05:52 / 11.01.2005 link komentarz (5) | Akcja pod tytulem Naprawa Zlamanej Rynny
Urwala sie rynna zaraz ciut za moim oknem - wichura, deszcz leje tak
jak w filmach do kamery i woda tlucze o beton, spac nie moge.
Zabralam sie tedy za naprawe rynny. Otworzylam drzwi od pralni - woda wlala sie do srodka. No pieknie, ale nic to. Chycilam mende,
szarpie sie szarpie, woda leje mi sie do rekawa, na leb leca jakies zgnite zaby, wiatrzysko zawialo i.... srut! Zatrzasnelo mi drzwi.
Samozatrzaskowe, no nie?
Predko przez trawe do drzwi frontowych - oczywiscie w samych klapeczkach, oj jaka radosc.
Dupa, drzwi frontowe przezornie zamknelam od srodka, zeby nikt
nie wlazl - nie ma to jak wlasna przebieglosc, czyz nie?
No dobra. Ostatnia deska ratunku - maluskie okienko w pralni, to przez ktore juz w lecie
sie wlamywalam. Matko.
Dalo sie otworzyc.
Jak juz wlazlam do chalupy to musialam zmienic wszystko, wlacznie z
majtkami (calusienkie mokre) i od razu zlapac sie za szmate i wiaderko,
zeby powodzi nie bylo.
Ah, nie ma to jak deszczyk... tralalala....
Byle tylko dach nie zaczal przemakac....uhm... |