sarah // odwiedzony 276356 razy // [technics1200 szablon nlog7 v01f beta] // n-log home
pokaż: ostatnie 20 | wszystkie z tego miesiąca! (0 sztuk) | wszystkie (856 sztuk)
20:40 / 04.06.2004
link
komentarz (2)
Piatek

No, narzekalam wczoraj, ze sie nic nie dzieje, tak? No to mam. Znowu sie popstrykalismy z I. Najpierw poszlo o jego aplikacje o prace. Pisal ja juz trzeci dzien, ja zagladalam przez ramie. Patrze, patrze, a tam taaaaaki elaborat na co najmniej 10 stron:

- hm.. cos to piekelnie dlugie. Myslisz, ze komus sie bedzie chcialo czytac? Moze jednak krocej powinno byc?
- (z ironia i zdenerwowaniem w glosie odpowiada,0) - chcesz powiedziec, ze lepiej ode mnie znasz wymagania na stanowisko, na ktore aplikuje!?
- nie, ale wiesz, sama tez pisalam w zyciu kilka aplikacji o prace, poza tym przyjmowalam ludzi do pracy i czytalam ich CV, listy motywacyjne.. i na podstawie swojego doswiadczenia moge ci powiedziec, ze jak jest elaborat na wiecej niz 2 strony, to nikomu sie nie bedzie chcialo tego czytac.
- ja w swojej pracy potrzebuje writing skills i to ma za zadanie udowdnic, ze je posiadam
- writing skills w pracy inzyniera???
- (z politowaniem i zirytowaniem,0) - w swojej pracy kontaktuje sie z klientami, musze pisac emaile, dokumentacje, prezentacje
- no tak, ale to nie writing skills... normalna umiejetnosc pisania.. writing skills to sa potrzebne pisarzowi, dziennikarzowi, felietoniscie etc.

Bomba numer jeden, napiecie wzroslo. No ale nic, wrocil do pisania. Skonczyl, przysiadl sie do mnie i wzial do reki ksiazke ktora czytalam. Jak raz miala w tytule "panna" ale nie po angielsku (oryginal tez nie byl angielski,0) a ja zle przetlumaczylam panna, bo mi sie uzycie miss z mrs. popierdolilo. On mi na to, ze zle. Ja po zastanowieniu, ze byc moze zle, ale to dziwne, bo nauczycielka od angielskiego namietnie nas (dziewczyny,0) tytulowala mrs. i ja w zwiazku z tym nie wiem juz nic i jestem skolowana, formalnie jednakowoz sa 3 mozliwosci:
- ja zle zapamietalam
- nauczycielka zle uzywala tego tytulu
- I. nie ma racji,
przy czym mozliwosci numer trzy jest najmniej prawdopodobna.

I tu nastapila bomba numer dwa, poniewaz I. uznal, ze to jego obraza, ze ja "attack his credibility" i tak dalej. Dyskusja, wcale nie najmilsza, do drugiej w nocy.

On sie upiera przy swoim, ja przy swoim. On twierdzi, ze taki sposob formulowania watpliwosci to bezposredni atak na kogos, ze w tej kulturze nikt tak nie robi, ze to "rude" i powinnam to koniecznie zmienic. Ja mu na to, ze nie widze nic zlego w sugerowaniu, ze ktos moze sie mylic albo nie miec racji i powiedzeniu tego wprost. I tak w kolo macieju.

No i badz tu czlowieku madry. Ja osobiscie sadze, ze on jest mocno na tym punkcie przewrazliwiony; on sadzi, ze ja cierpie na "lack of social skills" oraz mam w dupie uczucia innych ludzi. No i kto ma racje?
Ja jestem w stanie pewnych rzeczy po prostu nie mowic, ugryzc sie w jezyk w odpowiednim momencie, ale sposobu wyrazania sie i formulowania mysli nie zmienie, bo to jest czesc mnie i mojej ekspresji po prostu, poza tym zloty jezyk dyplomacji (zwany potocznie owijaniem w bawelne,0) mie brzydzi doglebnie.
On uwaza, ze to ja powinnam sie zmienic, zeby sie dostosowac do norm panujacych w hamerykanskiej kulturze; ja uwazam, ze skoro WIE, iz w ten sposob sie wyrazam i nie jest moja intencja obrazanie go, to powinien po prostu sie przyzwyczaic i to zaakceptowac.

No i dupa, impas.
Niech to wszystko szlag trafi.