Co za dzien co za dni.
W niedziele wieczor wrocilem z Warszawy, bynajmniej nie jestem z tego faktu zadowolony, bo w Wawie w swietnym towarzystwie Asi bylo bardzo milo, no ale jak kazdy weekend tak i ten sie skonczyl. Poza tym to co dobre nigdy nie trwa wiecznie, taka dosc dziwna regula, ktora mnie zawsze dobija ale zapewne nie tylko mnie.
Jesli chodzi o wyjazd do Wawy to nie bede sie tutaj za bardzo rozwlekal na ten temat poniewaz to co chcialem to powiedzialem Asi jeszcze w Warszawie. Podsumowujac w telegraficznym skrocie to Warszawa absolutnie mnie nie kreci, trzeba pokonywac jakies chore duze odleglosci i ciagle czekac na autobus. Generalnie w Wawie zobaczylem to co chcialem zobaczyc, spotkalem sie z ludzmi z nloga i jestem z tego faktu bardzo zadowolony. Praga jako stolica bija Wawe o stokroc razy. Oczywiscie jestem tez bardzo zadowolony, ze w koncu poznalem Asie na zywo :) Jesli chodzi o Asie to nie bede jej tu obgadywal, napisze tylko, ze to wspaniala kobieta... szkoda ze takich kobiet znam tylko kilka, mimo iz znam dosc sporo kobiet.
Wyjazd do Warszawy mial tez swoje zle strony, ale o tych zlych stronach wiedzialem jeszcze zanim wyjechalem. Oczywiscie te zle strony to pojawily sie dopiero po powrocie, ale coz takie zycie...
Wczoraj jakis dziwny dzien, od wczoraj mam wielka ochote komus przypierdolic, na szczescie sie uspokoila troche sytuacja. Dzis mam nadzieje przyjda jakies maile w sprawie sylwestra, bo to teraz taki dosc spory zonk. Moje towarzystwo wymyslilo w koncu pojscie do Spirali (pomysl z dupy wziety, tzw. pojscie na latwizne, bo do Spirali chodzimy srednio co drugi, trzeci weekend). Wczesniej ja zlozylem 3 propozycje: gory, Praga, Aquapark, niestety zadna z moich propozycji nie zadowolila wszechwladnej i wymagajacej p. Marysi wraz z szanownym p. Maciejem. W sumie qmpluje sie z tym towarzystwem od marca 2004, nigdy sie na nich tak nie przejechalem jak teraz, wczoraj tak naprawde dotarlo to do mnie dotarlo. Teraz jesli chodzi o relacje miedzy nami juz pewnie nie bedzie tak jak wczesniej ale generalnie mi to zwisa, jesli ktos ma gleboko w dupie mnie to i ja nie pozostaje zazwyczaj dluzny. Wiem tez tyle, ze tej ekipie juz nigdy nie zloze zadnej propozycji wyjazdu, wyjscia do kina, na impreze, itp. itd. bo poprostu na to nie zasluguja. W ogole to cos musze sobie chyba nieco nowego towarzystwa poszukac, bo to obecne teraz srednio zasluguje na moj szacunek... Ale pokaze im "klase" w weekend, ohhh yeah czasami zemsta bywa sweet like honey, a kto jak kto ale ja uwielbiam sie mscic z pelna swiadomoscia i premedytacja w stosunku oczywiscie do tych ktorzy na taka zemste solidnie sobie zapracowali.
Juz mi troche przeszedl zly nastroj wiec zaraz pojde spac, a dzis moze komus zrobie mala niespodzianke, hmmm... cos mi ciekawego chodzi po glowie ;)
Blask ksiezyca delikatnie rozswietlil mglista i szara rzeczywistosc. Bardzo lubie ksiezyc w pelni, swiat jest wtedy piekniejszy i bardziej doskonaly. Mimo iz noca jest ciemniej niz w dzien to jednak czasami wiecej udaje mi sie zobaczyc wlasnie noca.
Tamtej nocy procz pelni ksiezyca wial tez zimny aczkolwiek delikatny wiatr, ktory lagodnie muskal moje policzki. Idac tak owej nocy droga wyznaczona przez blask ksiezyca spotkalem ja, to bylo jak deja vu... zapytala dokad idziesz... odpowiedzialem, ze do nikad poniewaz w zasadzie nie szedlem nigdzie konkretnie, szedlem przed siebie. Ona popatrzyla na mnie swoim dziwnym wzrokiem i zapytala, znowu bladzisz?... Tym razem moja odpowiedz ja chyba zaskoczyla, poniewaz powiedzialem, ze nie bladze, ze poprostu ide przed siebie, tam gdzie prowadzi mnie blask pelni ksiezyca, poza tym dodalem, ze ciagle mowilem, ze nie lubie stac w miejscu. Oczywiscie ona chcac mi dogryzc powiedziala bym szedl i nie wracal, odparlem krotko i stanowczo, napewno nie wroce bo tam dokad zmierzam jest zbyt pieknie by myslec o jakimkolwiek powrocie. Szedlem wiec dalej, przed siebie, a ksiezyc usmiechal sie coraz to bardziej, ja tez z kazdym krokiem czulem sie coraz lepiej...
|