Kurcze odczuwam jakis niedobor celow z zyciu. Praca jest, dyplom jest, nudzi mi sie. Nie mam jakis celow przez co zyje tak z dnia na dzien i niezbyt mi to odpowiada. Po gwaltownym wzroscie sukcesow teraz nastapila jakas stabilizacja, ktora pewnie zbyt dlugo nie potrwa i przewiduje, ze za pare tygodni zacznie sie tendencja spadkowa. W zwiazku z tym poszukuje celow, byc moze nawet celow samych w sobie, niestety w okolo cicho, szaro, glucho.
Strasznie nie lubie momentow w ktorych jedynym celem jest utrzymanie stanu obecnego i tkwienie w niczym nieuzasadnionym przekonaniu, ze jutrzejszy dzien bedzie lepszy bez robienia czegokolwiek. Przeszlosc nauczyla mnie, ze cel osiaga sie praca, bo bez pracy to sie niczego nie osiagnie. Nie raz juz sie o tym przekonalem. Polsrodkow zaradczych raczej tez nie lubie wiec jedynym wyjsciem na chwile obecna jest nowy cel, jakas zmiana, cos nowego.
Jesli dobrze pojdzie to w tym tygodniu zakoncze moje przygody z moim pieprznietym ojcem, bedzie asa, bedzie koniec sprawy i w koncu bede mial problem z glowy.
Chcialbym tak....
|