04:29 / 03.12.2005 link komentarz (4) | Slabo mi
sie zrobilo. Rozmawiam sobie via comunikator z panem D.
Opowiada, jak to go zona zle traktuje: wykorzystuje, szasta pieniedzmi
ciezko zarobionymi, uzywa seksu do manipulowania oraz ze musi sie przedd nia ukrywac jak chce wyjsc do knajpy z przyjaciolmi na drinka.
Mowie, ze wcale nie musi na to pozwalac przeciez. Ze co mu zrobi?
W najgorszym razie awanture, bo przeciez sie nie rozwiedzie - musialaby byc ostatnia idiotka, zeby wystapic o rozwod majac ponad piecdziesiatke, nigdy nie pracujac i nie majac zadnych innych zrodel dochodow poza swoim mezem (alimenty w Kalifornii na wspolmauzonka co prawda obowiazuja, ale nikt nie zasądzi wiecej niz 30% pensji).
To co sie boisz? - mowie
- wiesz, po 30 latach malzenstwa to nie takie proste... mamy zobowiazania finansowe, wspolne zycie, przyjaciol, dzieci...
- ile lat maja te Twoje dzieci?
- najstarsze 28, najmlodsze 17...
- to sa dorosli ludzie juz!!!
- ale to jest odpowiedzialnosc, nie moge im tego robic!
- chlopie, o czym my rozmawiamy????? O rozwodzie, czy o tym zebys sie zdobyl na odwage i wyszedl z domu nie pytajac zony o zgode????
Opadlo mi wszystko.
Chcialbym a boje sie. Skad takie pierdoly sie biora???
Zeby to on jeden. Baby tez nie lepsze - klasyczny przyklad to zona alkoholika, ktora pozwala sobie morde obijac ale nie odejdzie.
Nie rozumiem, kurwa nie pojmuje takich ludzi. Niby wiem (wyczytane w mundrych ksiazkach) na czym owe syndromy polegaja.... ale zupelnie nie wyczuwam tego. To dla mnie jak swiat z Marsa. |