12:01 / 01.08.2005 link komentarz (0) | bo w zyciu nie moze byc za dobrze...
Kiedy syn nasz stal sie juyz dzieckiem najlepszym, przesypial noce w lozeczku i grzevcznie sie bawil sam
pojechalam z nim na tydzien wakacji. Teraz mamy dodatkowego lokatora w lozku, kompana w kiblu i towarzysza w kuchni, bo
jak mama znika z horyzontu znaczy ze na zawsze i straszna tragedia sie dzieje. Oczywiscie Emil jest nieodmiennie slodki. Zaczyna juz chwile siedziec sam bez podparcia, no i uczymy sie trudnej sztuki raczkowania.
Zawsze konczy sie to w jeden sposob. Dzidzik zamiast przemieszczac sie ruchem liniowym do przodu luib tyłu turla sie po calym pokoju, a zwlaszcza tam, gdzie nie ma mieciutkiego kocyka, a jest stary brudny dywan
i fotele, ktore mozna obgryzac.
Jako swieta matka polka raz w tygodniu gotuje swojemu dziecku zupe typu rosol, ktora syn moj zjada z nieskrywana przyejmnoscia w przeciwienstwie do zupek ze sloikow.
Teraz takze, jak kazdy prawdziwy 7-miesieczny facet jezdzi na spacery na siedzacdo i podrywa dziewczyny na Warszawiance.
A ja jestem notorycznie zmeczona i mniej luib bardziej wsciekla. Moja tesciowa wyjechala na wakacje, i jesli myslicie ze to super, powiem wam, ze wcale nie, bo moja tesciowa jest najukochansza. Od dwoch i pol tygodnia rzadzimy
w domu we trojke. Zaczelo sie dosc patologicznie od dni spedzanych na paleniu ziola, rozpijaniu drogich alkoholi, robieniu tego co moze robic ze soba para, no i kulinarnych eksperymentach. A potem nastala szara rzeczywistosc. Miliard jeden rachunkow, ktore
tyrzeba zaplacic NATYCHMIAST, zepsuty odkurzac, spalony laptop, odbuior szaf do mieszkania w przyspieszonym trybie, i jak sie3 to wszystko podsumuje, to moznaby za te pieniadze pojechac we dwie osoby na 30-sto dniowa objazdowke po USA z biurem podrozy Logos.
W pracy nastal nihilizm, w domu naturalizm przechodzacy w turpizm (wystarczy zblizyc sie do miejsca gdzie w kuchni skladujemy smieci), a w duchu immoralizm oparty na myslnym zabijaniu ludzi w celu pozyskania swietego spokoju.
Wakacje na wsi mialy byc super-super. Mialam tam pojechac zeby ODPOCZAC. Zeby sobbie poczytac, poopalac sie, wyzyc tworczo i napisac te rszeczy, tkorych nie mam czasu pisac bedac w warszawie. Na poczatek okazalo sie, ze z pisania nici, bo Luby musi
popracowac przy laptopie, co bylo setnym zanegowaniem sensu posiadania wlasnego laptopa.Potem okazalo sie, ze Emil zle sie czuje w wielkim domu, boi sie zostawac z moja rodzina, ma problemy z brzuchem i nie jest mu za dobrze. Kiedy zaczal dochodzic do siebie
to zepsula sie pogoda i w ten sposob na 10 dni 7 bylo deszczowych, a nie ma nic gorszego niz deszcz na wsi.
Wies niewiele sie zmienila od mojego ostatniego pobytu tam. Ludzie nadal niewiele robia ze swoim zyciem. Swojego czasu byli mamieni wizja pracy w kamieniolomach, wiec byli przychylni calej inwestycji. Tersaz mamy pod oknami wielka wyrwe w miejscu, gdzie byla do niedawna gora, a po wsi
zapierdalaja tiry ze zwirem. Praca owszem jest, ale dla wykwalifikowanych specjalistow, ktorych trzeba dowozic z wiekszych miast, a bieda jak piszczala tak piszczy w okolicznych chalupach. Kiedy weszlam do "sklepu spozywczego" poczulam sie jak na planie wczesnych filmow rodrigueza, ale opartych
na kronikach Jakuba Wedrowycza. Wasate grubasy w podkoszulkach, welnianych spodniach i gumofilcach i pryszczate chlystki w rozpietych plociennych koszulinach a wszyscy spogladali na mnie spode lba jakbym zbezczesciala portret wielkiego masona lozy szowinistow.
Coz w rzeczonym "sklepie spozywczym i tak nie bylo innych artykulow niz piwo lwoweckie.
Wstawalismy tam codziennie o 7:30 rano, szlismy od razu na spacer., kolo 8:30 mijal mnie szalony mleczarz. W sensie jeden z mieszkancow wsi jechal po wino, a butelki schowane w charakterystycznej pseudoskorzanej torbie zamocowanej na bagqazniku rowera Wigry 3 dzwonily radosnie
wygrywajac melodie obiecujaca rychle ujebanie.
Wesolym akcentem wyjazdu byla wycieczka do czeskiej Pragi, gdzie mielismy odebrac Lubego. Bylismy zmuszeni zlamac prawo i przemycic Emila przez granice, bo jakus zasrany sluzbista strasznie sie nas czepial.
Praga byla jak zawsze najlepsza. Tlum emanowal pozytywna energia kolorowe stragany wnosily radosne ozywienie, a Emil kategorycznie odmowil siedzenia w wozku i caly czas zwisal z ramienia wlasnego dziadka a mojego taty.
Teraz co tydzien jestesmy na wycieczce krajoznawczej. Poznaje zabytki mazowsza i przyleglosci. Jak dotad najbardziej egzotyczne dla mego slasko-zaglebiowskiego oka okazaly sie byc tereny wokol Grabarki i sama swieta gora. Cerkwie sa piekne, a drewniane domki urocze.
Poza tym widzialam juz Czersk i Modlin, ktore dosyc nieslusznie deprecjonowal Luby, malenki Liw, Czerwinsk, Brochow, Wegrow i Drohiczyn. Ciekawe czy Emilowi zostanie cos w pamieci z tych wyjazdow weekendowych. Jedno jest pewne- przyszly ojciec chrzestny jest bardzo wczuty i zaangazowany. Az czasem szkoda,
ze zaden z kolegow Lubego nie ma jeszcze dziecka, bo moze byloby z kim czasem pojsc na spacer po okolicy. |