21:24 / 07.02.2005 link komentarz (8) | AAA!
Chyba sie zaraz przewroce. Jakos tak mi slabo i niewyraznie...
Z. miala racje - ta praca mnie wykancza. Radzi, zeby
zalapac sie na jakies internship w kierunku tego, co
chce robic. Tylko, ze jest jeden podstawowy problem:
kasa.
Po tak dlugim czasie bezrobocia albo gownianej roboty,
wyprowadzki i separacji musze sie odkuc finansowo.
Bo USA to niestety nie Polska i nie moge np. liczyc na to, ze bede miala ubezpieczenie za darmo albo pol darmo.
W razie choroby musze w tej chwili placic pelna stawke. Nie stac mnie na chorowanie i tyle.
Albo, jak mi sie samochod rozkraczy totalnie - musze
kupic nowy w ciagu jednego dnia, bo inaczej nie bede miala jak dojezdzac do pracy.
Itd. itp. Na I. finansowo raczej liczyc nie moge - ta sprawa zostala wyjasniona. Na dodatek jesli kupi sobie ta chalupe i bedzie chcial zebym z nim zamieszkala, to bede mu placic za czynsz...
Ah, i jeszcze musze miec kase na zaplacenie podatkow.
W tej chwili dostaje sume brutto - bo pracuje jako tzw. independant contractor (czyli odpowiednik polskiej dzialanosci gospodarczej...), zreszta niezgodnie z prawem (nie kwalifikuje sie jako independant contractor, z wielu powodow). Bekne te ponad trzydziesi procent dochodowego, bo nie mam se co odliczyc - firmy wlasnej nie posiadam ani biura, takze w koszty moge sobie wliczyc tylko czesc oplat za samochod, jako ze mam jeden.
I tu dochodzimy do smutnej konkluzji: w tym kraju zeby cokolwiek zrobic trzeba miec kase. Kasy nie zarobi sie
na fizycznej pracy (ktorej jest mnostwo wszedzie) platnej 6-10$/h. Z takiej pracy ledwo sie wegetuje.
Najlepiej to wyjsc bogato za maz... |