16:13 / 05.05.2005 link komentarz (0) | Czuję się pokrzywdzona przez Martke,mimo ze przeciez
wiem dobrze,ze mowi z dobrego serca.Powiedzialam
jej,ze mam dosc walki.Ze tak bardzo jestem zmeczona.
Ze tak mi trudno.Ona na to,ze ona jest tez zmeczona ,
a nie moge miec dosc walki,gdyz walka jest moim
sposobem na przezycie.Jest moze jej.Czy musi byc moim?
Ja-mowiac,ze mam dosc,ze nie mam sily,przeciez
nie mowie,ze porzucam walke,bo tchorzę,bo
nie chce...Ja przeciez potrzebuję tylko
zrozumienia.Wysluchania.Pocieszenia.Nie przykrecania
sruby bardziej.Gdy Martka lub ktokolwiek bedzie
ode mnie ządał ponad sily,to tylko mnie zdemobilizuje,
nie przeciwnie.Chciałabym,by to zrozumiała.I
-nie wcinala sie komentarzem w moja milosc do
Mikolaja. Zraniona milosc,ale przeciez wierna
i pelna nadziei,ze moze kiedys.Potrzebuje tej
milosci.Nawet,gdy jest jednostronna.Jest miloscia.
A Mikolaj jest ukochany i przez to widze jego
(przeciez prawdziwe )piekno.Tak,to kosztuje.
Cierpienie. Duzo.Ale uwazam,ze warto.
|