21:33 / 03.03.2004 link komentarz (4) | Hmm chyba jestem outsaider'ką. Nie rozmawiam z ludźmi z mojej grupy, bo jakos jakby nie ma o czym, izoluję się, nie mam ochoty poznawać ich bliżej niż zdawkowe "cześć" wypowiedziane gdzies w biegu na korytarzu, lub pożyczenie xera z zajęć na których mnie nie było. Znam ich juz jakby nie było drugi rok.. i jakoś od samego początku mam taki uraz (?,0), odrazę(?,0) do nich. Może poprostu nazwę to brakiem zainteresowania ich sprawami i wtrącaniem się do nich. Bo niby po co? A dlaczego? W zasadzie to sama nie wiem... Nie bawi mnie jakoś myśl o spotkaniu "pseudo-przyjacielsko-grupowym" i gadanie o dupie Maryni, która w zasadzie prowadzi tylko do jednego Z KIM WARTO SIĘ "ZAQMPLOWAĆ" BO PRZYNIESIE MI JAKIEŚ KORZYŚCI? Wole posiedzieć w pokoju i zająć się tym co lubię, co mnie bawi... i nie udawać, nie robić miłej miny, nie udawać zainteresowanej gadką i nie prowadzić jej na siłę. Kiedyś chyba byłam inna.. Ale od jakiegoś czasu coś się zmieniło, na tyle, że sama zaczynam to zauważać. I może to dobrze...?
____________________ |