07:40 / 16.08.2004 link komentarz (3) | Niedziela
I. wlasnie zadzwonil. Bawi sie znakomicie, wlocza sie po jakichs klubach, dyskotekach i bog wie gdzie jeszcze cala paczka brazylijskich znajomych. Rozradowany oswiadczyl ze.. rozwaza zmiane rezerwacji lotu powrotnego, z piatku na niedziele. W tym samym zdaniu powiedzial, ze za mna teskni.
Jakby grom z jasnego nieba we mnie strzelil po prostu. Juz wczesniej mialam watpliwosci i generalnie nie bardzo mi sie to podobalo, ale teraz...
Cale szczescie, ze faza wkurzenia przypadla na rozmowe z nim, a faza wycia na pozniej, inaczej to nie wiem, jakby bylo.
Najpierw sie zdziwil a potem stwierdzil, ze jest mu przykro, ze ja jestem smutna. Kurwa, on po prostu tego najwyrazniej nie pojmuje albo juz sama nie wiem co.
Jak dla mnie to jesli ktos twierdzi, ze bardzo za mna teskni, a w tym samym czasie oswiadcza, ze chce zostac DLUZEJ z dala ode mnie, to cierpi co najmniej na niemoznosc zdecydowania sie.
Byc moze ja nienormalna jestem - ale jesli za kims tesknie, to zrobie wszystko, zeby ta osobe jak najszybciej znow zobaczyc; jesli sie dobrze gdzies bawie i chce zostac dluzej - to znaczy, ze ta moja tesknota jest taka... hm... bardziej z obowiazku. Prawda?
W kazdym razie wygarnelam od razu, co mi na watrobie lezy w mailu. Moze przeczyta w miedzyczasie a moze dopiero po powrocie.
Chuj mu w dupe. Byle jakos przetrwac ten tydzien... w piatek wraca A. i moze to bedzie pierwszy pozytyw...
Pojdziemy nachlac sie i zarwac jakichs facetow.... moze mi sie polepszy... |