04:46 / 09.11.2004 link komentarz (0) | Na
grupie alumniow SUNa wywiazala sie wielce interesujaca dyskusja. Ktos stwierdzil, ze poszedl na interview do jakiejs-tam niewielkiej fimy (czytaj ponizej paru tysiecy pracownikow) i go uwalili motywujac to krotkim i tresciwym "too corporate".
No i zaczela sie jazda. Najpierw pozytywy o SUNie, pracownikach i wylewanie pomyj na startupy. Ze za malo placa, ze wymagaja czynnosci ponizej godnosci, ze nie szukaja ludzi wyspecjalizowanych i naprawde dobrych w tym co robia.
Czytalam, czytalam i po jakichs piecdziesieciu postach szlag mnie trafil i wywalilam, co mialam na watrobie: opisalam przyklad z Cobalta paru osob, co to zostaly zatrudnione a przedtem w SUNie pracowaly. Otoz programisci Ci Wielcy nie umieli sobie nawet zainstalowac systemu operacyjnego na wlasnej maszynie ani tez doinstalowac srodowiska programistycznego... o umiejetnosci wspolpracy z innymi juz nie wspominajac.
Bo w SUNie takie rzeczy to dzial IT robil i oni raczek se kalac nie beda. Jedna taka mocna miala napisac drivera do czegos tam, w sumie prosta sprawa. Nie mogla urodzic tego drivera przez miesiac caly. Moj (podowczas jeszcze) mauzonek sie wkurwil bo akurat od tego zalezala jego robota i oswiadczyl szefowi developerow ze on ten driver napisze w ciagu dwoch dni, ale pod jednym warunkiem: ze jak juz skonczy i bedzie toto dzialac bez zarzutu, to ja zwolnia.
Wobec daleko posunietego aplauzu reszty programistow szef sie zgodzil no i zaklad przegral a panna wyleciala z roboty.
Tego oczywiscie juz na grupie nie napisalam, wszystko zreszta w slowach oglednych i kulturalnych. I co.
Pare osob sie odezwalo na priv z komentarzem, ze bardzo dobrze okreslilam problem!
Buahahahaha.
ktos jeszcze dorzucil, ze duzo by sie zmienilo jakby Scotta McNeally wywalic :)))
|