06:39 / 04.12.2004 link komentarz (0) | No i tak:
jest piatek wieczor, siedze sama w apartamencie u I. bo on sie wybral w miasto znow.
Fakt, ze zapowiedzialam, ze bede musiala sie po pracy udac do kolezanki z zajec (zgodzila sie uzyczyc mi swojego Illustratora CS) i dokonczyc ten projekt - byle jak, ale dokonczyc.
Fakt, ze zapowiedzial wczesniej, ze wyjdzie gdzies.
Ale jednak pozostaje smutek - bo akurat dzis chcialam, zeby mnie przytulil, pocieszyl - po prostu zostal ze mna. Co z tego, ze wszystkie znaki na niebie i ziemii wskazywaly ze. Nie jestem robotem i miewam emocje, ktore nijak jak widac (czasami) nie ida w parze z wyliczeniami i spodziewaniami.
Tak, spodziewalam sie, ze zrezygnuje z wyjscia z kolegami i zostanie ze mna. Podszedl do tego w sposob zimno-matematyczny: pol zeszlego tygodnia bylismy razem ze soba, tylko my; ten weekend spedzimy razem wiec nie mam sie praktycznie o co czepiac. Bo on chce zachowac balans i mysli, ze to zdrowe.
Matko. Pierdolony wykalkulowany inzynier. Juz zdaje sie na to narzekalam wczesniej, nie?
Sama nie wiem co lepsze. Idealow nie ma, niestety. Ksieciow z bajki tez nie. Ani bialych koni, zbroi i takich tam. Jest za to cynizm albo egzaltacja albo niezrownowazenie psychiczne i cala masa innego gowna.
I zimno na zewnatrz, i zimno w srodku. |