20:40 / 02.01.2005 link komentarz (3) | Nawet dość szybko i wprawnie opatrzyłam chłopczyka, oczywiście z wydatną pomocą Izy. Należało to robić bardzo ostrożnie, stale walcząc o utrzymanie równowagi, gdyż wiozącym nas autobusem bez przerwy wstrząsały dziwne spazmy, nie wiadomo czy spowodowane jakością jezdni, czy też może sprawnością mechanizmów napędowych? Sprawnością inaczej :) Można więc było w chwili nieuwagi nawet upuścić dziecko. Kiedy skończyłyśmy, chłopczyk spał. A właściwie nie spał tylko padł osłabiony, z powodu zbyt wycieńczającego wysiłku. Nasi towarzysze podróży wyraźnie odetchnęli z ulgą. Zauważyłam nawet jakby ich wdzięczne ćwierćuśmiechy skierowane w moją stronę. Czyżby były to strzępy ludzkich odruchów? Czyżby była dla nich jakaś nadzieja? E tam wydawało się mi tylko? Mi często wiele rzeczy się wydaje. Choćby dla przykładu to, że Stach mnie... Że Stach, że...? |