21:03 / 19.08.2003 link komentarz (4) | W Manili 2lazy2die zjadł:
- jednodniowe kurczaki w polewie chilli smażone na grillu.
(kurczaczki miały jeden dzień od wyklucia się ze skorupy - przysmak filipiński serwowany jako przystawka,0)
- pieczony w głębokim tłuszczu, pokrojony w drobniutkie paseczki, zmieszany w makaronie mózg świni
(o czym się dowiedział już po obiedzie,0),
- balut - absolutny hit filipińskiej kuchni.
A było to tak, że pierwszego dnia, po tych wszystkich strefach czasowych, ponaddobowej podrózy, napięciu przed spektaklem i dosyć brutalnym performance, 2l2d udał się na prywatkę z organizatorami i jakąś ekipą malilskich frików. Nie ma co oszukiwać, dał sobie 2lazy ostro w bańke browarem San Miguel i Red Horse (wzmacniane jak Warka Strong,0). Była trzecia nad ranem lokalnie, gdy ledwo w przedśmiertnym połysku powiek przyznał się 2lejzi, że ma zamówionego na 9 rano taksówkarza na cały dzień (za całe 50 zyli,0), by ten Robert DeNiro slumsów obwiózł go po okolicach i mieście.
Uradzili przeto organizatorzy, że po pierwsze 2lazy2die nie wstanie, bo nie da rady. A po drugie, że nawet jak wstanie, to będzie miał kaca giganta związanego w szególny sposób z jet-legiem.
I dali mu balut.
Balut to zwykłe jajko. Przebili skorupkę. Wrzucili kilka kryształków soli. I kazali wypić.
2lazy2die wypił, bo dlaczego nie.
A potem kazali obrać jajko ze skorupki. Tedy 2l2d obrał jajko ze korupki i zobaczył żółtko ścięte już z jakimś czarnym obramowaniem.
I się okazało, że balut to żółtko już ścięte, bo wykorzystane, a to czarne to pisklak kurczakowy na kilka godzin przed wykluciem. Już z piórkami, gotowy do wyjścia.
Mało się 2l2d nie wyrzygał. Ale zaczęli driwć Filipińce i sami zajadać baluta. Tedy i narąbany 2lazy zamknął oczy i zjadł.
Kurna, dobre.
A potem padł.
I obudził się o 8.00: bez jet-lega, bez kaca i pełen sił. I zjeździł całą Manilę i był na chińskim cmentarzu jak osobne miasto z willami dla zmarłych, ulicami, itp. I był na starym mieście, i na wsi, i w muzeum, i w centrum sztuki tamtejszej. I wieczorem jeszcze jeden spektakl zrobił. I też prywatka. I też zakończona balutem.
Bez kaca i w pełni sił.
A potem rozmawiał 2lazy2die ze swoim właścicielem, tzn z Don Bernardingiem Paralejas o balut. Don Ding użyczył 2l2d na czas pobytu swojego mieszkania. Don Ding to artysta już prawie 70tetni. Gość max odjechany. I Don Ding powiedział, że całe studia, wszystkie egzaminy, wszystkie prywatki przejechał na balut.
I dziwił się, że dzisiejsza młodzież wali red-bulle, jak tradycja sprawdzona w balut.
Więcej przygód 2lazy2die za chwilę, bo się oczy zamykają samodzielnie.
Ale jeszcze jedna obserwacja. Obyczajowa.
Na Filipinach nie ma ani pryszniców, ani wanien.
Nawet w bogatych domach ( jak Don Dinga, bo Don oddał swoje mieszkanie, a sam mieszkał w rezydencji po drugiej stronie uliczki razem z żoną i dziećmi,0).
Zawsze obok kibla jest wyglazurowana przestrzeń do oczyszczania się z syfu klimatu i miasta. Rachityczny kranik z potwornie zimną tylko wodą na wysokości łydek (czyli kolan filipińskich, bo to naród kusy, niewysoki, drobnica raczej,0). Pod kranikiem kubeł z wodą. Obok coś w rodzaju rondelka z rączką. I tą potwornie zimną wodą trzeba się obmywać cucąć się przy okazji z paranoicznego upału i wilgoci.
Na więcej opowieści 2l2d nie ma już siły. Dziś.
.
|