20:59 / 14.08.2004 link komentarz (3) | Sobota
No to siedze w domu i w zwiazku z tym nalezy sie spodziewac tutaj wielu notek.
Notka pierwsza: opowiesc z zycia wzieta na temat funkcjonowania amerykanskiej sprawiedliwosci w wydaniu sadow rodzinnych.
Byla sobie kobieta, Polka, ozenila sie z obywatelem amerykanskim (chociaz tez polskiego pochodzenia). Maz od czasu do czasu ja bijal, bo byl abusive. Zaszla w ciaze, zdecydowala sie urodzic... maz ja pobil i wyrzucil z domu.
Rozwiodla sie. Ex maz przez osiem lat sie w ogole nie interesowal dzieckiem, nie korzystal z naleznych mu wizyt (ona miala opieke nad dzieckiem), nie dzwonil, alimentow nie placil... jej to w sumie zupelnie nie przeszkadzalo - do czasu.
Dnia pewnego wziela synka i pojechala do Polski. jej blad, ze nie zawiadomila sadu (nie wiedziala wtedy, ze na wyjazd za granice z dzieckiem potrzebuje court order). Mezowi sie nagle odmienilo...
Po powrocie do USA zaraz na granicy zgarneli ja do pierdla, a dziecko oddali ojcu - facetowi zupelnie obcemu i nieznanemu. Dzieciak sie darl, plakal, ze chce do matki - ale kogo to obchodzilo. Matka, zeby wyjsc z pierdla, musiala zaplacic kaucje w wysokosci $50 000 i zdeponowac paszport. Zostala oskarzona o porwanie - notabene wlasnego dziecka. A to sprawa karna (felony).
Szczesciem w nieszczesciu jej ojczym (dosc zasobny czlowiek) zaplacil za nia kaucje i zaplacil za prawnika. Felony zamieniono na misdemeanor. Po roku ciagania sie w sadach dostala pol na pol opieke nad dzieckiem. Tydzien ona, tydzien ex maz.
Tak to sobie bylo, to status quo, ale pewnego dnia ojczym odmowil placenia ciezkich tysiecy dolarow. Odbyla sie rozprawa, w ktorej warunkiem zachowania status quo bylo oddanie przez matke paszportu oraz zaplacenie znowu tego samego bondu (uplynely juz dwa lata). Matka nie zaplacila, bo nie miala z czego i w ten sposob stracila widzenia z dzieckiem.
Wniosla (juz sama) sprawe do sadu o zniesienie bondu. Przytoczyla opinie bieglej psycholozki, ze dziecko potrzebuje matki a ona nie ma zamiaru nigdzie go porywac, oraz ze nie ma juz pieniedzy na bond.
Niestety, nie miala tez kasy na prawnika... za to jej ex mial. Prawnik exa wystosowal pieknie brzmiace oswiadczenie do sedziego w ktorym klamal, jakoby ona posiadala $200 000.00 i nosila sie z zamiarem porwania dziecka - bo odebrala paszport (odebrala, bo musiala zalatwic jedna sprawe z INS, ale pare dni pozniej paszport zwrocila spowrotem w depozyt). Jedyny swiadek, ktory mogl zeznawac na jej korzysc, odmowil zeznan bo "nie chce sie w to wszystko mieszac". Sedzia dal wiare szanowanemu prawnikowi...
A matka nie widziala swojego dziecka juz ponad miesiac. To nic, ze to niezgodne z konstytucja. Zeby udowodnic, iz prawnik exa klamal, musi wniesc sprawe do sadu, a nie ma pieniedzy na prawnika. I w ten sposob kolko sie zamyka.
Wniosek: masz szmal, sprawiedliwosc jest po twojej stronie. Nie masz - gon sie na drzewo. Ktos ma jeszcze jakies pytania?
|