2004.10.18 10:50:41 link
taaa
wspólne wyjazdy uczą...
uczą drugiego człowieka...
panika
"mi na tobie naprawdę zależy a tobie..."
informacja zwrotna
"dobrze wiesz że nie lubię tego mówić...i tego nie mówię... ale czy to co robię nie mówi ci nic? to że każdą wolną chwilę poświęcam tobie to mało tak?"
"nie nie... ale ty mnie unikałaś wczoraj i dziś..."
w piątek - zmiana stylu na porąbkowy - trzeba się było dostosować do grupy osób wchodzących w moje strefy, brak miejsca odosobnienia, pomijając toaletę...zawsze ktoś obok, dzielenie swojej osoby na 7 mniej więcej równych kawałków, kto chciał to brał, a on nie nauczony brać samemu, trzeba mu na tacy podać, okazywać się i swoje uczucia...
no to pił.. pił i był zmęczony i szybko się u-pił...
i poszedł do auta spać
no a w sobotę byłam zła, za to że chrapał w nocy jak już jednak ściągnęli go do domku, za to że spał w ciuchach, za to że było mi gorąco i pojawiły się objawy klaustrofobii, za to że to jemu się podaje jedzenie a on sam nie umie podać... za parę innych rzeczy.. za przyczepienie się do mnie jak rzep do psiego ogona, za to że pójdzie za mną w ogień...
za to ze jak chciała sobie sama przed domkiem posiedzieć to przylazł... zamiast umyć najpierw się i zęby...
no i rozmowa...
no i jego panika...
no i wyczuwalne drzenie rąk i trzęsący się głos
no i moje zakłopotanie co mu powiedzieć.. bo przecież nie jestem dobra w określaniu swoich uczuć
jego strach przed tym że mnie nie będzie...
to jest niezdrowe...
osaczenie
uwięzienie
okręcenie
siatką uczuć...
boję się że zacznę się dusić w tym...
no a w niedzielę...
przeprogramowanie - zarówno moje jak i jego...
zupełnie inny tor działania, zachowania prospołeczne...
ale ja nie wiem czy chcę mieć koło siebie człowieka który nie będzie umiał wybrać pomiędzy sokiem pomarańczowym a bananowym... i zawsze wybierze to co ja...
komentarz (2)

wszystkie notki

ostatnie 20

ostatni miesiąc