09:53 / 07.02.2004 link komentarz (3) | ***
.
Dziś od rana wieje Halny. Piszę to z dużej litery, bo mam poważanie dla tego drania. Potrafi tak rozregulować mój organizm, jak nikt. Nawet Marta tak nie potrafiła. I Danka też. Łeb mi pęka. Właściwie, to obudziłem sie z bólem głowy, co jest pewnego rodzaju ewenementem samym w sobie i wystepuje tylko po totalnym przepiciu, którego wczoraj nie było, bo być nie mogło. A jest. Więc drinkuję sobie od rana, chociaż nie jestem góralem. Bo górale drinkują sobie jak wieje Halny, a potem się wieszają te górale, hej... Cholera, chyba już kiedyś o tym pisałem, a powtarzanie się nie jest dobrą sprawą, zwłaszcza jak ktoś czyta moje zapiski dość wnikliwie, to sobie pomyśli, że jestem jakis grafoman, cy cuś.... A ja przecież nie jestem grafoman, ani gramofon, tylko facet, którego właśnie boli łeb jak sto pińdziesiąt.
Ale to wszystko już gdzieś zostało zaplanowane, poza naszą rzeczywistością, bo zaplanowane być musiało, czy coś takiego... To jest jakby jakieś przeznaczenie.
A przeznaczenie...
"Przeznaczenie. Dla jednych istnieje, napędza nasze życie, nadaje mu sens, chroni nas przed losem, lub też narzuca nieuniknione. Dla innych jest pustym frazesem, słowem pozbawionym realnego oddźwięku, marzeniem człowieka o sprawowanej nad nim opiece, niewidzialnej ręce, która chroni i wyznacza drogę życia. Pierwsze podejście jest przepełnione nadzieją, drugie wieje pesymizmem. Lecz jak jest naprawdę? Cóż, jeśli faktycznie przeznaczenie istnieje, tylko przybiera formę znacznie różniącą się od naszego wyobrażenia?"
Poddajmy się mu w takim razie i czekajmy na lepsze jutro, pojutrze, popojutrze, popopojutrze, czy coś takiego...
:-,0)
.
*** |