21:35 / 24.09.2004 link komentarz (4) | Piatek
w sobote czeka mnie wstanie o 7.30 rano, zeby zdazyc na pierwsza klase pt. introduction to computer graphics. Od chalupy I. na glowny kampus troche jest - tak ze dwadziescia minut drogi, a jak dolicze do tego czas potrzebny na znalezienie wlasciwego pokoju, to bedzie ponad pol godziny. Mam miec trzy w jednym - dwa wyklady i lab za koleja, czyli cala sobota od dziewiatej rano do trzeciej po poludniou wylaczona z zyciorysu.
Potem dojda do tego jeszcze pracki domowe w postaci roznych projektow co tydzien. Jak do tego dodam pozostale dwie klasy z podobna czestotliwoscia projektow i labow, to ciesze sie, ze zrezygnowalam z tej czwartej klasy.
Wczoraj dostalam list z department of homeland security i przez chwile serce mi zamarlo: no tak, zawiadamiaja mnie, ze za dwa tygodnie dostane zielona karte czyli skladamy papiery rozwodowe a ja laduje gola dupa na bruku - wszak pracy jeszcze ciagle nie mam, za to doszly nowe wydatki w postaci szkoly a mauzonek ciagle nie splacil dlugow za zeby wobec czego wspolne konto wyczyszczone az milo ciagle i niezmiennie. Na szczescie okazalo sie, ze chca ode mnie tylko odciski palcow. Nie wiem co prawda PO CO, bo pobierali je juz dwa razy - wszystkie dziesiec - i NAPEWNO maja je w swojej bazie.. no ale co tam. Prosciej bedzie jak pojde i pobiora jeszcze raz, zamiast sie z nimi wyklocac i wyjasniac.
Co tam jeszcze. I. zaczyna kombinowac. Dzis oswiadczyl, ze planuje isc "w miasto" (znow) z T. i tymi samymi ludzmi, co ostatnio i czy nie mam ochoty isc. Powiedzialam, ze mam. Stwierdzil, ze co prawda wolalby sam, bo ostatnim razem w koncu z S. nie mial okazji sie widziec, ale doszedl do wniosku, ze pewnie bym sie wkurzyla, jakby dwa razy z rzedu sam sobie poszedl. Odpisalam grzecznie, ze tak, nie byloby to zbyt mile... a co sobie mysle...
.. to inna sprawa. Kiedy rozmawialismy o tym, to podal pomysl ow w bardzo zalukrowanej formie. Ze brakuje mu nieco wolnosci, ktora mial jak byl sam. Ze z pewnymi znajomymi chcialby sie sam spotkac beze mnie, bo to starzy przyjaciele, bo gadaja tylko po portugalsku (on wlada tym jezykiem) i tak dalej. Ze raz na jakis czas i nie ma w tym nic zlego. No pewnie - se mysle - sama tak mam wszak. Teraz jednakowoz wychodzi na to, ze bedzie to czesciej niz raz na jakis czas a ja jestem zabierana tylko dlatego (najwyrazniej), zeby juz calkiem mnie nie wkurzyc i nie zaogniac stosunkow. Ladnie.
Na szczescie coraz mniej mnie to obchodzi...
Fakt faktem, ze nie mam tutaj zbyt wielu przyjaciol, a juz zwlaszcza takich, z ktorymi moznaby sie wloczyc po knajpach cala grupa w sobotni wieczor. Powiedzmy sobie szczerze - nie mam takich znajomych. Przez ostatnie dwa lata malzenstwa bardzo sie wyalienowalam z jakiegokolwiek towarzystwa, a przez ostatni rok co nie pracowalam wiekszosc bylych znajomych z pracy sama sie dupa wykrecila. On sie tutaj urodzil, skonczyl szkoly i ma przyjaciol co sie znaja jak lyse konie na peczki. Dobra, chuj z tym.
Cale szczescie zaczyna sie szkola i mam nadzieje praca. Poznam jakichs nowych ludkow, bede miala mniej czasu i bardzo dobrze. Mniej mnie to cisnac bedzie.
A zreszta moze ja jestem przewrazliwiona i zbyt wiele sie spodziewam. Sama juz nie wiem....
Im dluzej o tym mysle, tym wieksza chujowizne mam w glowie. |