy wyklad z automatyki, duzoooo pisania. Pozniej dowiedzialem sie, ze jutro o 14.oo jakies spotkanie z prodziekanem czy z prorektorem. Mam 100 miejsce na liscie odnosnie prawa wyboru specjalnosci, wiec zrobilem sobie ksero dostepnych specjalnosci i ustawilem kolejnosc w jakich chce wybierac specjalnosc. 100 miejsce nie jest zle, lekko za polowa ale co tam. Pozniej nauka na kolokwium z Technologii Maszyn, poszlo tak sobie moze uda sie zaliczyc, no a po wykladzie bigggg suprajz. Okazalo sie, ze zaliczylem wszystkie 4 laborki ktore pisalem w czwartek. Heh jaki fuks, jako jeden z niewielu juz zaliczylem wszystkie. Ogolnie to nie jest zle, mam juz zaliczenie z z 4 przedmitow w tym jeden egzamin z ktoego jestem zwolniony, no i zalka z filozofii juz praktycznie tez jest. Do zaliczenia mam 2 egzaminy z angola i z zarzadzania produkcja przemyslowa i jeszcze pare przedmiotow. Ogolnie jest nawet niezle, ze tak powiem. Jest juz prawie pewna rzecza, ze uda mi sie zamknac sesja do konca czerwca. Ostatnio zauwazylem pewna prawidlowosc. Mianowicie jesli sie stresuje mocno przed jakims zaliczeniem//egzaminem to najczesciej nie zaliczam, jesli podchodze do zaliczenia lajtowo to prawie zawsze mam zaliczenie. Wniosek jest jeden, musze sie bardziej wyluzowywac. Mam nadzieje, ze po 15 czerwca bede mial troche luzu bo chcialbym w koncu isc i zrobic badania EKG, bo cos nie jest zbyt dobrze niestety :( O duzo za duzo stresow ostatnimi czasy, a nie ma lepszego lekarstwa na serduszko nizeli zycie w sposob bezstresowy, ale niestety nie mam az tak wielkiego wplywu na swoje zycie by calkowicie wyeliminowac stres.
|