Tak jak podejrzewalem ten tydzien w ogole nie jest taki lajtowy na jaki sie zapowiadal. Wczoraj niezly zapieprzy, pojechalem na uczelnie mimo iz jechac nie musialem. Stracilem sporo czasu no ale doktor jednak sprawdzil nam czesc projektow. Po powrocie do domu chcialem je poprawic bo doktor zglosil pare poprawek, niestety w domu nie bylem w stanie pracowac wiec troche sie we mnie zagotowalo i pojechalem do pracy. Po pracy postanowilem pojechac do Magdy bo miala byc kolenda. Pojechalem wiec do Magdy, posiedzialem chwile, wrocilem do domu a tu zonk, okazalo sie, ze kolendy nie bylo i ze bedzie ona dzis, wiec zaraz sie musze ewakuowac z psem w pola ;)
Projekty poprawilem w nocy, siedzialem do 5.30 ale skonczylem wszystko, skonczylbym troche wczesniej ale jakos tak wyszlo, ze jednak skonczylem pozniej :)
Dzis obudzilem sie o 14.00, czuje sie jakby mnie walec przejechal, chce mi sie spac i w ogole beeee... a dzis musze sie uczyc na jutrzejszego kolosa, ale tez poucze sie jutro.
Kurde nie odpisal mi profesor na maila, ktorego mu poslalem w niedziele, wiec nie jest dobrze...
Sztuka komunikacji - przekonac wspaniala osobe, ze jest wspaniala ;)
|