08:26 / 18.02.2005 link komentarz (0) | Skaza genetyczna
Ogromna wiekszosc facetow jest po prostu BEZNADZIEJNA jesli chodzi
o utrzymywanie porzadku i generalnie wytrzymalosc na trudy zycia.
Wezmy takiego I. Osoba, ktora najczesciej sprzata u niego w kuchni
jestem ja, z tego prostego powodu, ze kuchnia mala a jak chce cos
ugotowac to musze zaczac od uprzatniecia syfu.
W weekend sie zreszta poczuwam, no bo w koncu ja tam urzeduje. W tygodniu jednakze juz sie nie poczuwam, bo mnie tam nie ma i nie ja brudze.
No i teraz tak: ostatni raz gary byly myte w niedziele, przeze mnie.
We wtorek kiedy tam zajrzalam pietrzylo sie niezle a i smierdziec zaczynalo.
Od srody I. ma jakis tam oficjalny trening od osmej rano do czwartej po poludniu z przerwa na lunch. Normalnie zyc nie umierac, nie?
Ale nic to, garow do dzis nie sprzatnal bo.... jak twierdzi wstaje o siodmej rano, potem przychodzi do domu, odpowiada na maile do mnie (to aluzja do wczorajszego szarpania sie) i zajmuje sie pracowymi, idzie spac o polnocy i absolutnie nie ma na nic czasu! Ah no i oczywiscie jest potwornie zmeczony.
No tak. Ciekawe, ze zaden z tych panow-przepracowanych wielce nie zainteresuje sie jak to zmeczona moze byc kobieta, ktora zajmuje sie domem, ma dzieciaka i jeszcze prace. Ktora wstaje rano, musi ogarnac siebie, ubrac i wyszykowac dzieciaka, zrobic papu, pojsc do pracy, potem wrocic, odebrac dzieciaka, zrobic papu... posprzatac, poprac, porasowac... i jeszcze ma do tego DOBRZE WYGLADAC.
Oczywiscie nieco przejaskrawiam, wszak dziecka nie mam
(jeszcze tego by mi brakowalo) - ale tez ja w porownaniu z I. robie o niebo wiecej, zostaje dluzej w pracy, sprzatam chalupe wlascicielowspolmieszkanca i jeszcze mam szkole na glowie.
Zaprawde, on by od tego chyba UMARL. Podobnie jak i wiekszosc mezczyzn, ktorym sil starcza jedynie do pracy a potem sa juz zmeczeni, umierajacy i nic tylko im piwo i kapcie podstawic pod nos i biegac wokol nich - bo oni sa ZMECZENI.
|