17:02 / 12.10.2005 link komentarz (0) | Gejfner 
 
Niespodziewanie odwiedził mnie stryj. Zrobiłem mu herbatę „pu-erh”, zaproponowałem Spaghetti. 
Opowiadał o swych przeżyciach z czasów dzieciństwa. 
Dzieciństwo wypadło stryjowi akurat na czasy II wojny światowej. Mieszkał wtedy w malowniczym Buczaczu na kresach wschodnich II Rzeczpospolitej. Był tam mimowolnym świadkiem zbrodni popełnianych przez okupantów. Obu okupantów: Faszystowskich Niemców jak i Bolszewickich Rosjan, którzy na tych terenach wymieniali się kilkakrotnie licytując w zezwierzęceniu i zwyrodnialstwie. 
 
Jedna z jego historii szczególnie mną wstrząsnęła.  
Jako mały chłopiec stryj musiał pasać krowy i kozy na łące pod lasem. 
Tam wielokrotnie widział Niemców pędzących kolumny Żydów na skraj lasu, Potem słyszał terkot broni maszynowej. Jednego razu z ciekawości podkradł się w pobliże miejsca gdzie Wermacht wraz z ukraińskimi oddziałami SS dokonywał egzekucji. 
Mężczyźni, kobiety i dzieci kopali doły, potem układali się w nich posłusznie jeden przy drugim równo. Przychodziła pora na terkot karabinów. Potem przychodziła następna grupa, przysypywała trupy warstwą ziemi i układała się na wierzchu jak poprzednia, po czym znów terkotały karabiny maszynowe. Żydzi, którzy nie chcieli wykonywać poleceń oprawców, byli obrzucani germańskimi wyzwiskami i kamieniami dopóki się nie podporządkowali ich rozkazom, albo byli rozstrzeliwani od razu. 
Wieczorem po jednej z takich egzekucji, kiedy oprawcy opuścili miejsce kaźni, stryj wraz z kolegami poszedł obejrzeć z bliska zbiorową mogiłę. Wstrząsnął nim widok wypływającej z ziemi krwi. 
W pewnym momencie spod ziemi dobiegł go odgłos rozmowy. 
- Mamo już nie mogę, duszę się, posuń się, jest mi ciasno - słaby dziecięcy głos wyszeptał piękną literacką Polszczyzną. 
- Nie mogę się posunąć, jestem ranna – odparła kobieta 
- A gdzie Tata?  
- Tata leży obok mnie, nie żyje - zapłakała 
- Mamo zrób coś! 
Stryj i towarzyszący mu koledzy postanowili zaalarmować dorosłych 
Po chwili na miejscu egzekucji zebrał się tłumek speszonych gapiów  
Do mogiły podszedł umundurowany mężczyzna.  
- Hej ty tam! Jak się pyszysz? - zapytał po ukraińsku 
- Gejfner - odpowiedziała kobieta umęczonym głosem. 
Mężczyzna przeładował broń i strzelał w głąb ziemi, tak długo aż ucichły jęki. 
 
Od rana mam łzy w oczach:( 
Pamięć stryja i ta notka, to chyba jedyna rzecz jaka pozostała po rodzinie Gejfner? 
 
 
 
 
 |