19:29 / 12.10.2004 link komentarz (4) |
postanowiłam pokolorować troszke mój swiat...
po dzisiejszym dniu-naturalnie prawie w całosci na terenie uczelni, bo nie moge powiedziec, ze na zajeciach...;) stwierdzam stanowczo, ze biurokracja jest nie do przyjecia...
nie wiesz kto komu szefuje, biedny studencina gania rezerwujac sale tam i z powrotem, by na finiszu sie dowiedziec, ze... sala jest, bo:
1. ten, kto na poczatku nie chciał udzielic zgody na zajecia w danych godzinch w danej sali - udzieli jej bez problemu, bo jego szefem jest prowadzacy zajecia...
2.prowadzacemu nie chce sie ruszyc z terenu wydziału...tzn.ok.200 metrów... mimo ze wszystko jest dopiete na ostatni guzik...
ech, to barwne, studenckie zycie...
na domiar wszystkiego chyba jestem skłonna potwierdzic pewne "obsesyjne" stwierdzenie;)... ale najpierw musze do konca usłyszec conieco na temt jego genezy i dokładniejszego znaczenia...;) |