Wtorek to jedyny dzien tygodnia w ktorym mam miec zajecia na uczelni. Dzis niestety nie mialem seminarium, na pierwszy wyklad nie chcialo mi sie isc :) Zreszta na pierwszy wyklad mial przyjs prowadzacy z ktorym mielismy zajecia w zeszlym semestrze, ludzie czekali niedaleko sali, okazalo sie, ze przyszla jakas pani otwarla drzwi do sali i weszlo jedynie kilka osob, a reszta zostala czekajac na owego doktora, ktory w koncu w ogole sie nie zjawil. Po 40 minutach ktos z sali wyslal smsa do kogos z osob czekajacych pod sala czemu nie wchodza i wtedy ponoc cala ekipa wladowala sie do sali ku wielkiemu zdziwieniu prowadzacej. W ogole na pytanie o zaliczenie prowadzaca ponoc odpowiedziala ze zaliczenia zadnego nie bedzie :) Na uczelnie pojechalem na drugi wyklad, ktory prowadzi dosc smieszny doktor o wygladzie i poczuciu humoru zblizonym do Cezarego Pazury z serialu 13-sty posterunek. Prowadzacy wychodzil z sali chyba czterokrotnie celem przeprowadzenia rozmowy przez telefon komorkowy ktory dzwonil w odstepach okolo 15 minutowych. Poza tym prowadzacy stwierdzil, ze nie ma sensu sie spotykac na wykladach co tydzien (tak mam miec wg. planu) wiec by umilic sobie zycie bedziemy sie spotykac co 2 tygodnie, wyklady zostana nam udostepnione, a przedmiot bedzie zaliczany na podstawie elaboratu, ktory bedzie trzeba napisac na wybrany przez siebie temat z listy stworzonej przez prowadzacego.
Poza tym wczoraj odwiedzilem Magde, biedny Flesio ma chore uszko i bardzo mi go zal, bo to bardzo pocieszny piesek jest i tak bardzo sie cieszy na moj widok i fajnie macha ogonkiem. W ogole to piesek Magdy cos strasznie chorowity jest bo ciagle tylko musi odwiedzac pana weterynarza.
Dzis czas popracowac conieco, rano czeka mnie pobudka i wizyta w CRSie, a potem po poludniu wizyta w kancelarii adwokackiej.
Dobija mnie to zimno za oknem, pamietam jak chyba z 2 lata temu w marcu na dzien kobiet bylo juz tak fajnie cieplo, ze chodzilem w letniej kurtce, a teraz jest mroz wiekszy niz w grudniu, dziwna strasznie ta pogoda za oknem.
|