05:38 / 23.03.2005 link komentarz (5) | Wkurw
W dnie takie jak dzis miotam sie, rzucilabym talerzem, rozjechala kogos, podstawila noge i podlozyla bombe - moze by mi przeszlo.
Adrenalina uderza do glowy, zolc zalewa zoladek i macica sie przewraca.
bo:
1. kolega w pracy, ktory do tej pory byl kolega i z ktorym dogadywalo mi sie calkiem niezle, zostal wyniesiony nagle do godnosci team leada.
Team sklada sie z dwoch osob - mnie i jego. Wobec czego zaczal mnie pouczac w zakresie mojej pracy: jak powinnam testowac, co i do czego pisac testkejsy. Za przyklad podal oczywiscie siebie: twierdzi, ze najbardziej skuteczna metoda pozyskania jak najwiekszej liczby "fixed bugs" dotyczacych gui jest napisanie pacza, przetestowanie go a potem podsuniecie developerowi, ktory buga ma poprawic.
Niech spierdala - krotko mowiac. To ja mam buga odnalezc, zaraportowac a nastepnie sama go poprawic - od czego jest programista????? Jakbym miala takie zdolnosci, to bylabym programista. Powiedzialam mu, ze poprawianie bugow to praca programistow a nie QA. W rewanzu _rozkazal_ mi niemalze napisanie
brakujacych testkejsow z - bagatela - polowy produktu.
Niech spierdala na drzewo banany prostowac. Sam chuj glupi ze swojej dzialki ma wiecej niz 60% brakujacych, ziejacych nullem i nicoscia testkejsow a do mnie sie przypierdala, kutafon jeden.
2. Oczywiscie tak tak, drogie dziatki, juz wiem co powiecie zaraz: zmien prace. Temu, kto tak mowi, chuj w dupe. Dlaczego? Bo znalezienie pracy w tej chwili w dziedzinie komputerowej tak zwanej to przynajmniej pare miesiecy szukania - a i to w przypadku osoby z dobrymi kwalifikacjami i dziesiecioletnim doswiadczeniem. Na rzucenie roboty ot tak lekka raczka nie moge sobie pozwolic, bo z czegos chlebek trzeba jesc - z drugiej strony nie usmiecha mi sie robota rekrutera dla jakiegos jebnietego po mozgu hindusa (znow) na czystej prowizji albo zapierdalanie jako fizol za dziesiec dolcow na godzine.
Takze niestety musze znosic tego dupka do czasu, dopoki nie znajde czegos lepszego.
Czuje sie coskolwiek podobnie jak w czasach, kiedy mieszkalam pod jednym dachem z moja matka i nie bylo mnie stac na wyprowadzke.
Codzienne awantury i ta obezwladniajaca, wszechogarniajaca beznadzieja, walenie glowa w mur gowna codziennego, szarpanie sie...
Boze, znow. Znow. Wykoncze sie.
|