20:55 / 02.02.2005 link komentarz (1) | SPACER we dwoje jest dobry na wszystkie problemy, latwiej z siebie wyrzucic sprawy gryzace i zzerajace,
jakby bezmiar przestrzeni stwarzal pozory ulotnosci slowa. 4 sciany sprzyjaja zawisaniu, kiszeniu i truciu przez slowa, a to sprzyja zamykaniu sie w sobie. Chodzimy wiec z Lubym na spacery, zwlaszcza ja go ciagam, kiedy mnie jakis problem meczy. Jakas mysl nieprzystojna, jakis morderczy zamysl. Bywamy w Warszawie wieczorowa pora. Ostatnio nawiedzilismy sami Pola Mokotowskie. Wciaz mi sie w glowie nie miesci jak do wojny moglo tam funkcjonowac lotnisko... Wczoraj za to bylismy z Dusiolkiem w Krolikarni. Spoznilismy sie juz na wystawe. Przekasilismy lekki podwieczorek przycupnawszy na jednej z lawek ustawionych wokol dziedzinca. Snieg sypal delikatnie, cieple swiatlo pomaranczowilo ziemie wokol latarni. Ja popijalam sobie maslanke (z Radomia, gdyby to kogo obchodzilo, bo teraz najmodniejsza jest maslanka z Radomia.), luby wcinal bulke z pasta jajaeczna, ktora obok zoltawej mazi tak precyzyjnie wcieranej przez Lubego w kurtke zawierala szynke (nie podazamy za trendem wegetarianskim, wspieramy przemysl mordercow zwierzat i lubimy miec ich zwloki w zalodku, jak to zarymowal jeden ze znajomych) a Dusiolek pochrapywal w wozeczku, jak to ma w zwyczaju podczas spacerow.
AZ TU NAGLE... jak to zwykle bywa w takich historiach, mial nas dziadek sprinter. Wygladal na ubeka(pewno jest tam na tych wszystkich listach w ipeenach, ze trzy teczki ma, jedna fioletowa, bo to teraz modny kolor wsrod sluzb specjalnych, tylko ciii). Spojrzal tak, jakby udawal, ze nie patrzy i pomknal dalej.Lornetkowiec-obcinacz.
AZ TU NAGLE... kustykal w nasza strone inny dziadek. Uderzal miarowo laska w chodnik, wyraznie odbiegajac od pionu utrzymywal srodek ciezkosci dzieki strategicznie rozmieszczonym siatkom. Szedl i szedl, kustyk-kustyk. Mijajac nas zadzerzgnal rozpoznawczo.
-Ladny panstwo sobie tutaj zlobek zrobili
-No pewnie, pewnie, tu jest spokojnie i swieze powietrze.
i pokustykal dalej. W tym czasie ubek sprinter zdazyl juz okrazyc dziedziniec i minac nas. Dwa razy.
Tymczasem nasz kustykajacy staruszek powoli konczyl pierwsze okrazenie, po czym znow zagadnal
-Bo mieszkancy mokotowa to nie lubia swiezego powietrza.
-Wie pan, my z ursynowa tu przyjechalismy, bo tu tak spokojnie i swieze powietrze...
-ano , ano...
i pokustykal dalej wokol dziedzinca.
Spojrzelismy na siebie z Lubym i zwinelismy piknik z laweczki
-chocmy stad bo przy trzecim okrazeniu nie powtorze mu juz tego samego- stwierdzil Najlubszy
-Moze on po prostu laknie kontaktu z ludzmi?
-Ale ja nie lakne
-Ja tez wole czytac o ludziach, ksiazke w kazdej chwili moge zamknac i schowac pod lozko, a takiego
czlowieka? Z domu nie wyrzucisz...
Podziwialismy widok na Warszawe ze skarpy wislanej i nagle za nami to znajome kustykanie i ta sylwetka
skrzywiona wiekiem wywazona za pomoca siatek. Kustyk kustyk.
Ewakuowalismy sie w strone wyjscia, z reszta juz zamykali park wokol Krolikarni. A kustykanie nadal
slychac bylo za nami, tylko czlowieka nie widac. I tak gdzies tam nam zniknal dziadek umownie nazwany
Duchem Mokotowa, a ochroniarze zakneli za nami brame na 4 spusty...
PRACA. Bylam dzis z Dusiolkiem w redakcji, zeby troche odpochmurnic sobie nastroj, praca jako miejsce jest swego rodzaju ucieczka od nawalu WSZYSTKIEGO w domu. Niby w domu nic takiego nie robie, ogol podstawowych rzeczy, ale czuje taki cien przerastania. Co prawda jakis czas temu matka powiedziala , ze mnie podziwia. Ona. Mnie. Ale podziwia mnie za sile fizyczna przeciez, a to po prostu synteza dobrych warunkow fizycznych i samodyscypliny. Tak czy siak podziwia. Nie mniej jednak poznalam w pelni co to znaczy depresja poporodowa. Co za chujstwo.
O ile EMil zawsz eodstaje potwornych kolek po wizycie w gosciach lub gosci u nas (nestety) to pobyt w pracy jakos (odpukac) nie odbija sie na nim negatywnie. Moze to z powodu wzglednego spokoju w "moim" pokoju. Moze to, ze ja czuje sie tam dobrze. Moze grono redakcyjnych cioc i wujkow mu pasuje? Dzisiaj na przyklad poznal kolejnych dwoch wujkow-fejmowcow. WUjek Leszek i Wujek Juzek patrzyli i podziwiali. A mnie, ajko zdeklarowana grammatik-grouppie od-lat duma i radosc rozpierala:) Dusiolek z kolei strzelil popisowe- jestem-slodki-grzeczny-i-spokojny i zachecil kolejnych ludzi do posiadania wlasnego potomka... tak na powaznie to jest bardzo kochanym i spokojnym dzieckiem, daje mi pospac 8 godzin w dwoch blokach, a to duzo... WIem bo na poczatku jadl w nocy co 1,5 godziny...
ODPUKAC TFU TFU NA PSA UROK.
A na wieczorny chillout z synem najlepszy jest Questlove.
|