18:34 / 02.08.2005 link komentarz (5) | Kontrola społeczna
Lee wszedł do sklepiku, jakich kiedyś można było wiele znaleźć na rogu każdej ulicy. Zastał tam zakłopotanego właściciela, stosy papierów i dwoje spasionych biurokratów z sierioznymi minami. Spocony mężczyzna siedzący przy małym stoliczku ciężko sapał beznamiętnie przewracając kolejne faktury. Towarzysząca mu kobieta z zaangażowaniem tłukła do makówki obywatelowi właścicielowi, że i tak ma szczęście, iż będzie musiał zapłacić tylko tysiąc złotych, gdyż gdyby trafił na kogoś innego, kara byłaby znacznie większa.
Zmieszany sklepikarz dostrzegł Lee i natychmiast wyjaśnił, że to, że drzwi lokalu są szeroko otwarte, tak naprawdę wcale nie oznacza, iż jego sklep jest czynny.
- Przepraszam pana najmocniej, ale sam pan rozumie… - odezwał się niedwuznacznie wskazując na wyjście – niestety mamy zamknięte.
- hmmm Jakże to?! – Lee zmierzył groźnym spojrzeniem intruzów z urzędu Skarbowego. Zerknął na zegarek. Jest 14,45. Dwie godziny później, 61 lat temu, wybuchło Powstanie Warszawskie. Kurwa krew człowieka może zalać! Pomyślał Lee.
- Niech pan idzie do „kauflandu” tam na pewno mają otwarte – po przełknięciu śliny wyrzucił z siebie sklepikarz – Taki dziś gorąc panuje, że zupełnie nie ma czym oddychać – dodał tonem usprawiedliwiającym.
- Tak łatwo się mnie nie pozbędziecie, na darmo tu nie szedłem! – warknął Lee - Poproszę kawę zbożową, płatki owsiane „Górskie” i paczkę „Caro”!
- Czy pan nie widzi, że mamy tu kontrolę? – odezwał się zza stosów papierów galeretowaty fasio.
- O widzę, że ma pan poważne kłopoty – uśmiechnął się Lee do właściciela – może w czymś pomóc?
- A… aaależ skąd? - sklepikarz otworzył usta ze zdziwienia.
– A niby jak pan może pomóc? – odezwała się zaczepnie tłusta paniusia odziana w doszczętnie przepoconą garsonkę.
- A mogę! Mogę zrobić tu zaraz porządek – uśmiechnął się do niej Lee.
- My nie jesteśmy tacy strachliwi jak panu się wydaje – kobieta odcięła się rozbawionym głosem.
- To popełniacie państwo wielki błąd – Lee spoważniał – To, że społeczeństwo na razie nie reaguje, nie oznacza wcale ze nie widzi co się w kraju dzieje. Zapewniam państwa, że widzi co wy biurokraci wyprawiacie i pomału cierpliwość mu się kończy.
- Widzę, że nie lubi pan za bardzo urzędników państwowych – w ton rozbawienia wkradła się kobiecie nutka nerwowej bezczelności – jakieś przykre doświadczenia?
Fasio od papierów prawie w nich zniknął.
- A nie lubię! – zawadiacko rzucił Lee – zgadza się he he. Zwłaszcza ,że ostatnio przyrost biurokratów znacznie wyprzedza przyrost naturalny.
- Ale my nie jesteśmy żadnymi biurokratmi – kobieta z trudem stara się utrzymać fason, jednocześnie szukając wzrokiem wsparcia u sklepikarza – prawda panie Mietku?
- Nam wystarczy, że na takich wyglądacie – Lee skierował rozbawione spojrzenie na sklepikarza. Sklepikarz szybko podał Lee zamówione towary, skasował zapłatę i błagalnym wzrokiem poprosił żeby dalej nie podkręcać nerwowej atmosfery.
Lee wziął reklamówke z zakupami i skierował się w stronę wyjścia. Tam odwrócił się sposobem podpatrzonym z amerykańskich filmów, spojrzał sklepikarzowi w oczy i rzucił zdawkowym tonem:
- Jakby co to wie pan gdzie mnie szukać :D
|