10:05 / 16.06.2004 link komentarz (2) | Poniedzialek, cd.
Ah. zadzwonila pani posredniczka i zaproponowala mi taka sama prace, jaka robilam w piatek, w tej samej firmie. Za taka sama stawke, niestety. Ten rzut bedzie do konca tygodnia.
Coz. Dostane zawrotna sume $320, doprawdy.
Niestety, nie za bardzo mam wyjscie. Lepsze to, niz siedzenie w domu, innej oferty nie mam na horyzoncie.
Przestroga dla tych, ktorzy nie wiedza jeszcze, na czym polega praca via temp agency: na zdzierstwie. Podpisuje sie umowe, ze w sprawie wyplaty i czegokolwiek dotyczacego pracy rozmawiac sie bedzie wylacznie z przedstawicielem temp agency. To oni podpisuja kontrakt z docelowym klientem, im klient placi bezposrednio - domyslam sie, ze przy mojej stawce zgarniaja co najmniej drugie tyle.
Warunki niemalze niewolnicze - bo oni ciagle od mojego przepracowanego czasu zgarniaja kase - a nie tylko jednorazowa oplate za fakt znalezienia komus pracownika. Nieodmiennie kojarzy mi sie taki uklad z ukladem prostytutka-sutener, no ale coz.
Jak wiecej bezrobotnych niz miejsc pracy, to wszedzie sie tak zaczyna dziac, ze najwiecej zgarniaja ci, co sie bawia w posrednikow w znajdowaniu pracy. Nie tylko w Polsce taki bandytyzm odchodzi...
Przy czym przy takim systemie ja dostaje kase na reke, zadnego ubezpieczenia, zadnego nic. W piatek moga mi powiedziec, ze znalezli kogos innego i dowidzenia gienia. Przy zalozeniu, ze pracowalabym 40 godzin tygodniowo i 4 tygodnie w miesiacu, dostalabym $1600, co jest suma nie wystarczajaca, zeby sobie oplacic jakies rozsadne locum, samochod, benzynke, zarcie i zeby jeszcze starczylo na ubezpieczenie (a i tak juz wiem, ze nie bede pracowac 40 godzin tygodniowo).
Ludziom sie wydaje, ze w USA latwo zyc... a prawda jest taka, ze latwo tym, ktorzy maja koneksje, znajomosci, wywodza sie z bogatej rodziny albo maja niesamowitego fuksa i udaje im sie awansowac z pozycji zwyklego fizola albo biurwy z pensja paru dolcow za godzine...
Tak, wiem, powtarzam sie.. ale calkiem inaczej sie to widzi, jak czlek czyta w ksiazkach albo slyszy od kogos, a inaczej, jak sie to przerabia na wlasnej dupie. |