17:31 / 25.11.2005 link komentarz (4) | W trakcie biegania Lee nie ma już charakterystycznych dla palaczy problemów z bezdechem. Nie dokuczają mu skurcze ani zakwasy mięśni gładkich, jak również prążkowanych. Kilka godzin po wysiłku już nie prześladuje go arytmia. Bieganie stało się czynnością automatyczną, rutynową, wpisaną na stałe w porządek dnia.
Po prostu wychodzi się każdego wieczoru i biegnie się i się o tym nie myśli za wiele. Nie sprawdzając nawet jaka jest pogoda się wychodzi. Biegnie się odruchowo i się automatycznie oddycha, albo wzdycha nawet, rozmawia z towarzyszem jeśli jest, albo z Bogiem nawet jeśli go nie ma.
Ale wówczas myśli się uwalniają za bardzo, znów się odrywają od realiów ...się, się, się odrywają, odgrywają się za tamto i owamto. Zaczynają krążyć wokół rzeczy bardziej abstrakcyjnych, na które wcześniej w innych okolicznościach nie było czasu, albo warunków.
To nie jest dobre z niektórych punktów widzenia.
Główne cele terapeutyczne mocujące decyzję o rozpoczęciu biegania biorą więc w łeb.
I właśnie dlatego, wtedy właśnie Lee traci czujność, potyka się o nierówną płytkę chodnikową i fika koziołka robiąc pełny obrót przez bark, po czym siłą rozpędu profesjonalnie staje na nogi. Niestety za mało profesjonalnie, bo czuje że wykręcił sobie obojczyk. A młoda dziewczyna przypadkowo będąca w pobliżu zaśmiewa się serdecznie do łez z tego niespodziewanego incydentu, który przez to nabiera mimowolnie erotycznego kontekstu.
|