red_ford // odwiedzony 26120 razy // [|_log.chyna nlog7 v02 beta] // n-log home
pokaż: ostatnie 20 | wszystkie z tego miesiąca! (0 sztuk) | wszystkie (136 sztuk)
14:48 / 31.07.2008
link
komentarz (2)
...
..
.
... bo po co pisać, kiedy nie ma o czym?...
.
..
...
13:21 / 23.02.2007
link
komentarz (0)
***
.
PRZEDRUK z "Interia.pl"
.
***
Kartofle( 2007-02-23 12:26)
~ka cza czapapuga 2007.02.23 09:38

Pierwszy raz od 17 lat ministrem spraw
zagranicznym jest kierowniczka magla, która nie
odróżnia dwóch najważniejszych dla Polski
traktatów regulujących stosunki z sąsiadami.
Pierwszy raz od 17 lat 8 ministrów spraw
zagranicznych, a więc wszyscy uznali polską
politykę zagraniczną za szkodzącą i ośmieszająca
kraj. Nigdy dotąd w historii 17 letnich zmagań z
demokracja, prezydent nie odwołał spotkania na
szczycie tłumacząc się rozwolnieniem wywołanym
artykułem w niemieckim brukowcu. Nigdy dotąd
polski premier nie żebrał o 4 minuty rozmowy z
prezydentem USA by w jej trakcie oddać z
wdzięczności 1000 polskich żołnierzy na misje
`pokojowe'. Nie zdarzyło się od 17 lat aby polski
premier musiał się tłumaczyć w Brukseli, że Polska
nie jest krajem antysemickim, w którym króluje
homofobia i nigdy podobnych tłumaczeń nie uznano
za sukces dyplomatyczny. Nie zdarzyło się w wciągu
17 lat by prezydent wygłosił 2 minutowe orędzie,
oznajmiając, że nie rozwiąże parlamentu. Nie było
takiego przypadku by ministrem edukacji został
szef organizacji, której obecni, przyszli lub byli
członkowie pali pochodnie w kształcie swastyk,
udawali kopulację z drzewem, oraz miedzy sobą. Nie
pamięta Polska takiego przypadku, by członkowie
koalicyjnego rządu, podawali rękoma weterynarzy
środki wczesnoporonne przeznaczone dla bydła,
kobietom zgwałconym przez innych członków. Nie
miał nigdy miejsca taki przypadek by premier i
prezydent z tytułami naukowymi tak kaleczyli język
polski, mówiąc "włanczam", "som", "świętobliwość
Biskup Rzyma", oraz mlaskali i oblizywali wargi, a
pierwsza dama zasuwała do samolotu z reklamówką.
To był najciekawszy rok od 17 lat, polskie władze
w ciągu roku wykreowały i sprzedały taki wizerunek
Polski, który świat pamięta z początku XIX wieku.
W ciągu tego roku nasze stosunki z Niemcami, UE i
Rosja zatoczyły koło i wróciły do czasów Układu
warszawskiego i RWPG. W ciągu tego roku wystąpiła
największa fala emigracji od czasów stanu
wojennego. Z 3 mln mieszkań nie powstało ani jedno
w ramach programu rządowego z setek kilometrów
autostrad w przyszłym roku powstanie 6 km odcinek,
stadionu narodowego w Warszawie nie będzie,
ponieważ wygrał niewłaściwy kandydat. Cały ten
dorobek nazywa się IVRP, której nie ma na żadnej
mapie świata, a powstał ten twór chorej wyobraźni
w efekcie rewolucji moralnej, która skalą, siłą i
zapachem przypomina szambo spuszczone z Giewontu
do Jastarni. To był rok bliźniąt na kaczych
nogach, dziękujmy Bogu, że go przetrwaliśmy i
prośmy, by już nigdy więcej dobry Bóg podobnych
dowcipów nam nie robił, niech chociaż pierwsza
dama kupi sobie torebkę, a I strateg solidny klej
do protez, do gospodarki nie mieszajcie się jak
przez ostatnie 12 miesięcy, a jakoś to przetrwamy
braciszkowie bosi, partyzanci kwatermistrze,
komisarze spółdzielczy, pionierzy, kołchoźnicy,
rewolucjoniści moralni w walonkach.
.
***
I co WY na to? Ktoś nie boi się pisać takich rzeczy na forum, gdzie ściga cyberpolicja i cenzura. Ktoś nie boi się że zostanie namierzony i skazany za obrazę majestatu. Ktoś się nie boi ...
A może to po prostu wszystko prawda i nie ma się czego bać?... Bo za prawdę nie można karać. W Polsce chyba też?
***
08:43 / 17.02.2007
link
komentarz (0)
***
.
"Kobiety idą za mąż w nadziei, że ich mężowie się zmienią. Oni z myślą, że ich żony się nie zmienią..."
.
***
20:46 / 31.01.2007
link
komentarz (1)
***
.
Ile razy chcę coś skrobnąć, tyle razy coś mi przeszkodzi...
I dlatego nie skrobię.
A może po prostu nie ma o czym pisać? Bo dzień jak codzień, bo wszystko mnie wkurza a ostatnio 40 milionów darowanych przez pewnych panów na ŚOB.
Że to podobno dziedzictwo kultury. A podobno Pan Bóg jest wszędzie... U Kowalskiego w piwnicy też (to ze starego kawału.)
To po co stawiać jeszcze jeden przybytek? Podobno od przybytku głowa nie boli, ale w tym wypadku boli emerytów z powodu braku owych 40 dużych baniek w ZUS, które im spółka KKGU zabrała, bezpowrotnie. Gdyby politycy czytali wypowiedzi internautów na forach WP, ONET czy INTERIA, to by im się odechciało robić takie numery. Ale nie czytają i to ich szczęście a nasz PECH. Ech...
P.S. - pewnie się znowu odezwę za 145 dni :-(
.
***
13:02 / 05.09.2006
link
komentarz (3)

***
..
.
Minister edukacji czy dukacji bo on tak duka że się nie chce słuchać, zaczepił Jacka Kuronia (który się nie może bronić) i co jeszcze powie?
"A Jacek powiedział" - spadaj mi Gier Ty Chu... Spadaj mi z Ligi do A klasy czy do okręgówki i jeszcze żeby cię sędzia skorumpowany, przekupny podsumował czerwoną kartką... Gier...Ty... chu...
I jakby sie wypogodziło? I mniej wieje?
Co za ulga...
.
..
***
07:47 / 05.09.2006
link
komentarz (0)
***
..
.
Jeśli ktoś lubi zmysłową erotykę, to polecam...
http://melinda-noc.blog.onet.pl/2,ID73574329,index.html
.
..
***
22:19 / 03.09.2006
link
komentarz (1)
***
.
Nie odzywałem się przez chwilę, bo Panowie Złodzieje wzięli i opier....li mi mieszkanie.
Heh, byli jeszcze łagodni, bo nie porozbijali mi mebli i nie podpalili domu, ale poszły 2 kompy, cyfrówka, złoto, gotówka i różne takie pochodne rzeczy.
Pies ich je..ł, wygrzebałem stary komp ze strychu i jakos egzystuję w tym wirtualnym świecie...
Panowie złodzieje - oddajcie mi chociaż twardy dysk, bo miałem na nim zapisy z 10 lat... Auuuuuu. To boli...
Ludzie - archiwizujcie dane!!!
.
***
20:03 / 03.08.2006
link
komentarz (0)
***
**
*
Na drugim końcu tęczy, zamiast garnka ze złotem, znajdujemy czasem... kałużę.
(moje)
Jako przestroga dla Maćka...
*
**
***
20:44 / 29.07.2006
link
komentarz (0)
***
**
*
Chyba jeszcze nigdy nie cieszyłem się z deszczu, tak jak dzisiaj...

Nie lało co prawda żabami, jak to zwykle w Krakowie, ale zawsze to coś...
*
**
***
22:11 / 27.07.2006
link
komentarz (0)
***
**
*
U-pały są takie, jakich nawet najstarsi małopolanie nie pamietają...że o góralach nawet nie wspomnę, bo ci biorą FASTUM i żadnej pogody już przepowiedzieć nie mogą... (krypto reklama)
W związku z powyższym więdną: trawa, kwiatki, krzaczki, uczucia itp...
Uczucia więdną zgodnie z powiedzeniem " kto by dupał w taki upał" czy coś takiego i coś w tym jest...bo jak mówili dzisiaj w RMF FM, lekarze ginekolodzy za dziewięć miesięcy będą bezrobotni...
Byle do zimy...
*
**
***
22:00 / 25.07.2006
link
komentarz (2)
***
.
A było tak...
Kłopoty z ZUS (kto ich nie ma...)
Kłopoty z bankiem (kto je ma?)
Sprawa w sądzie... (która to już?)
Komornik ( a niech go...)
Trochę słoneczka po wszystkich tych kłopotach :-)
Tak to było...

Do tego KACZKI nie z naszej paczki...
Ech...to jest dopiero REALITY SHOW...
.
***
22:16 / 21.07.2006
link
komentarz (2)
***
**
*

Ech...
Pomimo że nie było mnie tu przez 229 dni, 12h 1m 2s, z sentymentem wróciłem na strony bloga...
A może by coś tak napisać???

*
**
***
09:11 / 04.12.2005
link
komentarz (0)
***
.

/.../---/.../

.
***
08:04 / 24.10.2005
link
komentarz (0)
***
.

Wygrała Partia Mocherowych Beretów.
Amen.

.
***
08:10 / 23.10.2005
link
komentarz (2)
***
.

Dzisiaj jestem bardzo wkurzony. Wkurzony, to bardzo łagodne słowo jak na stan mojego wkurzenia...
Moje wkurzenie bierze sie stąd, że wymyślono internet.
Ten internet, wymyślono po to, żeby normalnym ludziom zatruć życie.
Życie zatruwa sie w ten sposób, że gra sie w tym rzeczonym internecie w scrabble, a nie poświęca się tego czasu partnerowi swojemu, domowemu, hej...
Dawniej, jeszcze trzysta lat temu, to moja lepsza połowa posiedziała ze mną, porozmawiała o tym i o owym, a teraz tylko scrable internetowe i nic więcej...
Więc ja, rzeczony nie scrabblista, chodzę z kąta w kąt, bo nie mam się czym zająć,nie mam z kim pogadać o problemach zwykłych, domowych, których jest od cholery i trochę, a moja połowica, tłucze w scrable i emocjonuje się tym, że już za chwilę rozpocznie się turniej.
Wszystko ma swoje granice i scrabble też są potrzebne na świecie, ale z umiarem moja droga, z umiarem, a nie kosztem rozwalania partnerstawa naszego, domowego bo szlag mnie trafia jak Ty grasz a ja piję w tym czasie wódkę czystą, żeby nie wyskoczyć przez okno, bo mieszkam na parterze i to i tak by nic nie dało...
Ponieważ więc, albowiem że, względem tego co i owszem, że tak powiem, nie mam już więcej nic do powiedzenia w tej sprawie, to zakonczę ten wywód bez sprawdzania co napisałem i wyślę go ku ogólnemu przeczytaniu na strony bloga.
Tylko czy ktoś zrozumie o co mi chodzi???

.
***
07:53 / 18.10.2005
link
komentarz (0)
***
.


Usłyszane w RMF FM:
" W związku z ptasią grypą, zabrania się KANAROM wchodzenia do środków komunikacji miejskiej..."

:-)


.
***
15:08 / 17.10.2005
link
komentarz (4)
***
.


Jak już kiedyś pisałem, nienawidzę, no po prostu nie mogę ścierpieć piszących bez użycia polskich liter. No, czasami może się zdarzyć, że komuś w pośpiechu umknie ten jeden ogonek, czy kreseczka, ale ludzi którzy czynią to świadomie, nie mogę zrozumieć.
Przecież to wypacza cały sens wypowiedzi...
Np. w zdaniu " nie robisz mi łaski", w pisowni niektórych będzie to - "nie robisz mi laski" a to już zupełnie co innego...


.
***
09:49 / 16.10.2005
link
komentarz (2)
***
.


Im dłuższy wpis, tym mniejszą ma się ochotę na jego czytanie.
Spytam więc krótko:

Czy wydane przez ministara jekiegoś tam, od czegoś tam, rozporządzenie o trzymaniu w odosobnieniu od poniedziałku drobiu, w związku z ptasią grypą w Rumunii i Turcji, obejmuje również kaczory?


.
***
12:16 / 06.10.2005
link
komentarz (1)
***
.


Nadchodzi "MANNEKEN PiS" oraz kaczorlandia...
Pora się pakować...


.
***
09:29 / 11.09.2005
link
komentarz (3)
***

Ale ten czas leci...
Nie było mnie tu prawie rok, a dokładnie 315 dni, 12 godzin, 37 minut i 40 sekund...
Może dlatego, że nie mam nic do powiedzenia innym?
Sobie zresztą też...
Powiedzmy sobie...

***
20:47 / 30.10.2004
link
komentarz (1)
***
(")


Bema Pamięci Rapsod Żałobny...


(")
***
18:19 / 21.09.2004
link
komentarz (4)
***
.
A czasu cofnąć nie można...
Niestety...
.
***
16:57 / 31.07.2004
link
komentarz (3)
***
.
Widzę, że pomimo zaprzestania działalności na nlogu, parę osób mnie odwiedza...
To miłe :-))

.
***
20:38 / 30.07.2004
link
komentarz (0)
***
.

Wykonanie jakiejkolwiek pracy na WŁASNEJ działce, lub we WŁASNYM domu, wiąże się z tak koszmarną ilością formalności, że się wszystkiego odechciewa a pracy przede wszystkim...
Przerobienie garażu, będącego częścią domu, nie zmieniającego NICZEGO w zagospodarowaniu przestrzennym terenu a jedynie zmianę przeznaczenia pomieszczenia, wymaga złożenia takich oto dokumentów:
1) opis i rysunek określający usytuowanie obiektu budowlanego w stosunku do granic nieruchomości (działki budowlanej) i innych obiektów budowlanych na działce wnioskodawcy i działkach sąsiednich, z oznaczeniem części obiektu, w której zamierza się dokonać zmiany sposobu użytkowania obiektu budowlanego;(mapa sytuacyjno-wysokościowa w skali 1:500, wykonana przez uprawnionego geodetę)
2) zwięzły opis techniczny, określający rodzaj i charakterystykę obiektu budowlanego, jego konstrukcję, dotychczasowe i zamierzone przeznaczenie, wraz z danymi techniczno-użytkowymi, w tym wielkościami i rozkładem obciążeń, a w razie potrzeby również danymi technologicznymi;
3) rysunki niezbędne do określenia charakterystyki techniczno-użytkowej adaptacji obiektu lub jego części;
4) ekspertyzę techniczną wykonaną przez osobę posiadającą uprawnienia budowlane bez ograniczeń w odpowiedniej specjalności lub przez rzeczoznawcę budowlanego w zakresie obejmującym odpowiednią specjalność;
5) dowody uzyskania wymaganych przepisami szczególnymi uzgodnień, pozwoleń, opinii lub innych dokumentów wymaganych zgodnie z art. 32 ust. 1- Prawo budowlane;
6) oświadczenie o posiadanym prawie do dysponowania nieruchomością na cele budowlane;
7) decyzję o warunkach zabudowy i zagospodarowania terenu, jeżeli jest wymagana zgodnie z przepisami o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym.
W zależności od zakresu planowanych robót wniosek o zmianę sposobu użytkowania zostanie potraktowany jako zgłoszenie zamiaru wykonania robót niewymagających pozwolenia na budowę lub zostanie rozstrzygnięty w formie decyzji pozwolenia na budowę.

Kto doczytał do tego miejsca, temu gratuluję. Ale doczytać, to jeszce nie wszystko. Trzeba te dokumenty zgromadzić, złożyć w Starostwie i łaskawie czekać około trzech miesięcy na załatwienie sprawy.
Niedopełnienie powyższygo skutkuje dziesięciokrotną karą przewidzianą przepisami, za samowolkę budowlaną...
A miała być liberalizacja Prawa Budowlanego.
Jak to dobrze, że na Sybir już nie zsyłają...

.
***
11:22 / 27.07.2004
link
komentarz (1)
***
.
Wczoraj byliśmy na "Dniach Wieliczki".
Pogoda dopisała (co lubię), tłumy ludzi (czego nie lubię), sztuczne ognie (co lubię), karuzele (czego nie lubię), piwo (co lubię), konferansjer do bani (czego nie lubię)...
Występowała między innymi Małgośka Ostrowska. Poznałem ją dawno, dawno temu w Szczecinku. Małgośka była wtedy szkolną (licealną) koleżanką mojej kuzynki Danki i ani jej się nie śniło, że bedzie śpiewać w Lombardzie... czy coś takiego...
Ciekawe, czy ona to jeszcze pamięta?
Nie próbowałem sprawdzać.
Bo i po co?
.
***
09:27 / 21.07.2004
link
komentarz (2)
***
.

Wczorajszy dzień, jak codzień, niepodobny do dnia, wspomnienie lata,itp itd.,zakręcony był. Zakręcone dni, mają to do siebie, że dokładnie nie można przypomnieć sobie na drugi dzień, co właściwie tak na prawdę się dnia poprzedniego działo. I nie, żeby jakieś napoje wyskokowe były temu winne, czy coś takiego. Po prostu, natłok spraw plus upał, tworzą mieszankę taką zapominająco-wyłączającą niektóre komórki odpowiedzialne za niedawną przeszłość. Przeszłość bardzo niedawną, bo wczorajszą, świeżą przeszłość że tak powiem, o ile przeszłośc może być świerza. Bo jeżeli przeszłość może być świerza, to powinna być też nieświerza czyli zepsuta, a takiej nie ma... Chba że za zepsutą przeszłość przyjmiemy taką, której nie wykorzystaliśmy właściwie i której nie da się już powtórzyć, żeby ją naprawić. A, to taka przeszłość może być i ja mam taką w niektórych momentach życia mojego powszedniego, czy coś takiego. Z drugiej strony, jeżeli się nie da jej naprawić, to nie opłaca się tym zajmować, tak jak nie ma co płakać nad wylanym mlekiem. A wracając do dnia wczorajszego, to muszę tu wspomnieć o butach kupionych za 1 grosz, co jest ceną o tyle szokującą, że rzeczywiście zapłaconą. Buty te stoją teraz sobie w przedpokoju i kłują mnie w oczy, co jest o tyle niezwykłe, że buty powinny cisnąć w nogi a nie kłuć w oczy a jednak kłują. Dziwne są te nasze powiedzenia ludowe, które są podobno mądrością narodu. Coś może kłuć w oczy. Można mieć tyle problemów na głowie. Kto rano wstaje, temu Pan Bóg daje... Tylko że ja rano wstaję codziennie, nawet w niedzielę i ten Pan Bóg nic nie chce mi dać, wszystko muszę sobie sam wypracować, nawet buty za 1 grosz, ale jednak. No i gdzie tu sprawiedliwość dziejowa, że tak powiem, czy coś takiego, psia kość, cholera jasna, jasny gwint, a niech to dunder swiśnie, jak mówiła moja Babcia która pochodziła ze Lwowa, chociaż pewnie nigdy nie widziała tego dundra czy dundera, który miałby świstać, ale mówiła tak, bo było to powiedzenie lokalne, ludowe, a powiedzenia są mądrością narodów... Podobno...

.
***

Powyższy tekst posiada:
- akapitów - 1
- wierszy - 14
- wyrazów - 332
- znaków - 1707
- znaków (ze spacjami) - 2038
Podobno... bo nie liczyłem...

.
***
10:24 / 18.07.2004
link
komentarz (1)
***
.

Od kiedy świadomie dokonując wyboru, przeprowadziłem sie na podkrakowską wieś, mam coraz mniej czasu na TV, kompa, prasę itp. Jedynie radio towarzyszy mi ciągle, bo bez muzyki nie potrafię egzystować.
Robię wszystko sam, bo dzisiejsi pożal się Boże "fachowcy" zciągnęliby mi spodnie przez głowę, a i tak musiałbym po nich poprawiać. Skutek jest taki, że mam pocharatane ręce, bóle w krzyżu i w czym się tylko da. No, ale zadowolenie z efektów, jest nagrodą za wszystkie trudy dnia codziennego. Wczoraj na przykład budowałem domek narzędziowy w ogrodzie. Sam. I co? I zbudowałem. Praca jest to heroiczna, bo trzymetrowe elementy z drewna, połączyć ze sobą na wyśokości 2,50 m samemu, to nie lada sztuka. Ale się da. A dlaczego? Bo nie ma innego wyjścia. Jak się chce, to wszystko można zrobić... I tą sentencję, polecam wszystkim, którzy mówią - nie da się i już...

.
***
02:19 / 16.07.2004
link
komentarz (5)
***
.
Świat jest zabawny.
Zabawny dlatego, że istnieją na nim KOBIETY.
Bez kobiet jest źle, z nimi jeszcze gorzej...
O co te stworzenia mają pretensje do nas?
Piszę "stworzenia" nie w sensie pejoratywnym, tylko literackim...
A o wszystko proszę państwa!
O to że jesteśmy...
O to że nas nie ma...
O to że chcemy z nimi chodzić na zakupy...
O to że nie chcemy z nimi chodzic na zakupy...
O to że... byłby to najdłuższy wpis na nlogu w jego historii...
I to by było na tyle...jak mówił JTS.
.
***
16:19 / 14.07.2004
link
komentarz (1)
***
.

Słowo na niedzielę...

#
Raz mały motylek,podfruwał beztrosko,
nad łąką unosząc się PeGeErowską...
Opylał ochoczo rosnące tam kwiatki,
państwowe fijołki, państwowe bławatki...
Więc jak to wygląda z przykładu motyla,
Najchętniej się jednak PAŃSTWOWE opyla...
#

Amen!

.
***
19:21 / 12.07.2004
link
komentarz (1)
***
.
Zauważyłem, że ostatnio nie mam o czym pisać.
Można pisać o niczym, tylko po co?
Można pisać o szarej codzienności, ale nie lubię koloru szarego.
Można pisać o kolorowej przeszłości, ale co było - minęło i nie warto do tego wracać.
Można pisać o świetlanej przyszłości, ale nie jawi mi się taka a wszystkiemu winien jest oczywiście Balcerowicz...
Można pisać o wielu rzeczach...
Ale nie ma o czym...
Więc nie piszę...
.
***
00:54 / 10.07.2004
link
komentarz (5)
***
.
Czasami mi się wydaje, że jestem najstarszy na tym nlogu. Co wejdę do jakiegoś nicka, to studia, matura, miłość, brak miłości, zrozpaczone dziewczynki, rozbuchani faceci, jest miło...
Ale ja to już wszystko mam za sobą. To takie stare dzieje... matura, studia, pierwsza praca, pierwsza miłość...
Heh, łza się w oku kręci...
.
***
13:52 / 07.07.2004
link
komentarz (1)
Słowo na niedzielę...

***
.

Hasał Mruczek z tłuczkiem wnuczka
i niechcący huknął żuczka.
Ale heca... - wnuczek mruknął
i z hurkotem w hełm się stuknął.
Leży żuczek, leży wnuczek,
a pomiędzy nimi tłuczek.
Stąd dla Mruczka jest nauczka
by nie hasać z tłuczkiem wnuczka.

***
.

Trzynastego, w Szczebrzeszynie
chrząszcz się zaczął tarzać w trzcinie.

Wszczęli wrzask Szczebrzeszynianie:
- Cóż ma znaczyć to tarzanie?!
Wezwać trzeba by lekarza,
zamiast brzmieć, ten chrząszcz się tarza!
Wszak Szczebrzeszyn z tego słynie,
że w nim zawsze chrząszcz BRZMI w trzcinie!

A chrząszcz odrzekł nie zmieszany:

- Przyszedł wreszcie czas na zmiany!
Drzewiej chrząszcze w trzcinie brzmiały,
teraz będą się tarzały.

***
.
Amen!



.
***

11:54 / 05.07.2004
link
komentarz (5)
***
.

Jeżeli lato bedzie takie jak widać za oknem, to ja dziekuję i poproszę o jesień z zeszłego roku, jako alternatywę...
W listopadzie 2003 r. grilowałem sobie bowiem w ogródku w najlepsze i to w samej koszuli. Przepraszam - jeszcze w spodniach grilowałem, no i w butach też.
Ale pory roku tak nam się przestawiają przez te różne "amerykańskie wynalazki", że gdyby nie kalendarz, pomyślałbym iż jest kwiecień, czy coś takiego a nie lipiec.
Najstarsi górale, którzy żyli z przepowiadania pogody, pochowali się w swoich bacówkach i grzeją się przy watrach tudzież żentycą i żaden nie chce już niczego przepowiadać, bo strach padł na nich blady żeby sie nie zbłaźnić i nie powiedzieć że jutro będzie słonecznie, hej...
W telewizorni, co kanał, to inna pogoda. Jak na TVP-1 mówią, że jutro będzie słonecznie i temp. 22 stopnie, to na TVN na bank powiedzą że bedzie 18 i przelotne opady. Na Polsacie zupełnie coś innego i bądź tu mądry.
Całe szczęście, że nie muszę sobie planować urlopu, bo miałbym dylemat poważny a tak go nie mam i dobrze.
Powyższy wpis, dowodzi jednego: jak się nie ma o czym mówić, to się mówi o pogodzie...


.
***
23:47 / 29.06.2004
link
komentarz (3)
***
.

Napisałem coś rano, patrzę później a tu nic... wycięło, wymazało, pusto i śladu nie ma...
No to piszę jeszcze raz:
Byłem, zdążyłem, było odjazdowo...
Dziewic nie spotkałem, tylko ich pospolitą namiastkę, klnącą jak szewcy przy poniedziałku a to przecież sobota była i żadna mi na szewca czy też szewcową nie wyglądała...
Ale klęły pierwsza klasa...
Wyrażanie zachwytu sztucznoogniowego w rodzaju " o ku..a", "o ja pier...ę", "ale po ch..u", to najmniej obrażające uszy epitety...
Dlaczego panienki klną teraz więcej od facetów?
O Tempora, O Mores..."

.
***
02:32 / 27.06.2004
link
komentarz (4)
***
.
Otrząsnąłem sie trochę z apatii, spowodowanej brakiem: pieniędzy, pracy, szczęścia w życiu, wygranej w totolotka, itp itd itp...
Poczatek lata był bardziej dla mnie łaskawy niż wiosna, która oszalała i była tak zimna jak cholera, o ile cholera może być zimna...
Zastanawiające jest używanie tego słowa, bo mówi się gorąco jask cholera, zimno jak cholera, leje jak cholera, czy coś takiego...
Ucieszyłem się, że "I" sie odblokowała, bo lubię czytać te panieńskie wyznania, chociaż nigdy panną nie byłem, a co najwyżej skorpionem... :-)
Skorpiony mają to do siebie, że są zawzięte jak cholera, ale tylko jeżeli chodzi o wrogów, bo dla przyjaciół są miodem na ich serce, czy coś takiego, nie chwaląc się oczywiście...
Więcej napiszę, jak sie rozpiszę, co widać na załączonym obrazku, amen...
.
***
15:39 / 08.06.2004
link
komentarz (0)
***
.
Nareszcie TEPSA zmiękła i puściła neostradę po rozsądnej cenie.
W związku z powyższym, mogę powrócić na łamy nloga co sie pewnie wkrótce stanie, jak trochę pozbieram myśli. A narazie nie mogę zebrać ani myśli, ani kasy, która jest mi potrzebna jak jasny gwint, czy coś takiego...
Mam coś do sprzedania, ale idzie to opornie, bo ludzie kasy nie mają... A ci co mają, chcieli by od razu rezydencję jakąś cholerną, z murem wysokim na 3 metry, ochroniarzami i kortem tenisowym...
Cóż... na wszelki wypadek podam stronę - http://red-ford.w.interia.pl

.
***
20:05 / 06.06.2004
link
komentarz (3)
***
.

1...2...3...próba mikrofonu...

.
***
PS - no, to już jestem...
13:53 / 25.05.2004
link
komentarz (3)
***
.
No wiesz co "I"? Zablokowałaś swojego n-loga???
Oj, nieładnie, nieładnie...
.
***
11:26 / 10.05.2004
link
komentarz (5)
***
.
Przeczytałem wpisy wszystkich znajomych. Dzieje się dużo. Zbyt dużo, żeby wszystko skomentować w ciągu jednej godziny, zaliczonej w kafejce internetowej. Ten brak netu mnie wykończy.
Bawcie się dobrze... Ja nie mogę tego na razie o sobie powiedzieć...
.
***
12:04 / 02.05.2004
link
komentarz (3)
***
.
W przerwie pomiędzy schabem i sałatką z porów, dorwałem sie na chwilę do komputera, u chrzesniaka na komunii...
Żyję, ale netu dalej nie mam.
Idę sobie, bo nie wypada gości samych zostawiać a i barszczyk pewnie już stygnie...
Pozdrawiam wszystkich...
.
***
18:39 / 08.04.2004
link
komentarz (1)
***
.

No cóż, odpadłem od netu, jak jabłko od jabłoni. To znaczy niedaleko, ale jednak...
Niedaleko, bo jest szansa, że dotrze do mnie sygnał radiowy i bedę miał neta znowu. Kabel nie dosięgnie.
A teraz siedzę sobie (niestety,0) w kafejce internetowej, gdzie młodzież wyżywa się w garach krwawych i zabija wsystkich i wszystko dookoła i piszę to żeby wszyscy wiedzieli że nie umarłem, nie zszedłem do podziemia, nie ukrywam się przed UOP, BOR ani ABW tudzież PIH, NIK, ZUS, US, BGŻ, BPH SA, PKO BP itp...
Cóż, nie mam wyboru. Musiałem sprawdzić pocztę a przy okazji poczytać trochę nlogowych przyjaciół moich, żeby dowiedzieć się co u nich słychać.
Piszę "PRZYJACIÓŁ" nie bez kozery, bo czasami tylko przyjacielowi można powiedzieć to, co się tu wypisuje... I to na trzeźwo... :-,0),0)
A poza tym lubię tych, których odwiedzam i jestem ciekawy, czy "I" nadal jest z "A" a "T" już się nie stresuje, oraz czy 2L2D przyjedzie do tego Krakowa i się poznamy w końcu...
Pewnie odezwę sie znowu za jakiś czas i opowiem również z_agadce to co obiecałem...
A teraz kochane dzieci - życzę Wam WESOŁYCH ŚWIĄT i do zobaczenia...

.
***
07:55 / 28.03.2004
link
komentarz (7)
***
.

Przeprowadzka, czyli zmiana miejsca zamieszkania, ma to do siebie, iż robimy czystkę w swoich rzeczach osobistych, czego pewnie nie zrobilibyśmy, gdyby nie przeprowadzka właśnie...
Ha. Czego w tych rzeczach nie ma... Listy miłosne, z przed kilkunastu lat, zdjęcia byłych dziewczyn z dedykacjami oczywiście, płyta compaktowa, której szukałem przez parę lat, kartka pocztowa z wczasów, zdjęcie kolegi z wojska, zapalniczka na benzynę, czterolistna koniczynka w celofanie, stare monety, znaczki pocztowe, wieczne pióro "na gumkę"...
Każdy ten przedmiot, jest częścią mojego życia i trudno się z nim rozstać. Każdy budzi wspomnienia, zadumę nad minionym czasem...
Człowiek przez pół życia, zbiera różne przedmioty, a przez drugie pół, zastanawia się co z nimi zrobić... Wkładam je wszystkie z powrotem do pudełek. One żyją swoim życiem, ja swoim...

.
***
07:24 / 28.03.2004
link
komentarz (0)
***
.

A w Krakowie, na Brackiej ciągle pada... śnieg.
Ładną zimę mamy tej wiosny...

.
***
06:33 / 27.03.2004
link
komentarz (4)
***
.

Za dwa dni, będzie trochę dłuższa przerwa w n-logowaniu...
Powód?
Prozaiczny. Tam gdzie się przeprowadzam, dopiero trzeba bedzie założyć łącze i to radiowe...
Ha, coś za coś...
Będzie za to ogród i więcej przestrzeni życiowej...

.
***
06:54 / 26.03.2004
link
komentarz (0)
***
.

NAPISY NA MURACH...
* Nie szczypta soli - szczypta kelnerki...
* Będę księdzem, jak mój ojciec...
* Otwórz szafę i gadaj do rzeczy...
* Nie ogryzaj paznokci! Wenus z Milo też tak zaczynała...
* Ślimaki to straszne mięczaki...
* Poznałem wczoraj swoich rodziców - świetni faceci...
* Siała baba mak - dostała dziesięć lat...
* Czas to pieniądz, ale pieniądz bywa tylko czasem...
* Twój kot kupowałby whisky.
* Dziewiczość lasu świadczy o impotencji wiatru...
* Tydzień na działce - audycja dla narkomanów...
* Idź na studia, będziesz wykształconym bezrobotnym...
* Mam kota na punkcie Ali...
* No women - no sex, no sex - no children, no children - no school, no school - no problem!
* W nocy każde piwo jest ciemne...
* Tłumaczenia są jak kobiety, wierne nie są piękne, piękne nie są wierne...
* Małżeństwo jest główną przyczyną rozwodów...
* Owsiki! Trzymajcie się kupy!
* Marchew wzmacnia potencję, tylko trudno ją przymocować...
* Wszystkie grzyby są jadalne, ale niektóre tylko raz ...
* Wyprałem się w OMO i ani śladu po jajkach!
* HIV HIV hurra!
* Rozstrzelać wszystkie strachy. Wróbel.
* Wielbłąd może pracować przez tydzień i nie pić, człowiek może nie pracować przez tydzień i pić...
* Świeto narkomanów? Dożyłki 2004 ...

.
***
05:59 / 25.03.2004
link
komentarz (1)
***
.

Uczyć się - powiedział Lenin
Lenić się - odpowiedział uczeń...

.
***
07:13 / 23.03.2004
link
komentarz (0)
***
.

I zdawało by się, że takiej recepty, wcale nie trzeba wykupić w aptece. Wystarczy powiesić ją sobie w pokoju nad łóżkiem i być śzczęśliwym, po wieki wieków, amen... Ale to by było zbyt proste, jak na nasze skomplikowane życie. Życie bowiem, nie daje się tak łatwo zadowolić byle jaką receptą. No, bo np. czy ktoś kto ma pięć złotych w kieszeni jest szczęśliwy? Pewnie na swój sposób tak. Jest bardziej szczęśliwy od tego, który w kieszeni ma trzy złote. Jest bardziej szczęśliwy o całe dwa złote. Ale na ile wystarczy mu tej szczęśliwości? To znowu zależy, w jaki sposób zainwestuje posiadany majątek. A mozliwości jest kilka. Może np. za ten swój majątek kupić sobie dobre piwo, lub dwa gorsze piwa. I będzie szczęśliwy, po ich wypiciu. Może również zaiwestować w grę liczbową totalizator sportowy i przy odrobinie szczęścia, która to odrobina wynosi 1:13.983.816 przypadków, stać się posiadaczem okrągłego miliona, pomniejszonego o podatek dochodowy w wysokości 10%, albo co nie daj Boże ośmiu milionów, pomniejszonych o ten podatek. Wtedy jego szczęście nie zna granic, ale tylko do czasu, kiedy dowie się o tym mafia i przyjdzie do niego po swój podatek, wynoszacy niekiedy 100% posiadanego szczęśliwego kapitału, który w tym momencie staje się kapitałem nieszczęśliwym. A jak mafia się nie dowie (co jest mało prawdopodobne,0) to dowiedzą sie o tym znajomi, koledzy, koleżanki, przyjaciele i przyjaciółki, kochanki i wszyscy inni, którzy to wyżej wymienieni osobnicy, mają to do siebie, iż lecą wtedy jak pszczoły do miodu, albo jak góra do Mahometa, która to góra w żadnym innym przypadku do wyżej wymienionego osobnika nie przyleci, bo po prostu jej się to nie opłaca i już. Ale wracając do naszego szczęśliwca za pięć złotych, który już dawno przestał być szczęśliwcem a u którego zaszedł był proces nieodwracalny, nadmiernego wzbogacenia totlizatorosportowego, myśli on sobie - czy nie było lepiej za te pięć złotych polskich kupić sobie jednego dobrego piwa, albo dwóch piw gorszych i mieć święty spokój? Mafia nie przyjdzie bowiem po jedno dobre piwo lub dwa gorsze piwa, bo jej się nie opłaca. Taka mafia, przyjdzie po browar, którego nasz pięciozłotowy milioner nie ma, bo się nie nazywa LECH, ani TYSKI Fryderyk, czy coś takiego, a już broń Boże ŻYWIEC Aleksander, bo wtedy można by go wziąć żywcem lub złupić na żywca. I jest szczęśliwy że ma pięć złotych i nikt go nie złupi, opócz fiskusa naszego powszedniego daj nam dzisiaj, który to fiskus dowali nam taką akcyzę na żywca na ŻYWCA, że się już pić nawet odechciewa. Amen.
.
***
06:45 / 23.03.2004
link
komentarz (0)
***
.

A recepta na szczęście, jest taka prosta...
Trzeba umieć kochać to co się ma...

.
***
08:15 / 21.03.2004
link
komentarz (1)
***
.
Baby są podłe.
Napisałem to i przez dziesięć munut zastanawiałem się dlaczego są podłe...
I wyszło na to że podłe są dlatego, że są...
Taka baba, potrafi w przypływie fantazji zalać człowiekowi sadła za skóę, jak nikt inny na świecie. Niby to takie kochane, przytulaśne, bezradne, nic nie umiejące stworzenie, a jak przyjdzie co do czego, to furia, huragan, tajfun, jędza, czarownica, babiszon, hetera, nic tylko wsadzić na miotłę, odpalić i niech leci na sabat.
Potem pójdzie spać, rano wstanie i znowu jest milutka jak kotka, przytulaśna i słodka, czy coś takiego...
Znałem parę kobiet w życiu, ale znałem też parę bab...
Kobieta od baby, różni się zasdniczo. Zasadniczo tym, że z kobiety może sie zrobić baba a z baby już nigdy nie zrobi się kobieta.
Baba, to późne stadium kobiety, to zmierzch kobiecości, to noc w życiu tego osobnika określanego mianem "płci pięknej".
Piękna płeć, to ona może była a teraz zostało już tylko wspomnienie, jak śpiewał jeden jeden piosenkarz Fogg czy inny Piccasso.
A'propos tego piosenkarza Piccassa, to on umiał takie baby malować... Miało "toto" oko na pośladku, rękę na nodze, głowę pod pachą i on tak to widział i może tak naprawdę było? Może miał przeżycia z tymi babami bardziej drastyczne niż ja? Pewnie tak. Bo ja na razie, nie umiem tak malować... Chociaż nigdy nie wiadomo, co człowiek potrafi, a czego nie potrafi... Znałem jednego, który nigdy nie grał na puzonie. No i pewnego razu wziął tego puzona i co sie okazało? Że, no, no co? Że nie potrafi na nim grać. No i już wiedział, a tak to by wzioł i umarł i by nie wiedział że na puzonie nie potrafi grać, czy coś takiego...
Tak samo jest z tymi babami. Taka jedna z drugą, myśli że jest kobietą, a nie wie że w niej siedzi potencjalna baba i tylko czeka, żeby sie ujawnić. A jak się już ujawni, to przepadło, pierepało, poszło się je..ć, czy coś takiego, bo to jest proces nieodwracalny, on jest ten proces i już.
I patrzy taka kobieta rano do lustra w łazience (przy goleniu,0) a tam BABA.
Więc zamyka oczy, i znowu je otwiera, patrzy jeszcze raz, bo myśli że się jeszcze nie obudziła na dobre, a tu okazuje sie że się na dobre obudziła i że to nie sen a jawa i że jest babą i że ma już przeje...e, bo się nie da z baby zrobić kobiety i ona o tym wie i już jest za póżno, czy coś takiego...
Więc leci do piwnicy, niby to po ziemniaki, a tak naprawdę to żeby sie schować przed oczami innych, no bo każdy widzi, że baba jaka jest każdy widzi i się może zdziwić ze wczoraj była kobietą, a tu masz babo placek, i bez placka się stała taka....
I piwnica też nie pomogła, więc uważajcie kobiety, bo ten proces może zajść z dnia na dzień i po co wam to?
I jak w tej piosence grupu skifflowej "NO To Co" czy też grupy kuflowej "No To Cyk", "hej baby baby nad babami, hej baby baby nad babami, dokad panować będziecie nad nami?"
A dotąd puki się ucho nie urwie, jak temu dzbanu ( to tak jak temu misiu,0) czy też dzbanowi, co wodę nosił...
Alesięrozpisałemjakośtakwniedzielęzranaatowszystkoprzeztakąjednącoterazśpiijeśćniewołaiwodynienisibosięjejuchourwałoczycośtakiegoamen.
I tylko dodam że jestem trzeźwy, czy coś takiego...

kropka
trzy gwiazdki
06:20 / 19.03.2004
link
komentarz (0)
***
.

Miałem sen.
Śniło mi się, że jestem w jakimś kraju. A w tym kraju, wszystko było super:
- policjant uśmiechał się do kierowcy i nie karał go mandatem za byle drobiazg. Policja była po to żeby ludziom pomagać
- nie było skorumpowanych polityków, wogóle nie było partii politycznych
- nie było skorumpowanych sędziów i prokuratorów, wogóle nie było sądów, bo nie było kogo sądzić
- każdy miał pracę i robił to co lubił
- ludzie uśmiechali się do siebie na ulicach i każdy miał poczucie bezpieczeństwa
- w gazetach był tylko program TV i kin, bo nie było o czym pisać z powodu braku złych wiadomości, na których najlepiej się zarabia
- każdy miał domek z ogródkiem...

Nie wiem co to był za kraj...
Wiem jedno - to na pewno nie była POLSKA...
Ani teraźniejsza, ani ta za 1000 lat...
A może tak po prostu wyglada RAJ???
Idę spać...

.
***

07:22 / 14.03.2004
link
komentarz (0)
***
.
Wiosna tuż, tuż...
Jedni rozwijają się, jak motyle z poczwarek, inni mają "doły" z których nie potrafią wyjść na powierzchnię...
Grzebią sie więc w tym swoim błotku, zalegającym "dół", drapią pazurami po ścianach, wylewają wiadra łez, aż usną na dnie...
A przecież wystarczy chwilę pomyśleć trzeźwo, popatrzeć, o co by się tu można zahaczyć, czego się złapać, żeby wyjść na wierzch.
A jeżeli nie ma się takiego zmysłu, to trzeba ze sobą zawsze nosić "drabinę". Drabinę, po której można na tą powierzchnię wyjść, bez większego szwanku. Bo nie każdy jest taki sprytny, żeby zauważyć linę która dosiega aż do dna i która jest jakimś wyjściem z sytuacji.
No tak, ale nie każdy ma tyle siły, żeby po tej linie się wydźwignąć ...
Wtedy zostaje tylko "drabina"...
Taka "drabina" nie jest wielkim ciężarem, nie zajmuje zbyt dużo miejsca i można ją nosić zawsze przy sobie.
Nie, nie w kieszeni, czy damskiej torebce.
W głowie...
Taką "drabiną", może być np. myśl, że się ma jeszcze w życiu tyyyyyyle do zrobienia. Że świat jest piękny, pomimo wszystko i tylko ludzie spotykani na codzień, nie są jeszcze tymi na których czekamy na swojej drodze. Że są inni, którzy nie mają nawet dziesiątej części tego co my i żyją. Że... ech, mógł bym tak wymieniać w nieskończoność... Radzę zrobić sobie samemu taka "drabinę", po której w każdej chwili można wyjść z "doła" (dołu?,0)
To tak jak z prawdziwą drogą, "polską drogą"... Jedziesz, jedziesz... a na tej wiosennej drodze same dziury. Szlag cię trafia, bo musisz lawirować pomiedzy tymi dziurami, żeby sobie zawieszenia nie uszkodzić... Klniesz, na czym swiat stoi, na wszystko i na wszystkich. Wydaje ci się, że ta droga już nigdy się nie skończy. Czarna rozpacz...
I nagle... wyjeżdżasz na autostradę.
Hej, gaz do dechy, muzyczka na full, otwierasz okienko i widzisz już że nie jest tak źle...
No tak. Ale autostrada też się kiedyś skończy...
Ale to tylko od nas zależy czy skończy się tam dokąd jedziemy, czy też skręcimy znowu w boczna drogę, pełną dziur.
Jak to mówią, są zawsze dwa wyjścia... Radzę wybierać zawsze to drugie, co jest jednoznaczne z przysłowiem - "zanim coś zrobisz, dwa razy pomyśl".
No i drabina. Nosić ze sobą drabinę...
Koniecznie.
.
***
***
.
P.S. - myślę, że mnie ktoś "idealnie" zrozumie. Bo ten wpis jest a'propos czyjegoś wpisu, przeczytanego dziś rano...
.
***
06:27 / 13.03.2004
link
komentarz (0)
***
.
Widocznie, nikt jeszcze nie odczytał tego, co napisałem poniżej, bo gdyby ktoś to odczytał, to musiał by zadać pytanie: "Poważnie? A skąd o tym wiesz?"
A ja wiem i już...
I może, gdyby ktoś zadał takie pytanie, to może bym mu na to pytanie odpowiedział, a może nie.
Bo prawda jest czasami nie do wytłumaczenia, chociaż jest to prawda prawdziwa, najprawdziwsza na świecie.
A czy tym świecie, czy tamtym, to już zależy od punktu widzenia.
I punktu odniesienia, lub miejsca z którego się na to wszystko patrzy.
Co z pozoru wydaje sie być skomplikowane, a jest takie proste...ale tylko dla niektórych.
.
***
06:46 / 12.03.2004
link
komentarz (2)
***
.

Cwkie*n*kezrl3a
zia*mżibi*azi*g
yert*emyeisesro
*rnaw**łm*tzto*
kzak*wwe*zr*ok
tyc*s*cmwozmpu
o*jtepi**seaa*
śwęokoepAtlfdw
**?*rplrmaoia*
zrJpereaełnę*C
weeocznwrey*1h
aiświeinym*99i
snlieduic*p*4c

.
***
06:45 / 11.03.2004
link
komentarz (0)
***
.
Prognoza na najbliższe 24 godziny :
- na zachodzie bez zmian...
.
***
07:10 / 08.03.2004
link
komentarz (1)
***
.

Internet oszalał...
Codziennie dostaję na swoją pocztę od siedmiu do dziesięciu wirusów.
Dobrze, że mam program antywirusowy.
Taki jeden wirusik jednak, przeniknął w jakiś przedziwny sposób do wnętrza mojego komputera i wysłał do znajomej około 180 maili o tej samej treści...
Dzisiejsze poranne wirusiki przyszły z pocztą:
4760@kps3.test.onet.pl
aptekapodorłem1@op.pl
W32.Netsky.C@mm
I co z tym dziadostwem robić???

.
***
21:15 / 06.03.2004
link
komentarz (0)
***
.

Leprechaun Drinker

Piwka bym się napił....cy cuś...

.
***
06:17 / 03.03.2004
link
komentarz (0)
***
*


Test by ygrys.


I co z tego, że taki właśnie jestem?
I tak wszystko mi się ostatnio pieprzy w życiu...
Kliknij na obrazek i zrób sobie test...

.
***
05:27 / 01.03.2004
link
komentarz (0)
***
.

Zasypało nam Kraków tak, że nawet najstarsi krakowscy górale nie pamietają takich opadów... I ciągle sypie. Służby miejskie, jak zwykle, niezwykle zaskoczone, że na przełomie lutego i marca może padać snieg, robią wszystko żeby nie odśnieżać ulic. I to im się udaje. Niech sobie tiry wpadają do rowów, niech sobie ludzie robią stłuczki na wyślizganych jezdniach. Byle interes sie kręcił i byle ściągnąć sobie podatek drogowy z paliwa, na niełatanie dróg, przypominających bardziej szwajcarski ser, niż coś po czym można się bezpiecznie samochodem poruszać. I byle POL miał z czego budować wyimaginowane autostrady.
A POL GO LICHO...

* * * * * * * * *
* * * * * * * * *
* * * * * * * * * - ale sypie...

.
***
08:14 / 29.02.2004
link
komentarz (3)
***
.

,0)-: .ołizdźej ęis yb elź einbodopodwarp i einzsarts eipys ątzserZ .ondurT .eineibęizezrp uwonz ut a ytran an ćahcej mełaiM

.
***
20:01 / 25.02.2004
link
komentarz (0)
***
.

W zasadzie, staram się nie używać na n-logu słów niecenzuralnych.
W zasadzie staram się tych słów nie używać wogóle, również w życiu.
Ale dzisiaj, po prostu nie mogę, za co przepraszam wszystkich moich czytelników.
Dzisiaj, miałem sprawę apelacyjną w sądzie w Bielsku Białej.
I konkluzja jest taka: Sądy w Polsce są skorumpowane jak skurwysyn.
Trójka popierdolonych sędziów w wieku ok. 25-30 lat, wydała na mnie wyrok, który w normalnych warunkach obiektywnej oceny,i przeanalizowania faktów, powinien być wydany na moją korzyść.
Oczywiście jest to moja subiektywna ocena, ale ważąc sprawę w kategoriach moralnych, do których również odwołuje się kodeks cywilny RP, moja sprawa, jest jasna jak słońce i w odnośnych artykułach kodeksu cywilnego, świadczy na moją korzyść.
Ale sędziowie w swej mądrości, nie biorą pod uwagę aspektów ubocznych, które na moją korzyść świadczą.
Biorą prawo wprost, jak krowa siano ze żłobu i kierują się wykładnią najprostszą z możliwych, bez przezanalizowania sprawy w aspektach alternatywnych, mogących świadczyć na rzecz pozwanego.
Krowa zawsze idzie do stajni prostą drogą i taką też poszli moi sędziowie....
Skazali mnie na poniewierkę i niesławę w potyczce ze znacznie bardziej zamożnym kontrachentem, który prawdopodobnie miał wejścia w tym skorumpowanym środowisku małej społeczności niewielkiego miasta, które kiedyś mieniło się wojewódzkim...
QRWA...
Obiecuję jedno. Tym wszystkim sędziom i całemu temu skorumpowanemu skurwysyństwu.
Będę walczył do upadłego.
Racja jest po mojej stronie i żadna popieprzona sędzina mi tego nie odbierze.
Teraz, po przegranej w sądzie apelacyjnym, zostają mi tylko dwie drogi:
1. Rzecznik Praw Obywatelskich
2. Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu
I wykorzystam obie szanse.
Howg!
cdn...


.
***
07:24 / 17.02.2004
link
komentarz (1)
***
.

Jak się ma biorytm: fizyczny:(-100,0), psychiczny:(-100,0) i intelektualny:(-100,0), to naprawdę nie chce się nic pisać,żeby nie wyszły jakieś bzdety...
Ale wszystkie trzy rosną i to jest pociesząjące... poniekąd...

.
***
06:17 / 15.02.2004
link
komentarz (2)
***
.

A dzisiaj, proszę państwa, to ja nie mam nic do powiedzenia, chyba tylko to, że po raz pierwszy w tym roku jadę na narty...
Acha, i może jeszcze to, że znowu w "totka" wygrał ktoś zupełnie inny niż ja, co samo w sobie jest niesprawiedliwe, bo wczoraj była moja kolej na te trzy melony...
W zwiazku z powyższą niesprawiedlowością dziejową, nie jadę na narty w Alpy, tylko do Sieprawia, piętnascie kilometrów od Krakowa.
:-,0)
:-(

.
***
06:48 / 13.02.2004
link
komentarz (5)
***
.
Dzisiaj jest trzynastego i piątek...
I właśnie dzisiaj, prawdopodobnie, będę miał tysięczne odwiedziny na nlogu...
Pozdrawiam tysięcznego...
:-,0)

.
***
09:53 / 07.02.2004
link
komentarz (3)
***
.

Dziś od rana wieje Halny. Piszę to z dużej litery, bo mam poważanie dla tego drania. Potrafi tak rozregulować mój organizm, jak nikt. Nawet Marta tak nie potrafiła. I Danka też. Łeb mi pęka. Właściwie, to obudziłem sie z bólem głowy, co jest pewnego rodzaju ewenementem samym w sobie i wystepuje tylko po totalnym przepiciu, którego wczoraj nie było, bo być nie mogło. A jest. Więc drinkuję sobie od rana, chociaż nie jestem góralem. Bo górale drinkują sobie jak wieje Halny, a potem się wieszają te górale, hej... Cholera, chyba już kiedyś o tym pisałem, a powtarzanie się nie jest dobrą sprawą, zwłaszcza jak ktoś czyta moje zapiski dość wnikliwie, to sobie pomyśli, że jestem jakis grafoman, cy cuś.... A ja przecież nie jestem grafoman, ani gramofon, tylko facet, którego właśnie boli łeb jak sto pińdziesiąt.
Ale to wszystko już gdzieś zostało zaplanowane, poza naszą rzeczywistością, bo zaplanowane być musiało, czy coś takiego... To jest jakby jakieś przeznaczenie.

A przeznaczenie...

"Przeznaczenie. Dla jednych istnieje, napędza nasze życie, nadaje mu sens, chroni nas przed losem, lub też narzuca nieuniknione. Dla innych jest pustym frazesem, słowem pozbawionym realnego oddźwięku, marzeniem człowieka o sprawowanej nad nim opiece, niewidzialnej ręce, która chroni i wyznacza drogę życia. Pierwsze podejście jest przepełnione nadzieją, drugie wieje pesymizmem. Lecz jak jest naprawdę? Cóż, jeśli faktycznie przeznaczenie istnieje, tylko przybiera formę znacznie różniącą się od naszego wyobrażenia?"
Poddajmy się mu w takim razie i czekajmy na lepsze jutro, pojutrze, popojutrze, popopojutrze, czy coś takiego...
:-,0)

.
***
07:58 / 07.02.2004
link
komentarz (0)
***
.

Pierwszy raz, chyba od trzech mieięcy, dorwałem się do czatu "@@ w sieci".
Było fajnie.
Ze starych bywalców, byli: Żmija, 2lazy2die,Alexa, Zapominajka, i jeszcze parę osób.
Cięliśmy równo, nt:kto, z jaką partnerką, kiedy, gdzie i z jaką różnicą wieku.
I wyszło na to na co wyjść musiało.
Młodzi chłopcy wolą starsze od siebie panie, starsi panowie (dwaj?,0) wolą młodsze kobiety, cy cuś....
Bo hormony nie wybierają. One wiedzą, że tak ma być. Chemia, której nigdy nie lubiłem, daje o sobie znać. I to jest dowód na to, że nie jesteśmy panami (paniami?,0) swojego życia.... To jest dokładnie zaplanowane poza nami. I tak będzie po wieki wieków... AMEN!

.
***
05:40 / 04.02.2004
link
komentarz (0)
***
.
Jak osiągnąć sukces? To proste. Można np. zostać scenarzystą amerykańskich filmów. Trzeba przestrzegać tylko kilku zasad:

1. Szef policji jest zawsze czarny.
2. Przestępca nigdy nie jest Żydem.
3. Uczciwy i ciężko pracujący policjant zostaje zwykle zastrzelony na kilka dni przed emeryturą.
4. Detektyw rozwiąże sprawę tylko wtedy, kiedy jest od niej odsunięty.
5. Podczas dowolnego dochodzenia policyjnego trzeba przynajmniej raz odwiedzić lokal ze striptizem.
6. W sypialni naczelnika policji telefon jest zawsze po tej stronie, po której śpi jego żona.
7. Komputery nigdy nie mają kursora na ekranie, ale zawsze mają napis "Enter Password"
8. Monitor komputerowy wyświetla obraz na twarzy pracującego przy nim człowieka.
9.Wszystkie zdjęcia (zwłaszcza te przechowywane w systemach komputerowych,0) można powiększać w nieskończoność, aby odczytać dowolnie małe szczegóły.
10.Jeżeli jesteś mistrzem karate, twoi przeciwnicy odłożą broń palną i pozwolą ci się po kolei zmasakrować.
11.Wszystkie łóżka mają specjalną pościel, w której kołdra jest w kształcie litery L, tak, że zakrywa kobietę po pachy, a faceta obok niej tylko do pasa.
12. Kobieta, która nosi perukę i długi płaszcz jest psychopatyczną morderczynią.
13. Wszyscy kosmici znają angielski.
14. Kiedy się ucieka przez miasto, zwykle można zgubić śledzących w paradzie z okazji dnia św. Patryka - bez względu na porę roku.
15. W więzieniu zawsze jest ktoś, kto potrafi bez problemu załatwić choćby i walec drogowy - trzeba mieć tylko odpowiednią ilość fajek do zapłaty.
16. Nowonarodzone dzieci w filmie zawsze są ogromne, na dodatek czyste, no i mają suche włosy.
17. Zawsze da się zaparkować tuż pod budynkiem, do którego chcemy się udać.
18. Kiedy płacisz za taksówkę, nie patrz na portfel. Po prostu wyjmij pierwszy lepszy banknot. Będzie to zawsze dokładnie tyle, ile należy się za kurs.
19. Wiadomości w telewizji zawsze pokazują coś, co ma akurat w tym momencie ważne znaczenie dla twojego życia.
20. Dzwoni telefon, ktoś mówi "włącz telewizor na kanał dwunasty", gdy bohater to zrobi zawsze zobaczy ważną wiadomość od samego początku.
21. Wszystkie torby wynoszone z supermarketów zawierają przynajmniej jedną bagietkę.
22. Jeśli widać ogromną szybę, za kilka chwil niechybnie ktoś zostanie przez nią wyrzucony.
23. Nawet, jeśli bohater jedzie prostą drogą, konieczne jest, aby kręcił kierownicą w prawo i w lewo, co kilka chwil.
24. Jeśli musisz rozbroić bombę i zastanawiasz się, który kabel przeciąć, nie martw się, zawsze wybierzesz właściwy kolor.
25. Każda bomba jest wyposażona w duży czerwony zegar, dzięki któremu dokładnie wiadomo, kiedy wybuchnie.
26. Nie da się rozbroić bomby z zapalnikiem czasowym, na więcej niż 3 sekundy przed zaplanowanym wybuchem.
27. Jeśli zdecydujesz się jednak zatańczyć na ulicy, natychmiast przekonasz się, że wszyscy przechodnie znają odpowiednie kroki.
28. Drewniane stoły są kuloodporne.
29. Nawet w swoim towarzystwie obcokrajowcy zawsze mówią po angielsku.
30. Jeśli jesteś ładną blondynką, bardzo prawdopodobne jest, ze w wieku 22 lat zostaniesz światowym ekspertem od energii nuklearnej.

.
***
07:03 / 03.02.2004
link
komentarz (0)
***
.
Kliknąłem na "nowy wpis".
Otworzyło się puste białe pole, oświetlając w ciemnościach poranka moją klawiaturę. Popatrzyłem na to puste białe pole i uświadomiłem sobie, że nie bardzo mam o czym pisać... To trochę tak, jak zaczęcie nowej powieści, czy nowego scenariusza. Pusta biała kartka papieru(teraz częściej ekran monitora,0). Najpierw temat, później dramaturgia, jeszcze później finał i znowu pusta kartka...
Coś się kończy, coś się zaczyna i tak w kółko...
Ech, życie...

.
***
07:27 / 01.02.2004
link
komentarz (2)
@@@
.
Lubię czytać ładne wpisy na nlogu. A właściwie to może nie ładne, ale mądre. Bo ładne wcale nie znaczy mądre i odwrotnie. Ale może być też i ładnie i mądrze.
O! To dopiero jest sztuka.
Wulgaryzmy mnie nie bawią, ale wtrącone mimochodem, podkreślają czasmi treść wypowiedzi i emocje piszącego. I to jest OK. Ale wpis złożony z samych wulgaryzmów, przeplatany tylko gdzieniegdzie polskim słowem, którego jeszcze nie zdążono zastapić żadnym wulgaryzmem, świadczy o piszącym aż nadto.
Ale co tam...
Ktoś napisał kiedyś, że to jest jego nlog i może sobie pisać na nim (w nim?,0) co chce. No cóż, mamy inne zdania, ale to nie świadczy jeszcze o tym po której stronie jest racja.
Ostatecznie, nie muszę ich wcale czytać.
Ale jak już kiedyś pisałem, nlogi, blogi, i inne odmiany tego typu zabawek, nie są właściwie tak naprawdę pisane dla siebie. Wynikają bowiem z chęci podzielenia się z kimś swoimi przemyśleniami, w zastępstwie psychologa lub braku zaufanej osoby, przed którą można się wygadać.
Gdyby było inaczej, to każdy napisał by to w zeszycie i schował do szuflady, lub np. w Wordzie i zadekował w tylko sobie znanym katalogu swojego komputera.
Piszący chce żeby go czytano. Czytający chce się czegoś dowiedzieć o piszącym.
No i się dowiaduje. Wraca do tych które mu odpowiadają, ślizga się po tych które go nie bawią. I to jest prawidłowe. Ale wcale nie znaczy to że te wpisy, które ja uznaję za bezsensowne, nie wzbudzają zainteresowania innych, dla których taki język to chleb powszedni i cool sprawa. Przecież w przeciętnym programie kabaretowym, wypowiedzenie zdania np: "pocałuj mnie gdzieś..." nie wywiera żadnego wrażenia na widzu. Ale już powiedzenie: "pocałuj mnie w dupę..." wywoła salwę śmiechu... Nie u wszystkich, rzecz jasna. Ale nigdy do końca nie wiadomo, co kogo śmieszy. Dlatego ja się nie czepiam. Ja tylko wypowiadam swoje zdanie i wiem że ponieważ napisałem je tu - na publicznym NLOGU, może ono się komuś spodobać a komuś nie. Najwyżej nikt mnie więcej nie przeczyta.
I proszę sobie tego nie brać do siebie...
Bo to nie jest pastisz na nikogo...
:-,0)
.
@@@

05:24 / 30.01.2004
link
komentarz (4)
***
.
Pewnego razu "A" powiedział "B", że "C" nie chce mu dać "D". "Eeee" powiedział "F", powiedz "G", to ci pokaże "H". "I" tak się też stało. "J" co prawda, nie chciał widzieć się z "K", ale "L" przyszedł do "Ł" z polecenia "M" i razem z "N" powiedzieli "O", że "P" wcale nie jest z "R", tylko z "S".
"T" natomiast spotkał się z "U", co skłoniło "W" do zatelefonowania do "Z".
Oczywiście tak sie wszystko poplątało, że wyszła z tego niewiadoma "X" do potęgi "Y".

Powyższy tekst, jest pastiszem na wszystkich n-logowiczów, którzy w swoich zapiskach, szyfrują imiona znanych im osób, co moim zdaniem jest bez sensu.
No bo, jeżeli ja czytam taki wpis, całkiem nieznanej mi osoby z drugiego końca Polski, i tam jest że "W" spotkał się z "O", to ja i tak nie wiem o kogo chodzi, mało mnie to obchodzi i równie dobrze można napisać że Wiesiek spotkał się z Olą.
Natomiast, jeżeli ten tekst przeczyta ktoś znajomy piszącego, to i tak wie, że "W" to Wiesiek, a "O" to Ola, więc takie szyfrowanie jest dość śmieszne...
Ale to podobno dodaje tajemniczości tym wpisom i czyni je fascynującymi i nie do odgadnięcia...
Och... to prawie jak w prawdziwej powieści kryminalnej, czy coś takiego...
Bawcie się dobrze.
Pozdrawiam - J. ...
.
***
07:44 / 29.01.2004
link
komentarz (0)
***
.
Sygnał wysłany przeze mnie wczoraj alfabetem Morse'a, nie spowodował żadnej reakcji, pomimo odebrania (odczytania,0) go przez kilkanaście osób. Albo nie znają tego alfabetu, albo jest im wszystko jedno.
Cóż, bywa i tak.
Ale to była tylko próba, a nie jakieś tam zagrożenie rzeczywiste.
Zagrożenia rzeczywistego nie ma na razie, choć zdawać by sie mogło że być powinno, bo wszystko idzie źle a nawet do dupy, że tak powiem. I nic nie pomogą piękne horoskopy w gazetach codziennych, tygodnikach, miesięcznikach, kwartalnikach, periodykach i innych szmatławcach, brukowcach, czy coś takiego.
Ale pocieszam się starym powiedzonkiem że: " nigdy nie jest tak źle, żeby nie mogło być gorzej"...
:-(

.
***
07:13 / 28.01.2004
link
komentarz (0)
***
.


...---...


.
***
06:01 / 23.01.2004
link
komentarz (0)
***
.

Ale się zimowo zrobiło ostatnio w Kraku, jak nie przymierzając w Zakopcu być powinno. Chciało by się pojechać na narty, ale jak pomyślę, co się teraz dzieje na wszystkich znanych mi stokach z powodu ferii, to się zaraz odechciewa wszystkiego a zwłaszcza nart. Chociaż znam taki jeden stok, na którym w kolejce do wyciągu nie stałem nigdy dłużej niż 2 minuty, a czasami mniej, gdzie można było przez godzinkę pojeździć za darmo, bo "Stasek właśnie poseł beł na piewo" i nic go rzeczony wyciąg nie obchodził. Aż sie któryś narciarz na wyciągu wykopyrtnął, rzeczony wyciąg się zatrzymywał i wtedy też trzeba było iść na piwo albo z tego piwa Staska wyciągnąć do wyciągu, hej. Ale to daleko i nie chce mi się jechać, bo nie wiem czy Stasek cały czas na piwie nie siedzi a ratrak zakopany w śniegu jest po dach. Może też tak być. Chyba poczekam aż się ferie skończą i wtedy, w marcu, pojeżdżę sobie że hej...
I to by było na tyle...


***
05:41 / 20.01.2004
link
komentarz (0)
***
.




(,0)
[]



.
***
09:02 / 18.01.2004
link
komentarz (0)
+++
.
Po długiej i ciężkiej chorobie wczoraj późnym wieczorem w Warszawie zmarł Czesław Niemen, legendarny polski wokalista i kompozytor.
Miał 65 lat.
.
+++
06:11 / 18.01.2004
link
komentarz (0)
***
.

Pytanie: Czy trudno jest sprzedać mieszkanie?
Odpowiedź: Mieszkanie sprzedać jest trudno ...
..
***
..
Telefon sie urywa, dzwonią różni wywiadowcy i wywiadowczynie, biura nieruchomości, chętni prywatni i spółdzielczy i wypytują o to i owo...
Więc ja im mówię o tym i owym a oni na to:
- to jeszcze się zastanowię...
- to ja poradzę się jeszcze męża...
- to ja poradzę sie jeszcze żony...
- to ja to jeszcze przemyślę...
- będziemy w kontakcie...
- a dlaczego tak drogo?
- czy mieszkanie jest do remontu?
- kiedy się można wprowadzić?
- dziękuję, do widzenia...
Tak mówią różni ludzie, dzwoniący o różnych porach, po przeczytaniu ogłoszenia w prasie.
Ludzie z tamtej strony lady, którzy chcą kupić jak najtaniej a najlepiej za darmo, albo żeby im jeszcze trochę dopłacić...
Dopłacać nie chcę, więc się obrażają i nie dzwonią więcej.
Chyba zorganizuję przetarg na to mieszkanie, czy coś takiego...
- dziekuję, do widzenia...

.
***
06:51 / 15.01.2004
link
komentarz (0)
***
.
Już 6000 lat temu Sumerowie na swoich glinianych tabliczkach zapisali informacje dotyczące wytwarzania piwa. W starożytnym Egipcie żadna uroczystość (żałobna,0) nie mogła odbyć się bez tego napoju. W "Księdze snów" piwo oznaczało pomyślną wróżbę. Piwowarzy posiadali również wówczas swojego patrona-był nim Ozyrys. W czasach panowania Rzymian piwo określane było mianem 'wina z jęczmienia'. Chrześcijanie winu przypisali rolę sakralną, a piwo było traktowane jako napój orzeźwiający. Wraz z rozprzestrzenianiem się zakonów, technika wytwarzania tego szlachetnego trunku była udoskonalana. W IX w. do opactwa St. Gallen w Szwajcarii należała słodownia i trzy browary. W każdym z nich minisi przygotowywali inny gatunek piwa:

Tertia - dla pielgrzymów
Cerevisia - do codziennego użytku
Prima Melior - najlepsze piwo trzymane na specjalne okazje
.
***
06:27 / 09.01.2004
link
komentarz (4)
***
.
No, bo to jest tak....
Każdy musi mieć jakąś chorobę. Taka choroba jest potrzebna człowiekowi, jak nie przymierzając, rękawiczki na zimę... W razie czego... Bo jak będzie mróz, to rękawiczki są jak znalazł, a jak nie będzie, to wiele miejsca nie zajmą i na ten mróz poczekają sobie do przyszłej zimy. Lepiej je mieć w kieszeni, niż marznąć...Tak samo jest z taką chrobą "w razie czego"... Trzeba ją mieć w kieszeni... Niech sobie leży i czeka, aż się w końcu przyda. A jak mieć jakąś chorobę, to niech się chociaż ładnie nazywa, żeby się ludziska nie śmiali... No i jeszcze, żeby nie była zaraźliwa... Więc ja sobie wybrałem taką bezpieczną w miarę, o nazwie interesującej,(vide poprzedni wpis,0) na której byle orzecznik ZUS się nie wyzna. I teraz będę ją sobie pielęgnował, podlewał, przycinał itp... Dokumentację sobie też na nią założę w pewnej instytucji i niech teczuszka sobie rośnie, pęcznieje i w odpowiednim momencie wyda plon wspaniały, kiedy przyjdzie na nią pora... To taki nomen-omen kaftan bezpieczeństwa...
I to jest odpowiedż na pytanie "Jak to?"
Właśnie "Tak to!"...
Niby zdrowy, a jak przyjdzie co do czego....to kto wie...
No więc, jak mówią niektórzy: "Chwała Bogu i Bogu dzięki, bo jak nie daj Boże, to niech Pan Bóg broni"... czyli masło maślane, nic z niczego, ale coś z czegoś, bo jednak...
:-,0)
.
***
06:38 / 08.01.2004
link
komentarz (2)
***
.



Zaburzenia depresyjno nerwicowe z wyraźnymi objawami somatycznymi...
Jaka ładna nazwa choroby... co?



.
***
06:46 / 06.01.2004
link
komentarz (1)
***
.


DZISIAJ, to JUTRO, o które martwiliśmy się WCZORAJ...


.
***
07:49 / 04.01.2004
link
komentarz (0)
***
.
Pierwszy wpis w tym roku, powinien być jakiś taki podniosły, czy coś takiego...
Wszyscy robią takie postanowienia noworoczne, przyrzeczenia, zapewnienia itp...
Jeden, że po pierwsze nie bedzie palić,
drugi, że po drugie nie bedzie pić,
trzeci,że po trzecie nie bedzie kląć,
czwarty(a,0), że po czwarte schudnie,
"A po piąte przez dziesiąte
Będą ćwierkać, świstać, kwilić,
Pitpilitać i pimpilić
Ptaszki następujące:
Słowik, wróbel, kos, jaskółka,
Kogut, dzięcioł, gil, kukułka,
Szczygieł, sowa, kruk, czubatka,
Drozd, sikora i dzierlatka,
Kaczka, gąska, jemiołuszka,
Dudek, trznadel, pośmieciuszka,
Wilga, zięba, bocian, szpak
Oraz każdy inny ptak." - jak pisał Tuwim w "Ptasim radiu"...

Wiadomo, że 99% tych postanowień, jest diabła warte, czyli psu na buty.

Dlatego ja postanowiłem nie robić żadnych postanowień, i już.
Jest to postanowienie w odróżnieniu od innych do spełnienia, z czego mogę być dumny, bo nie robiąc żadnych postanowień, postanawiam zrealizować moje jedyne postanowienie... czy coś takiego... :-,0)
Ale jednocześnie postanawiając, że nie będę robił żadnych postanowień, realizuję to postanowienie w 99%, ponieważ postanowienie nie robienia żadnych postanowień, jest jednak postanowieniem, a więc nie do końca zrealizowaniem swoich postanowień... heh...
c.b.d.u...
.
***





07:41 / 31.12.2003
link
komentarz (0)
***
.
Do końca roku zostało 16 godzin i 19 minut...
.
***
06:09 / 30.12.2003
link
komentarz (0)
***
.
Przedostatni dzień starego roku.
Spoglądając na te 363 dni poza mną, myślę że tylko kilka zaliczyć mogę do udanych.
I chociaż wszystkie horoskopy, na nowy 2004 rok mówią że będzie on dla mnie bardzo dobry, nadal jestem Niewiernym Tomaszem.
Oczywiście jestem także umiarkowanym optymistą i pocieszam się tym, że jeżeli wszystkie mówią iż będzie "OK", to coś w tym jednak jest.
Ale wolę poczekać na swój wpis z 30.12.2004 r. i wtedy powiedzieć: TAK, ten rok był zdecydowanie lepszy od poprzedniego...

Puki co, wszystkim którzy choć trochę mnie akceptują, życzę:

link

dziękując MaRudzie, za podesłanie tego linka...


.
***
07:27 / 29.12.2003
link
komentarz (1)
***
.
Poświatecznie i przedsylwestrowo zrobiło się dzisiaj od rana.
Święta przeszły bez większego echa.
Ot, kolejne czerwone kartki spadły z kalendarza.
Nuda w zasadzie, obżarstwo itp...
Rodzina, zanjomi, rodzina, znajomi...
Za dwa dni Sylwester.
I kolejny rok.
Oby lepszy od obecnego.
Oby.
.
***
05:27 / 26.12.2003
link
komentarz (0)
***
.
Moja Danka jest Nocną Pożeraczką Słodyczy.
Przez cały rok, wstaje w nocy, żeby coś sobie skubnąć słodkiego.
A to czekoladę, a to Grześka w czekoladzie, a to cukiereczka oczywiście w czekoladzie też...
Właśnie przed chwilą, przemknęła mi za plecami, zanurkowała pod choinkę, złapała garść słodkości i zniknęła w sypialni.
Teraz dochodzi mnie z tamtąd tylko chrupanie i mruczenie z zadowolenia, jak by Miś Puchatek dobrał się do słoika miodu...
Umorusana czekoladką, zaśnie potem smacznie i obudzona o ósmej na Śniadanie Świateczne, będzie wyglądać jak mała dziewczynka po łasowaniu w spiżarni.
A to przecież całkiem duża dziewczynka...
Ale ten model już tak ma i koniec...
A niech tam...
.
***

06:39 / 25.12.2003
link
komentarz (2)
***
.

Wigilia na dwa domy... Owszem, czemu nie...
Na szesnastą do Mamy. Wszystko jak dawniej: barszczyk z uszkami, karp w szarym sosie, pierogi z kapustą, kutia itp.
Prezenty...
Ale już czekają w drugim domu i skręca ich z głodu.
A więc - Mamę do brata na wigilię, córkę do jej matki i gazem 30 kilometrów, żeby tych co czekają, nie skręciło...
Dzwoni komóra:
- Jedziesz?
- Jadę...
I gaz do dechy. Bo oni już tam w połowie skręceni, a jak ich skręci do reszty, to kto ich będzie odkręcał?
Jestem...17.30
Druga Wigilia.
Barszczyk z uszkami, zupa grzybowa, kluski z makiem, groch z kapustą, karp smażony...
Ufff...
Aha, jeszcze kielicha na trawienie...
I prezenty...
Jestem pełny...(pełen,0) ale nie podziwu, tylko żarcia...
A to dopiero początek...
A to dopiero...
.
***

05:32 / 24.12.2003
link
komentarz (0)
***
.

Porządki? - Zrobione!
Choinka? - Ubrana!
Prezenty? - Przygotowane!
Życzenia? - Wysłane!
To co, zaczynamy?
ZACZYNAMY!

WESOŁYCH ŚWIĄT !!!

.
***
11:17 / 21.12.2003
link
komentarz (2)
***
.















































Please


w tym okienku miał padać śnieg, ale coś mi nie wyszło.... :-(

.
***
06:39 / 17.12.2003
link
komentarz (2)
***
.
Zastanawiam się często, patrząc na loginy nlogowiczów, od czego zależy ilość wejść na stronę.
No bo jak np. można mieć 2 wpisy i 6250 odwiedzin?
Albo się ma dużo znajomych, którzy tylko czekają na twój wpis i tłumnie odwiedzają stronę, delektując się bez końca wpisem jednozdaniowym, składającym sie z uśmieszku :-,0) i trzech słów, albo robi się te wpisy po pijaku i wchodzi 6249 razy na swoja stronę, samemu delektując sie swoim wpisem...
To proste.
Gratuluję temu komuś wielu przyjaciół, lub współczuję mu tylu dni nietrzeźwości...
Wesołych Świąt... :-,0)
.
***
07:42 / 14.12.2003
link
komentarz (2)
***
.
" Krok po kroku, krok po kroczku,
najpiękniejsze w całym roczku,
idą święta, idą święta..."

Tak spiewają w radiwej "trójce" Przyjaciele Karpia.
"Trójkę" poważam bardzo, bo w końcu na niej wychowałem się muzycznie i intelektualnie, ale przyjacielem karpia chyba nie zostanę...
A powód jest prosty.
Wilk nie moze być przyjacielem zająca a szczupak przyjacielem płotki.
Takie jest życie - i już!
Jeżeli został bym przyjacielem karpia, musiał bym zostać też przyjacielem kury, kaczki, gęsi i świni przez co stał bym się jaroszem albo innym wegetarianinem.
Niestety, byłem już przyjacielem jednej świni, który to były przyjaciel po zainkasowaniu większej forsy, puścił mnie w skarpetkach, a teraz jest jednym z większych przedsiebiorców budowlanych małopolski, ale to już zupełnie inna bajka...
A karpia bardzo lubię... ale w szarym sosie na wigilijnym stole.
Niechże więc będą sobie przyjaciele karpia w trójce radiowej, tak jak przyjacielem indyka jest Prezydent USA, który zawsze w Święto Dziękczynienia, jednego ułaskawia .
Niech Prezydent RP, ułaskawia w Wigilię jednego karpia i po kłopocie...
A puki co, do Świąt już tylko dziewięć dni...

"Krok po kroku, krok po kroczku,
najpiękniejsze w całym roczku,
idą święta, idą święta..."
.
***
06:45 / 09.12.2003
link
komentarz (0)
***
.
Napisałem kiedyś, że nie ma przypadków na świecie.
Wszystko jest dokładnie zapisane w naszej Księdze Losu i realizowane z niezwykłą dokładnością.
A jedno zdarzenie wynika z drugiego.
I tak:
- gdyby Damian nie poszedł do liceum ogólnokształcącego, nie poznał by Michała
- gdyby Michał nie powiedział Damianowi że obok jego domu jest dom do kupienia, nie kupilibyśmy go
- gdybyśmy nie kupili tego domu, nie znalazł bym się w ubiegły poniedziałek obok pewnego sklepu
- gdybym nie znalazł sie w ubiegły poniedziałek obok pewnego sklepu, nie spotkał bym mojego kolegi Grześka,którego nie widziałem ze trzy lata, a który ma dużą firmę w Krakowie
- gdybym nie spotkał kolegi Grześka, nie spytał bym się czy nie ma dla mnie jakiejś pracy
- gdybym nie spytał kolegi Grześka, czy nie ma dla mnie jakiejś pracy, to bym nie wiedział że ją ma...
- gdyby kolega Grzesiek nie wiedział, że ma dla mnie pracę, to by mi jej nie zaproponował
A tak, wszystko sie poukładało i jest nieźle...
.
***
05:22 / 29.11.2003
link
komentarz (0)
***
.
(wyjątek,0)
Julita, Młoda i Kryska siedziały na ławce w parku.
Listopadowy poranek nie nastrajał jednak do rozmów. Zamiast do szkoły poszły na wagary. Nie było to zaplanowane. Po prostu szły przez park, przysiadły na chwilę na ławce i tak już zostały, z rękami wciśniętymi w rękawy kurtek.
A listopad był wyjątkowo ciepły tego roku.
Milczały o niczym, tak jak mogą milczeć tylko osoby znające swoje myśli. Po co używać słów, które mógłby ktoś usłyszeć?
Gołębie na krakowskich plantach rozumiały to doskonale. Dla nich milczący ludzie , byli zachetą do podejścia bliżej i zdziwionym przekrzywianiem łebków wyrażały dezaprobatę że jeszcze żadna z nich nie rzuciła im okruszków.
Julita westchnęła wreszcie, co spowodowało poruszenie wśród ptasiej czeredy i wstała z ławki.
- Idziemy - powiedziała - niczego tu nie wymyślimy. Trzeba działać.
- Kotuś i Belmondo tego nie odpuszczą - powiedziała Młoda a w jej głosie brzmiała ni to nadzieja, ni to groźba.
- Mam nadzieję - syknęła Julita - bo w przeciwnym razie nie odpowiadam za siebie.
Młoda i Kryska wstały posłusznie i lekko przygarbione, niedbałym krokiem ruszyły za swoją przwódczynią.
Szły tak do nikąd, niepokorne wobec swoich myśli i bezradne wobec swoich zrodzonych w głowach planów zemsty.
A na plantach pozostały tylko zdziwione gołębie...
.
***

06:26 / 26.11.2003
link
komentarz (0)
***
.
Ja jestem mężczyzna pracujący.
Żadnej pracy się nie boję...
Rzecz w tym, że nie bać się i chcieć to jedno, a mieć możliwości, to drugie...
Jak już kiedyś pisałem, wszystkiemu winne są Japońce, które wywarły tak duży wpływ na elektryka. I bynajmniej nie chodzi tu o śledzie, choć elektrykowi do nich blisko z racji miejsca swego pobytu. Ponieważ nie dał mi obiecanych 100 milionów (na stare,0) a jeszcze zainkasował sobie okrągły milionik dolarów, czuje się jak prawdziwy Japończyk i to nie jakiś tam nędzny ronin, ale conajmniej shogun. Niestety, tym roninem zostałem ja i parę milionów innych rodaków, których puszczono w skarpetkach. Skarpetki jednak mają to do siebie, że zdzierają się coraz bardziej i niedługo bedziemy drałować na bosaka, jak prawdziwi Japończycy w średniowieczu, choć coś mi mówi że oni jednak chodzili w sandałach, trepach, czy coś takiego...
Problem w tym, że to nie tych co potrzeba puszczono w skarpetkach, ale założenia były piękne...
Na pociechę, zafundowano nam urzędy pracy, to znaczy urzędy bez-pracy, bo pracy w nich znaleść na pewno nie można.
50% bezrobotnych, pracuje na czarno i tak się nawzajem oszukujemy - oni nas a my ich. Tylko że oni nas bardziej, bo mają tzw. aparat władzy, a my niestety najwyżej aparat do mierzenia ciśnienia, które nam skacze po każdej ich decyzji.
Tymczasem ZUS za moje składki płacone przez trzydzieści parę lat, buduje sobie pałace z aluminium i szkła, w których kiedyś będą chyba mieszkać obecni i przyszli prominenci, bo tą instytucję niedługo i tak diabli wezmą, jak wszystko w tym kraju.
A jeżeli jej diabli nie wezmą, bo się będą bali że ich oskubie z ostatniej beczki smoły, to ją sprywatyzują, co na jedno wychodzi.
I żadne PiSy, Platformy, Elpeery czy Samoobrony niczego tu nie zmienią, bo zmienić nie mogą, najwyżej mogą się same obronić... i o to im chodzi.
Jak by wygladał taki polityk, który po dojściu do władzy zaczął by działać na rzecz poprawy bytu szarego obywatela? Od razu zainteresował by się nim psychiatra i musiał by odejść ze względu na zły stan zdrowia. I nawet najgorszy orzecznik ZUS, nie miał by tu nic do powiedzenia.
Żyjmy sobie więc tak jak żyjemy, bez żadnej nadziei na lepsze jutro, bo chociaż jutro też będzie dzień, to jednak będzie to dzień jak codzień, a nie dzień dobry.
No to - do widzenia... / a widzenia są raz w miesiącu... :-,0) /
.
***
06:33 / 24.11.2003
link
komentarz (2)
***
.
Dzisiejszej nocy, miałem sen.
Śniło mi się, że się przeprowadzam.
Było to mieszkanie na piątym piętrze. Wyżej już był tylko dach.
W życiu, mam lęk wysokości. We śnie, też go miałem i czołgałem sie na skraj dachu, żeby zobaczyć co jest na dole, mocno trzymając sie różnych wystających przedmiotów.
Mieszkanie było na początku snu nie wykończone. Była w nim ekipa remontowa, która go urządzała i zarazem mieszkała w nim. Pamiętam, że bardzo zależało mi na czasie i powiedziałem że wprowadzam się za trzy dni. Po trzech dniach, przyjechałem z meblami. Towarzyszyli mi jacyś ludzie, którzy mieli te meble wnieść na górę, ponieważ nie było windy.
Ale w mieszkaniu dalej była ekipa remontowa, natomiast mieszkanie było już wymalowane, choć podłogi jeszcze były z nieheblowanych desek, pomalowanych w fantazyjne kolorowe wzory.
Ściany natomiast zdobiły ręcznie wykonane makatki z jeleniami na rykowisku, lasem pełnym grzybów, malowidłami przedstawiającymi scenki rodzajowe itp.
Pamiętam, że podobało mi się to, choć w życiu, na jawie, nie cierpię tego rodzaju kiczu.
W mieszkaniu były trzy pokoje, jeden mniejszy, drugi duży a trzeci ogromny. Mały pokój nie wyróżniał się niczym szczególnym, w dużym był kominek, natomiast w ogromnym, były aż dwa kominki. We wszystkich kominkach palił sie ogień, ale jeden dymił, zamiast palić się jasnym płomieniem.
W ogromnym pokoju była młoda kobieta z małym dzieckiem. Wiedziałem że nie ma się gdzie podziać. Ale bardzo chciałem wprowadzić się natychmiast do tego mieszkania, a ludzie którzy mieli wnieść meble, bardzo się spieszyli.
Niestety, nie pamietam co było dalej...
Hmmm. Dziwny sen. Przeważnie rano nie pamietam co mi się śniło. Ten sen natomiast zapamietałem bardzo dokładnie.
I był taki kolorowy...
.
***
07:41 / 23.11.2003
link
komentarz (0)
***
.
Dzisiejszy dzień, był zbiorem malutkich przykrości które mnie co krok spotykały w "domu", a które pod wieczór ułożyły sie w duży zbiór, tworzący jedną wielką przykrość.
Podobno Chińczycy dręczyli swoich więźniów, spadającymi w kompletnej ciszy kroplami wody. Po jakimś czasie stawało sie to torturą nie do zniesienia.
Myślę, że lepiej jest przeżyć jedną wielką przykrość, niż być bombardowanym wieloma małymi przez cały dzień.
I najgorsze jest to, że nie ma przed nimi dokąd uciec...
Niejeden machnął by na to wszystko ręką i poszedł na piwo. Ale nie ja. We mnie to po prostu siedzi i drąży jak spadające miarowo krople wody z chińskiej tortury. Dlaczego mam taki charakter? Jak go zmienić? Jak pogodzić się z tym co się ma, i przjść nad tym do porządku dziennego? Pytania w zasadzie retoryczne, bo wiem że odpowiedzi na nie, muszę poszukać nie tu, na nlogu, ale w sobie...
Ale trochę ulżyło...
Uprasza sie o nie składanie kondolencji...
.
***
07:26 / 22.11.2003
link
komentarz (2)
***
.
Każdy czegoś się boi.
Jedni boją się myszy, inni pająków, a jeszcze inni jedynki z matmy.
I jest to naturalne.
Ten kto mówi że niczego się nie boi, boi się tego że ktoś pomyśli że on się czegoś boi.
Mamy różne kompleksy i boimy się, że ktoś je odkryje. Jedni mają kompleks na punkcie krzywych nóg, inni na punkcie włosów, zębów, brzucha, pieprzyka na nosie itp.
Nic nas tak nie irytuje, jak szepty i śmiechy za naszymi plecami, bo myślimy wtedy, że to z nas się śmieją. Nawet jeżeli tak nie jest. A te urywane rozmowy i nagłe zmiany tematu, kiedy podchodzimy do kogoś. Nawet jeżeli nie rozmawiają o nas i tylko nie chcą przy nas kontynuować dalszej rozmowy w temacie, wydaje się nam że to właśnie o nas.
To nas deprymuje i wpędza w dalsze kompleksy. Potęguje strach. Zaczynamy się bać coraz bardziej.
Nie mówię o sobie, nie...
Ja przecież niczego się nie boję...
:-,0),0)
.
***
07:18 / 21.11.2003
link
komentarz (1)
***
.
Napisałem w tym miejscu całkiem spory tekst, po czym unicestwiłem go jednym naciśnięciem klawisza delete.
Doszedłem bowiem do wniosku, że jest bez sensu. Ale zaraz potem dopadły mnie wątpliwości, czy dobrze zrobiłem.
Czy zapiski w nlogu powinny być spontaniczne? Oddawać nastrój chwili i sens tego co właśnie chciało się powiedzieć? Przecież jeżeli coś napisałem, to w danej chwili uważałem to za ważne, za coś o czym warto napisać i czym warto podzielić się z innymi.
Czy korygowanie zapisów ma więc sens?
Równie dobrze, ten tekst który napisałem teraz, może być po jakimś czasie bez sensu i po kolejnym przeczytaniu go, mogę dojść do wniosku, że nadaje się do wykasowania. Ale wtedy nie napisał bym niczego, bo wszystko bym kasował. Ale jeżeli bym wykasował ten tekst, to nikt by nie dowiedział się że jest bez sensu i nadaje się do wykasowania. I to właśnie jest bez sensu.
.
***
07:04 / 20.11.2003
link
komentarz (0)
***
.
"Otwierają się przed tobą nowe możliwości. Unikniesz napięć, których źródło istnieje w przeszłości. Obudzenie energii witalnych pomoże ci w przełamaniu ewentualnych trudności. Czas działania i twórczego wydatkowania energii. "

To mój horoskop na ten tydzień, wg astrologa z Interia.
Prawdę mówiąc, prawie zawsze mam dobre horoskopy. A to - zagraj w lotto, a to - przypływ gotówki, a to - szczęście w miłości...
I co?
Ano NIC.
Żyje się po staremu a obiecanych profitów nie widać.
Może coś się astrologom pokręciło, a może za rzadko czytam te horoskopy i nie działam w tym kierunku co potrzeba?
No bo, nie czytając codziennie przepowiedni, skąd mam wiedzieć że otwierają się przede mną nowe możliwości?
Skąd mam wiedzieć, że uniknę napieć? Obecnie jestem cały napięty, ale teraz już wiem i się rozepnę...
I zacznę działać twórczo i wydatkować swoją energię. Tylko po ile ją wydatkować?
Może po 5 euro?
:-,0),0)
.
***
06:13 / 19.11.2003
link
komentarz (1)
***
.
Zawsze lubiłem wszystkie cztery pory roku.
WIOSNĘ - za to że jest wiosną
LATO - za to że jest latem
JESIEŃ - za to że jest jesienią
ZIMĘ - natomiast dla odmiany za to, że jest zimą...
Mijały mi te pory roku, znacząc kolejne lata dzieciństwa, dorastania, dojrzałości...
A życie mam bardzo bogate - w sensie przeżywania zdarzeń - nie w pieniądzu niestety, bo ten jakoś się mnie nie trzyma.
Wystarczyło by - podejrzewam - na kilka życiorysów.
Były wzloty i upadki.
Czy częściej latałem, czy spadałem?
Hmmm...
Myślę, że tak pół na pół.
Siedem lat tłustych, siedem lat chudych.
Teraz niestety są chude i czekam z niecierpliwością na te tłuste, jak na dobrą okrasę do pierogów.
Ale jak z moich obliczeń wynika - to jeszcze parę latek.
No cóż, pożyjemy... i doczekamy się, mam nadzieję.
Na razie dnia ubywa i wszystko jest jakieś takie szare.
Szare, nie nastraja optymistycznie.
Szare jest smutne i nudne.
Nie lubię szarzyzny.
To takie przeciętne.
Szarzy ludzie, szare drzewa, szare miasta, szare komórki...
Nie lubię przecietności.
Dla mnie wszystko musi być albo białe, albo czarne. Wyraźnie zarysowane.
Szarość - to niepewność.
Szarość - to stan przejściowy.
Już nie białe, ale jeszcze nie czarne.
Poczekam na wiosnę.
.
***
06:36 / 16.11.2003
link
komentarz (2)
***
.
ALE JEDNAK...
Miłość, szkoła i sex - to trzy główne tematy nloga. Niekoniecznie w tej kolejności, ale jednak.
Jest jeszcze temat "praca", nieco starszej części nlogowiczów, w sensie "Magda dzisiaj przyszła do pracy w nowym kostiumie. Myślałam, że mnie szlag trafi." To niezupełnie o pracy, ale jednak.
Napalone małolaty łaczą te trzy podstawowe tematy w każdym wpisie, niekoniecznie w sposób szkoła=sex, czy miłość=szkoła, ale jednak.
Właściwie, ja to rozumiem, bo wszystko opiera się na miłości (która zawsze będzie,0), na seksie (który dobrze że jest,0), na szkole (która była,0) i na pracy (której nie ma i nie będzie,0). Może nie dla wszystkich, ale jednak.
Idąc dalej tym tropem, nlogowiczów można podzielić na: normalnych, grypsujących, anglojęzycznych, pieszczochów, i wulgarnych. Może to nie wszystkie kategorie, ale jednak.
Grypsujący i anglojęzyczni, co i raz wtrącają jakieś słówka, a to z młodzieżowego slangu a to z języka angielskiego. Pieszczochy, piszą zdania w rodzaju "dzisiaj lano wśtalam ź lóziećka i poślam źlobić siku". O wulgarnych nie wspomnę, bo i po co? A normalni? Może nie są tacy całkiem normalni,(bo kto w dzisiejszych czasach może być normalny?,0) ale jednak.
I te wszystkie tematy, te wszystkie kategorie, ci wszyscy nlogowicze - tworzą naszą rzeczywistość. Bo rzeczywistość jest taka jaka jest i dobrze. Może nie dla wszystkich, ALE JEDNAK...
.
***
06:29 / 15.11.2003
link
komentarz (2)
***
.
Czatowanie, doprowadziło naszą polską młodzież do wynaturzenia języka polskiego naszego ojczystego pisanego, hej...
Na dziewięćdziesięciu procentach wpisów w nlogach, brak jest ogonków i kreseczek tak znamiennych dla naszej pisowni.
Czat - to szybkość. To czas zamieszczenia w okienku swojego wpisu, zanim 542263 czatowiczów, będących jednocześnie w danym pokoju, nie wpisze swoich mniej lub więcej poukładanych czy wyuzdanych myśli, i nie klepnie ENTER żeby pokazać światu co ma do powiedzenia. Wypacza to w sposób bardzo istotny sens wypowiedzi i niejednokrotnie trzeba się domyślać, o co właściwie chodzi...
Ale tu? Na nlogu?
Mógłby sobie jeden z drugim przypomnieć, że jest coś takiego jak ą, ę, ś, ć, ł, ó, ź, ż...
Ktoś powie - to mój NLOG i mogę sobie na nim i w nim pisać jak mi się podoba i co mi się podoba. Widziałem już takie wpisy. Ale to chyba nie do końca jest tak. Piszemy na nlogu, po to żeby podzielić sie z innymi swoimi sprawami codziennymi, przemyśleniami itp. A jeśli tak, to trzeba uszanować tę pisownię i dostosować sie do pewnych reguł. Jeżeli to jest TWÓJ wpis i TWÓJ nlog drogi bezogonkowiczu, to pisz go sobie w wordzie, na swoim twardzielu i schowaj go głęboko przed oczami innych. Jeżeli natomiast piszesz tu i teraz, to znaczy że piszesz go równiez dla innych a nie tylko dla siebie. I chcesz, żeby to inni przeczytali. Inaczej zrobił byś blokadę, żeby nikt nie mógł wejść na twój nlog.
No to uszanuj innych i nacisnij ALT, bo to tak niewiele dla tak wielu którzy cię czytają. Amen.
06:00 / 14.11.2003
link
komentarz (1)
***
.
Przejrzałem wpisy kilku innych użytkowników.
Piszą o niczym.
Czy pisanie o niczym ma sens?
Można napisać setki słów, z których nic nie będzie wynikało. Takie pisanie dla samego pisania.
Np:
Dzisiaj rano o piatej, w listopadowy poranek, kiedy za oknami jest smutno i szaro i mgła snuje się nad ziemią leniwie, czekając na wiatr który by ją zdmuchnął do przydrożnego rowu a ptakom nie chce się nawet wysunąć dzioba z gniazda, bo znają ta pogodę, nie dla bogaczy, nie... raczej dla biedaków otwierających śmietniki dorobionym kluczem i szukających skarbów w niepotrzebnych nikomu odpadkach, będących dla nich skarbami, chociaż dla innych tylko niepotrzebnymi śmieciami, wartymi złamanego szelaga, albo łyka piwa marki coś tam, w taki właśnie poranek, czekający na pierwsze promienie słońca, które może ich nie ogrzać, właśnie przez tą cholerną mgłę, czołgającą się do najbliższego rowu, do najbliższego pagórka, który jest dla niej zaporą nie do przebycia bez wiatru, nawet takiego leciutkigo wietrzyka, marnego podmuchu, który nie poruszy nawet listków na drzewach i nie zadrze sukienki kobiecie, powodując poruszenie brzydszej połowy społeczeństwa na ulicy, szarej smetnej ulicy, naznaczonej przecinkami samochodów i kreskami linii ciągłych i przerywanych, dyscyplinujacych kierowców niesfornych, z kupionymi prawami jazdy za dwa tysiące u egzaminatora, jeżdżącymi fiatami 126p lub beemwicami najnowszej generacji, kupionymi za lewy szmal z nielegalnych interesów, kosztem nabitych w butelkę klientów, płaczacych teraz po kątach za utraconym swoim majątkiem, naiwnych w swej naiwności, chcących się wzbogacić też nielegalnie i dających się oszukać przez bardziej cwanych lub mających układy w starych układach, zakorzenionych z minionej epoki, ale jeszcze działajacych na rynku oszustw z siłą rozpędzonej lokomotywy, która potrzebuje kilku kilometrów, żeby się zatrzymać,w taki właśnie poranek - można się zastanowić, czy pisanie takiego długiego zdania ma sens.
Ot, co...
.
***
07:16 / 09.11.2003
link
komentarz (1)
***
.
Wszystko w naszym życiu wpisane jest w wykres sinusoidalny. Góra - dół, góra - dół... Wznosimy się i opadamy, nasze emocje, nasze nastroje, nasze finanse, nasze ...
Raz lepiej - raz gorzej. I dobrze. Unikamy przez to monotonii. Ale ważne jest jedno. Które nastroje, emocje, finanse itp, biorą górę w naszym życiu. Górne czy dolne? I czy to jest rzeczywiście wykres sinusoidalny, czy też może wykres na tablicy giełdy, kiedy z hossy robi się nagle bessa. Wtedy wszystko leci na łeb na szyję...Nie ma tego łagodnie zaokrąglonego, górnego i dolnego przejścia. To jest ważne. A u mnie bywa różnie. Raz sinus, raz giełda. Nie lubię giełdy. Wolę matmę, chociaż nie byłem nigdy z niej dobry...
.
***
20:18 / 02.11.2003
link
komentarz (1)
***
.
Z góry przepraszam za wulgarne słowa...
Ale czy "ryczące czterdziestki" muszą wyładowywać swój gniew na wszystkich i na wszystkim?
Czy powiedzenie przy kolacji "dziękuję, nie jestem głodny" musi wywoływać atak furii z nie dającymi się tu cytować określeniami dla kogo to ONA robi i że wszyscy to mają w dupie?
Czy złość musi być wyładowana na najbliżej znajdującej sie osobie?
Ja jestem SKORPION, ona jest PANNA.
To podobno dobry układ.
Ale, odzywki w rodzaju - ta ja pierdolę, dla kogo ja gotuję - doprowadzają mnie do szału.
Nie jestem głodny, więc nie będę jadł.
Choćby na stole były same bażanty, garnirowane perłami...
Nie i już.
Wiem, że jej to przejdzie za pół godziny.
Takie są PANNY.
Ale ja - SKORPION - bedę cierpiał jeszcze ze dwa dni, zanim mi przejdzie.
I po co to wszystko?
Trzeba sie wyluzować.
Życie jest przecież takie krótkie...
.
***
06:32 / 02.11.2003
link
komentarz (0)
+++
.
W taki dzień, jak wczorajszy... pewne słowa nabierają innych znaczeń.
Słowa codzienne, wymawiane dziesiątki, setki razy...
Tak bardzo chciało by sie powiedzieć jeszcze raz... TATO... ale nie ma już do kogo...
.
+++
08:43 / 01.11.2003
link
komentarz (0)
***
.


Z każdego dzisiejszego wpisu na nlogu wyglada smutek.
Czy dzisiejszy dzień jest smutny?
Przecież nie wiemy co jest po tamtej stronie?
A jeśli tam jest radość?
A jeśli tam nie ma niczego?
A jeśli...
Dzisiaj trzeba wspominać...
Memento mori...
Nie będę oryginalny. Mój wpis też będzie smutny...


.
***
13:09 / 29.10.2003
link
komentarz (1)
***
.
A losowi trzeba pomagać tak:
- powiedzmy, że podczas moich narodzin, zapisane zostało, że wieku 53 lat wygram 6 milionów w totolotka... I co? Ano żeby nie wiem ile razy to było wtedy zapisane, choćby i ze sto, to nie wygram...... jak nie będę grał. I tu trzeba losowi pomagać. Grać. Ale, żeby jeszcze wiedzieć na pewno, że coś takiego zostało zapisane...
.
***
06:36 / 28.10.2003
link
komentarz (1)
***
.
Oprócz różnych pesymistów i optymistów, są jeszcze tak zwani pechowcy. Pechowiec, to taki człowiek, który, choćby nie wiem jak dobrze wszystko robił i najbardziejsię starał, to i tak wszystko bedzie źle. Ale opierając się na teorii, że nic nie dzieje się samo z siebie i nie jest dziełem przypadku ale zapisane jest na kartach naszego życia w momencie naszych narodzin, myślę że powiedzenie "urodzić się pod szczęśliwą gwiazdą" - ma sens. Dlatego nie staram sie nic zmieniać w swoim życiu na siłę. Losowi można pomóc, nie można natomiast nim kierować w dowolny sposób. Kierowanie losem nie ma większego sensu. Dyskretna pomoc natomiast jest wskazana i wręcz czasami konieczna.
.
***
20:26 / 26.10.2003
link
komentarz (0)
***
.
W dzisiejszych czasach, trudno być optymistą...
Optymista, to taki ktoś, który pomimo iż wali mu się wszystko na głowę, mówi że to nic.... innym wali sie więcej.... i widocznie tak musi być.... i że będzie lepiej...
Umiarkowany optymista, mówi iż co prawda jest źle, ale może być jeszcze gorzej. I że może wszystko odwróci się na lepsze....
Umiarkowany pesymista mówi, iż co prawda nie jest dobrze i być może nie będzie lepiej, ale istnieje cień nadziei...
Pesymista mówi że wszystko stracone i trzeba tylko czekać na naturalny bieg wydarzeń...który niczego dobrego przynieść nie może...
Jestem optymistycznie-umiarkowanie optymistycznie-umiarkowanym pesymistycznie-pesymistą...
No, bo jak tu żyć, kiedy ma sie pięć spraw w sądzie i to wszystko nie ze swojej winy? W sądzie gospodarczym. W sprawach, gdzie poszkodowany staje się ofiarą? Ofiarą plajtujących fikcyjnie firm, działania dobrze zakamuflowanej przestępczości gospodarczej,zdzierstwa banków, obłudnych kolegów-wspólników żerujących na naszej łatwowierności...
Słabszy zawsze przegrywa. Choćby miał rację.
Fakt.
Brutalność "drugiej Japonii" wyzwoliła w niektórych najdziksze instynkty nie tyle samozachowawcze, co wilcze, gdzie liczą sie tylko kły i pazury...
Bez cienia zwykłego ludzkiego podejścia do sprawy...
Litera prawa stała się czterema literami...
Jesteś poszkodowanym i jeszcze musisz za to zapłacić.
I jak tu być optymistą? Nawet umiarkowanym?
Dołek? E, tam... wszystko będzie OK. Bo musi...
:-/
.
***

17:13 / 25.10.2003
link
komentarz (2)
***
.

Ze względu na beznadziejnie smutny i zbyt refleksyjny ton wypowiedzi, została ona usunieta przez samego autora...
A kto nie przeczytał, niech nie żałuje...
.
***

06:21 / 24.10.2003
link
komentarz (1)
***
.
W latach osiemdziesiatych, byłem taksówkarzem.
To bardzo ciekawy zawód.
Taksówkarz, to trochę tak jak spowiednik...
Ale nie dla facetów, nie...
Bo faceci, to tylko o piłce nożnej, panie, albo o polityce, panie...
Co innego taka powiedzmy - kobieta...
Nie macie pojęcia, ile człowiek może się dowiedzieć, wioząc kobietę dwie ulice dalej.
Najlepiej, jeżeli jest to kobieta w wieku około czterdziestu lat... (tzw. rycząca czterdziestka,0) :-,0)
Po pierwsze, może się dowiedzieć, że mąż ją zdradza.
Po drugie, może sie dowiedzieć, że ona zdradza męża i dlaczego to robi.
Po trzecie może się dowiedzieć, co dzisiaj będzie na obiad i że tak smacznie gotuje...
Po czwarte, może sie dowiedzieć, że właśnie dzisiaj nie ma z kim tego obiadu zjeść...
Po piąte, może sie dowiedzieć, że ma ciężkie siatki i nie ma kto jej tych siatek zanieść do mieszkania...
Po szóśte, może się dowiedzieć, że jak te siatki zostały już zaniesione, to może....... a licznik niech sobie bije...
Taaaak...
Wielu rzeczy można dowiedzieć się od kobiet, będąc taksówkarzem...
Bo taksówkarz, to trochę taki spowiednik.
Obcy człowiek, czasami nie znany nawet z twarzy a tylko z pleców...
Więc można się wygadać do woli.
I taksówkarz zawsze da rozgrzeszenie, w przeciwieństwie do księdza...
No, bo co takiemu taksówkarzowi zależy?
On nie ma żadnej zwierzchności w niebie, przed którą by się musiał później tłumaczyć.
Więc da.
A co?
Może znowu zostanę taksówkarzem?
Obiady dzisiaj takie drogie...
.
***
06:32 / 22.10.2003
link
komentarz (3)
***
.
Coś nie mam ostatnio melodii do nowych wpisów.
Coś nie mam ostatnio melodii do nowych
Coś nie mam ostatnio melodii do
Coś nie mam ostatnio melodii
Coś nie mam ostatnio
Coś nie mam
Coś nie
Coś
.
***
07:01 / 19.10.2003
link
komentarz (3)
***
.
Dopadła mnie Pani Jesień.
Zeskoczyła z orzecha, któremu przycinałem zbyt niskie konary. Rozgrzany słońcem i niepomny na to że to już październik, pozwoliłem mu rozebrać się zbyt mocno jak na tę porę roku.
Oporny orzech, który zrzucił w ciągu jednej nocy wszystkie liście po nocnych przymrozkach, wycisnął ze mnie pot, na który tylko czekała Pani Jesień.
Skoczyła mi do gardła...
*
Wieczorem byłem jeszcze na koncercie IRA i PERFEKTU pod "M1". Oczywiście, z inicjatywy mojej lubej. Ja też nie stronię od tego rodzaju imprez, bo przecież grałem kopę lat na bębnach w różnego rodzaju formacjach i muzyka jest mi bardzo bliska.
Ech, wejść jeszcze raz kiedyś na estradę i poszaleć na garach...
.
***
06:16 / 18.10.2003
link
komentarz (4)
.***.
*...*
Ech, jaka szkoda że to już koniec października. Drzewa umierają stojąc, chociaż moje srebrne świerki na działce koło domu, ani myślą... Za to modrzew zrzuca igły, jakby go kłułu przez całe lato i dopiero teraz przyszła ulga. Dzikie wino, którego nikt przez te lata niebytności domowej nie sprowadził na dobrą drogę, wspina się w najlepsze po pniach i wygląda spoza świerkowych gałęzi, czy słońce jeszcze grzeje dość mocno.
Ale gdzie tam... Słońce też zmęczone całoletnią wędrówką, chowa sie zbyt szybko, żeby starczyło mi czasu na przygotowanie wszystkiego przed Wigilią.
Zimno i pusto w tych czterech scianach...
Ale ożywię ten dom.
Nadam mu kształt przez lata snutych marzeń, skrywanych w najgłębszych zakamarkach ogrodów, nierealnych wyobrażeń o swoim własnym domu.
I przyjdzie wiosna...

.***.
*...*
21:48 / 15.10.2003
link
komentarz (4)
***
.



Trafiony... zatopiony....


KUPILIŚMY !!!


.
***
07:33 / 14.10.2003
link
komentarz (2)
***
.
Wczoraj był trzynasty...
Może dlatego miałem taką chandrę...
A miałem taki napięty dzień, że sam nie wiem jak to wszystko przeżyłem.
Ale przeżyłem i dobrze.
Dzisiaj zapadnie życiowa decyzja.
Jestem zdecydowany w 99,99%.
Czy to dużo, czy mało?
I dużo i mało...
A może w sam raz?
Myślę...
że...
decyzja...
będzie...
trafna...
.
***
08:53 / 13.10.2003
link
komentarz (2)
***
.
Zanim wprowadzę się do własnego domu, minie jeszcze trochę czasu.
Na początku będzie wielka radość i zauroczenie wszystkim.
Znam to.
To tak jak z nową zabawką w czasach dzieciństwa, jak z nową dziewczyną w czasach młodości, jak z nowym samochodem...
Zabawką się cieszymy, dziewczynę kochamy, samochód polerujemy trzy razy dziennie.
Później zabawka idzie w kąt, dziewczyna staje się żoną, samochód zaczyna nawalać...
Zabawka się znudzi z czasem, do żony się przyzwyczajamy, samochód zmieniamy na nowy...
Ale życie płata różne figle.
Może być też zupełnie inaczej - i wtedy daje nam to dużo do myślenia... do zabawki się przyzwyczajamy, samochód się znudzi, żonę zmieniamy na nową...
***
Poznamy ten dom, znajdziemy w nim swoje miejsca, swoje kąty w których lubimy przebywać, skrywać się czasem przed samym sobą, obrastać w znajome zapachy i pajęczyny, patrzeć jak rosną drzewa, kochać wiosny i jesienie, lata i zimy .
Dom stanie się z czasem naszym miejscem powszednim, jak chleb, którego kiedy nam brakuje, jest czymś pożądanym a kiedy mamy go na co dzień, ślizgamy się po nim wzrokiem...
Zrośniemy się z nim, zestarzejemy... i tylko będzie między nami ta różnica, że dom ktoś odmaluje, wyremontuje, naprawi dach... a nas niestety nie da się odrestaurować...
A w następnym wcieleniu, będziemy mijać ten dom obojętnie, bo nie będziemy już pamiętać iż był to nasz dom. Czasami może coś nam się przypomni, błyśnie jakieś światełko, ale machniemy tylko ręką i pójdziemy dalej...
A dom będzie pochylał się coraz bardziej i bardziej... aż pójdzie za nami...w zapomnienie... i powstanie nowy dom... Bo taka jest kolej losu i takie jest życie....
Domy przeżywają nas zawsze...
I tu nie będzie trzech gwiazdek i kropki...
Będzie kreska -------------------------------------- jak skończony zapis elektrokardiogramu...
Bo takie jest życie...
Może zbyt dzisiaj refleksyjne???
---------------------------------------------------------------------------------------------------------*
19:40 / 12.10.2003
link
komentarz (1)
***
.
Dzisiaj, jak codzień wstałem rano. A tu niespodzianka... nlog error... no cóż, nie będę dzisiaj porannym wpisywaczem, będę pismakiem wieczornym...
***
Po obiedzie pojechaliśmy z Danusią pokazać klientom dom w Mucharzu. Napalili się na niego jak szczerbaty na suchary. Podobał się. Dałem im tydzień do namysłu za zaproponowaną cenę, ale mam drugiego klienta który mieszka w Austrii i przyjechał na miesiąc. Też chce zobaczyć.
***
Wogóle, to się trochę boję, bo wszystko idzie jak po sznurku. A mnie przecież nigdy tak nie szło... Zawsze musiałem walczyć o każdy grosz, o każdy dzień szczęścia, o namiastkę stabilizacji życiowej... Czyżby fatum zapomniało o mnie? Tfu, na psa urok... żeby nie zapeszyć...
.

***


06:36 / 11.10.2003
link
komentarz (0)
***
.
Jaki ja jednak jestem "symetryczny"...
Zawsze - trzy gwiazdki, kropka, tekst...
Nawet na nlogu symetryczny jestem taki.
Ale mam to już chyba we krwi. Czasami próbowałem się kontrolować. Ale długopis leżący na biurku, odchylony 3mm w lewo od prostej krawędzi biurka doprowadza mnie do nieustannej checi poprawienia go... I poprawiam... Muszę! On nieustannie przyciąga mój wzrok... Wręcz mówi do mnie "specjalnie się tak ułożyłem, żeby cię denerwować - no, popraw mnie..."
- Czekaj pisaku jeden... nie poprawię cię - myślę...
Ale on już nie mówi, on już krzyczy:
- Zaburzam całą twoją symetrię... no, popraw mnie...
I poprawiam - przegrywam ze zwykłym długopisem.
Co za MaRUDA z tego pisaka... Co za PISAK z tej MaRUDY... 8 wpisów, z tego trzy klony... heh, dość niesymetrycznie jak dla mnie...ale, ale... 3x2=6 a to już jest symetria... :-,0)
.
***
P.S. - I znów - kropka, trzy gwiazdki (a wolę cztery, zwłaszcza na koniaku...,0)
Acha, a z tym przystojniakem, to tylko takie żarty...zupełnie subiektywne odczucia...
06:43 / 10.10.2003
link
komentarz (8)
***
.
Jak bardzo wiele rzeczy może się wydarzyć w ciągu jednego miesiąca, w ciągu jednego tygodnia lub w ciągu jednego dnia...
W ciągu miesiąca sprzedałem mieszkanie.
W ciągu tygodnia dowiedzieliśmy sie o możliwości kupna domu.
W ciągu jednego dnia podjęliśmy decyzję.
Kupujemy!
*
Wczoraj cały dzień padał deszcz.
Samochody używane, zawsze kupowałem w deszcz, bo wtedy najlepiej widać, czy podłoga nie jest dziurawa i czy jest sucho wewnątrz.
Myślę, że używane domy, powinno się też kupować po deszczu.
Widać wtedy czy np. dach nie przecieka itp.
Byłem, widziałem, nie przecieka.
Obejrzeliśmy z Danką jeszcze raz na spokojnie cały dom i podjęliśmy decyzję.
Kupujemy!
Może nie jest to dom moich marzeń, ale...ileż możliwości otwiera sie teraz przede mną...
No cóż, pożyjemy - zobaczymy...
.
***

07:40 / 09.10.2003
link
komentarz (0)
***
.
Oczywiście, zapomniałem powiedzieć o domu w Mucharzu.
Dom w tym układzie, musi iść na sprzedaż.
No bo po co mi dwa domy? Przy jednym będzie dość roboty.
Szkoda, bo okolica wyjątkowo piękna a sporo pracy i serca włożyłem w ten domek.
Zainteresowanym podaję adres internetowy, pod którym można przeczytać i obejrzeć parę fotek.
http://red_ford.w.interia.pl
.
***
06:40 / 09.10.2003
link
komentarz (0)
***
.
Wychodzi na to, że jestem jednym z pierwszych, codziennych porannych wpisywaczy nlogowych.
Nie licząc oczywiście "nocnych marków" którzy wpisują sie o 2:01 w nocy.
Ja jestem raczej skowronkiem, więc chodzę spać wcześnie i wcześnie wstaję.
Ma to swoje "zady i walety" - jak mawiał pewien mój kolega przestawiając słowa na zasadzie słynnej w latach siedemdziesiątych zabawy słownej "gra półsłówek".
Wady ma to takie, iż np. nigdy do końca nie oglądnę żadnego filmu w telewizorni i znam ich całą masę do połowy.
Nie możemy też się z Danką spotkać w łóżku, bo jak ja śpię, to ona ogląda, lub zawzięcie gra w scrabble internetowe na "kurniku", a jak rano wstaję, to ona śpi, bo ma dziewczyna spanie jak mało kto...
Gdyby nie musiała iść do pracy i wykonywać pewnych prac domowych, przespała by pewnie cały tydzień...
Zalety ma to natomiast takie, że jak rano wstaję, to mam świety spokój, wszyscy w domu śpią a ja mogę sobie poserfować po necie ile dusza zapragnie.
Troje maniaków komputerowo - internetowych w domu, to jednak za dużo jak na jeden komputer.
Acha, cały czas dyskutujemy zawzięcie nad kupnem domu bo decyzja musi być podjęta w tym tygodniu, a to tylko jeszcze trzy dni...
.
***
17:21 / 08.10.2003
link
komentarz (0)
***
.
Chyba to kupię.
Rajcują mnie dwie rzeczy.
1.Ogród.
2.Możliwość otwarcia przy domu własnego businesu.
"Tralalala" - moja wierna czytelniczko - dziękuję Ci za podpowiedź...
.
***
07:25 / 08.10.2003
link
komentarz (1)
***
.
Wczoraj, niespodziewanie pojawiło sie pole do popisu.
W prznośni a zarazem z dosłownym tego słowa znaczeniu.
Otóż, pojawiła sie sznsa na kupienie domu koło Krakowa.
Może "domu" w tym wypadku to brzmi zbyt dumnie, bo jest to parterowy domek o powierzchni ok. 80-100 m2, budowany w latach 50-tych i w dodatku drewniany, ale po kapitalnym remoncie, ocieplony, w środku wyłożony regipsem, nowe podłogi, łazienka - no, tylko wchodzić i mieszkać. Działka 8 arów. Na zewnątrz biały siding, co mnie troche martwi, bo wolał bym tynk akrylowy. Zupełnie inaczej by to wygladało...
Góra do adaptacji, można wykroić ze dwa pokoje z kuchnią...
I teraz dopiero mam zgryz...ba za niewielkie, jak na okolice Krakowa pieniądze....
Kupić - nie kupić.....
Rzucić monetą?
Iść do wróżki?
Zdać się na intuicję?
I wychodzi na to, ze jak nie ma pola do popisu, to jest problem i jak jest pole do popisu, to jest jescze większy problem... Ot, co...
.
***
07:31 / 07.10.2003
link
komentarz (0)
***
.
O czym tu dzisiaj napisać?
Nic takiego się nie wydarzyło, żeby pisać o tym publicznie, sarkastycznie, lirycznie lub zupełnie prozaicznie.
Nie mam zamiaru popełniać wpisów w rodzaju "pojechałem do hipermarketu po buraczki na zupę".
Zupa jest zbyt prozaiczna na wpisy.
Buraczki zresztą też.
Nawet na prozaiczne wpisy.
Są zbyt...
Ale jeżeli nie mam o czym pisać, to znaczy że niczego nie przeżywam.
A jeżeli niczego nie przeżywam, to znaczy że wegetuję.
A czy wegetacja jest stanem w którym można trwać dłuższy czas?
Nie sądzę...
Ale z drugiej strony, żeby działać, trzeba miec pole do działania.
A czy ja mam pole?
Nie mam.
Ani do działania, ani do popisu, ani ornego...
I tu jest pies pogrzebany...
.
P.S. - no, chyba że biopole...
.
***
07:36 / 06.10.2003
link
komentarz (0)
***
.
Znów jest ciemno. Bardzo jest ciemno - napisał w nlogu pewien mój wirtualny znajomy, który od wczoraj miał nie być już wirtualnym znajomym, tylko rzeczywistym znajomym, z krwi i kości, realistycznym bardzo, znajomym artystą miał być.
Ale z powodu pewnego "araczku" który dziobał od rana, dla przywrócenia się do tego świata, nie dotarł tam, gdzie dotrzeć powinien i dalej jest tylko wirtualnym znajomy, zdjęciowym znajomym internetowym...
Odpuścił sobie też wszystkie grzechy, bo odpuścić je sobie mógł i teraz jest czysty jak łza...
A ja nie mogę tego zrobić, bo nie mam takich zdolności jak on, a poza tym nie mogę tego zrobić bo w takie rzeczy nie wierzę. A żeby zrobić coś takiego, niestety, trzeba wierzyć. Bo wiara czyni cuda i on uczynił ten cud...
I gdzie tu sprawiedliwość...?
.
***
07:25 / 05.10.2003
link
komentarz (1)
***
.
wniedzielęogodzinie7:22
piszesiędośćkiepskozwła
szczajaksięmamałegokaca
iwgłowiepustkęichciałob
ysiępowiedziećdużoatapu
stkawgłowietojestjakwy
kasowanycałymateriałztw
ardegodyskumojegomózguj
akznaleśćprogramdoodzys
kaniadanych????????????
.
***
21:29 / 04.10.2003
link
komentarz (1)
***
.
Miewałem zawsze prorocze sny...
Prorocze i zarazem katastrofidtyczne...niestety...
Śnią mi się ostatnio znajomi, w różnych, bardzo dziwnych, i nieprzyjemnych dla nich sytuacjach...
Oby się te sny nigdy nie sprawdziły...
Ale a'propos snów. Bardzo często mam takie wrażenie, będąc w konkretnej, realistycznej sytuacji i robiąc coś bardzo konkretnego i realistycznego, wiem, że już to kiedyś przeżyłem... Że byłem w takiej, identycznej sytuacji...
W innym życiu? W innym wcieleniu? W przeszłości?

Np: idę ulicą Szewską w Krakowie, i wiem co za chwilę się stanie... Spotkam dziewczynę w czerwonej sukience... I spotykam...
Czy to jest normalne?
Czy wam też się to zdarza?...
.
***

21:21 / 04.10.2003
link
komentarz (0)
***
.
Hmmm... dlaczego właściwie red_ford? Bo ani Robert, ani podobny... Ale rzeczywiscie miałem kiedyś czerwonego forda sierrę, który dawał mi równo popalić, bo palił 17 litrów na setkę i w żaden sposób nie dało się go wyregulować...Ale sentyment pozostał...
A poza tym red_ford, to fajna zbitka słów, co?
.
***

09:30 / 04.10.2003
link
komentarz (3)
***
.
Jak łatwo jest kurzyć takiego faceta jak ja...
Oczywiście może to zrobić tylko kobieta...
Wystarczy jedno słowo...
Ech, życie... Ech, kobiety...
.

***

06:26 / 04.10.2003
link
komentarz (0)

***

Było tak:
O piątej pietnaście zadzwonił budzik. Budziki o piątej piętnaście w sobotę, nie są zbyt lubiane. Powiem więcej. Budziki nie są lubiane wogóle. Ani o piatej pietnaście, ani o siódmej czterdzieści trzy. Chociaż dla mnie, to budziki mogą wcale nie istnieć. Ja budzę się intuicyjnie. Pomyślę sobie wieczorem, że wstanę jutro o szóstej zero zero i właśnie o szóstej zero zero się budzę. Taki budzik w głowie.
Ale dzisiaj zadzwonił budzik, i to też nie taki zwyczajny ze wskazówkami i cyferblatem, ale taki w komórce. Telefonicznej.
Dzwonił i dzwonił, a ja nie wiedziałem czy to telefon z rana od znanej osobistości, która chce mi zaproponować intratne stanowisko w rządzie o piatej pietnascie w sobotę, czy to czas wstawać i jechać z Danką na giełdę kwiatową...
Ale przypomniałem sobie, że w rządzie znam najwyżej trzy osoby i że żadna z nich nie wstaje o piątej pietnaście w soboty, więc chyba to czas na giełdę...
I tak było...
A jednak szkoda, że to nie ktoś z rządu naszego powszedniego daj nam dzisiaj i nie wódź nas na pokuszenie.... amen...
***



.
10:42 / 03.10.2003
link
komentarz (1)
***

Obudziłem sie rano - patrzę, a tu już piątek.
Jak ten czas leci...
Ale słoneczko świeci, po wczorajszym deszczu ani śladu. Dobrze jest...
Wziąłem się za kosztorys oczyszczalni scieków w Koniecpolu.
Dlaczego człowiek musi robić to co musi, a nie to co lubi?
No własnie, dlaczego...???
Otóż sytuacja życiowa go do tego zmusza. Tak.
Powinno być tak: jak ktoś lubi piec chleb, to niech zostanie piekarzem, jak ktoś lubi kopać rowy, to niech zostanie kopaczem...
A tu wszystko w Polsce przewrócone do góry nogami...
Inżynier mechanik sprzedaje pietruszkę na Kleparzu, bo nie ma dla niego zajęcia w zawodzie, kierownikiem administracji osiedla jest człowiek z zawodu szewc, bo miał "plecy" i sobie załatwił pracę. A że nie zna się na tym kompletnie? A kogo to obchodzi?
Czy nasi posłowie i senatorowie znają się na polityce?
Myślę że wątpię...
A posłują i senatorują sobie do woli...
Ja to najbardziej lubię grać na perkusji, pisać scenariusze filmowe, wiersze, teksty piosenek...
A muszę robić te cholerne kosztorysy, żeby przeżyć...
Eee, słabo to wymyślone, słowo daję...
Muszę coś wymyślić, żeby to zmienić. A że myślenie podobno ma kolosalną przyszłość....Więc myślę...
***

.
18:31 / 02.10.2003
link
komentarz (0)
***
Czwartek 18:40. Ale lunęło nad Krakiem. Leje żabami, słowo daję...
Z tymi żabami to jest tak: byłem parę lat temu na wakacjach koło Szczecinka (zachodniopomorskie,0) i jechałem sobie do swojego domku, a lało jak fix. Patrzę, a tu na poboczu stoi jakas bidula i macha łapką... No to stanąłem, bo co ma dziewczę moknąć...
Wsiadła, a ja do niej "ale leje żabami"... To ty z Krakowa? - ucieszyła się - ja też... Tylko u nas tak mówią... No fakt, chyba tylko u nas...

Właśnie wróciłem z Koniecpola. Ten Koniecpol, to tak naprawdę żaden koniec pola, a nazwa to chyba od Koniecpolskiego, który tam był kiedyś właścicielem. Ale to także zaden koniec Polski, zaledwie pod Częstochową.

A tu leje i leje...

No, udało się jakoś wrócić przed deszczem, bo nie bardzo lubię w deszcz jeździć samochodem. Już wiem dlaczego miałem wczoraj "doła". To na zmianę pogody. Ciśnienie spadało, a ja jestem strasznym aeropatą, jak tylko "idzie na zmianę pogody" to mnie się też zmienia ... nastrój.

Mówią, że jak w górach wieje halny, to górale piją na umór a potem się wieszają... Ze mnie góral żaden, więc się wieszać nie będę. To bardzo żałosny widok, wisieć tak sobie i machać nogami nad ziemią.... Fuj... bardzo nieestetyczne!

A tak wogóle, to mam już o wiele lepszy nastrój, nawet "tralala" się do mnie usmiechnęła w jednym jedynym komentarzu, którym zaszczycili mnie odwiedzający nlogowicze...

Może jutro będzie jeszcze lepiej? Kto to wie. Ale tak myślę. A mówią że myślenie ma kolosalną przyszłość... Więc myślę...i jestem...
***
08:28 / 02.10.2003
link
komentarz (1)
***
Przejżałem dzisiaj, to co napisałem wczoraj i trochę sie przestraszyłem. Bo wyszło na to, że wczoraj miałem "doła", czy coś takiego... A nie powinienem. Doły nic nie dają. To znaczy dają o tyle, że człowiek sam się wpędza w stan, z którego trudno się potem podźwignąć. Wpędzanie samego siebie w "doły" nie ma więc sensu. Pomyślałem sobie - przecież są inni, którzy mają znacznie gorszą sytuację niż ja. A podobno nie ma sytuacji bez wyjścia. I podobno jeszcze, że z każdej sytuacji są dwa wyjścia. No więc pierwsze wyjście z mojej sytuacji jest takie: nic nie robić, nie mieć zmartwień, chłodne piwko w cieniu pić... a drugie: wziąść sie w garść i szukać wyjścia z "doła" za wszelka cenę. I chyba pójdę tym drugim tropem... Bo podobno nie ma sytuacji bez wyjścia... Acha, i jeszcze "myślenie ma kolosalną przyszłość". Więc myślę...
***
15:49 / 01.10.2003
link
komentarz (0)
***
Gdybym był tam, gdzie mnie nie ma, to bym nie był tym kim jestem... pomyślałem sobie... A że mnie nie ma tam gdzie powinienem być, to nie jestem tym kim być powinienem...
Właśnie, a kim powinienem być w tej chwili? Na pewno nie tym kim jestem.
Bo ten kim jestem, nie przystaje do obecnej rzeczywistości. Trochę staroświecki i zasadniczy w pewnych kwestiach. Taki się nie uchowa w tym świecie...
Firma padła, mieszkanie trzeba sprzedać, bo komornicy sciągną spodnie przez głowę, za nie swoje długi które trzeba spłacić...Cholera... Polska sprawiedliwość? A co to takiego???
Zaczynać wszystko od nowa? E, nie... nie opłaca się... Wegetacja? To nie dla mnie... Ale jak dalej żyć???
Pytanie retoryczne w zasadzie i nie oczekuję na nie odpowiedzi.
Dzisiaj jest pierwszy październik. Pięćdziesiąty trzeci w zasadzie ten październik jest, ot co, a nie pierwszy. I pustka w głowie... Chyba pierwszy raz po pięćdziesięciu dwóch razach. Ale nic to... Czuję, że coś wisi w powietrzu. I będzie dobrze... Tak myślę... A myślenie ma kolosalną przyszłośc podobno. Podobno... Ale czy naprawdę? Bo jeżeli tak, to myślę....
***