20:49 / 13.04.2005 link komentarz (4) | Tuczarnia
Stanelam dzis na wage i oby mie pokrecilo i wzdelo.
Odkad zaczelam pracowac - czyli niecale 6 miesiecy - przytylam 15 funtow.
Nic, tylko sobie palnac w leb. Zre niby to samo i mniej- wiecej tyle samo... ale przestalam sie ruszac.
Dzien moj wyglada tak:
- wstaje rano, biore prysznic, siadam w samochod i jade
do roboty
- okolo poludnia wychodze na lunch, najczesciej kupuje
cos w locie i zjadam siedzac za pudlem
- wychodze z roboty kolo osiemnastej, wsiadam w samochod
- miedzy 18.30 a 19.30 (zalezy od dnia) jestem w domu.
Zwykle wystarczajaco zmeczona i zdechla, zeby zrobic
jakies zarcie (pamiec o lunchu dawno zaginela), siasc za
pudlem w domu.... poczytac cos i w bety - w miedzyczasie
myjac naczynia i sprzatajac co wiekszy syf.
No i tyle. Ah, w poniedzialek moj dzien konczy sie
szkola - mam zajecia od 18.00 do 22.00.
Wtedy to juz w ogole umarl w butach.
W weekend zwykle sie wysypiam, robie zakupy, jakies
pranie, naprawy samochodu i tym podobne duperele. Od czasu do czasu gdzies wyjde do baru czy na jampreze jakas albo pojechac na rowerku, hiking etc.
Niestety, pare godzin w ciagu weekendu roznicy nie robi.
Czy ktos ma jakies sugestie na temat zmian?
Cwiczenia fizyczne przed praca rano absolutnie nie
wchodza w gre - i tak ciagle chodze chronicznie niedospana a budzik dzwoniacy o 7.30 najchetniej
wypierdolilabym z hukiem przez okno... |