och, jednak udało się ruszyć głową już od 8. hehe, beztresowo, na luzie, aż mi się przypomniał nastrój sprzed trzech lat, kiedy to przystępowało się do tych śmiesznych testów kompetencji, że jak to będzie za te trzy lata na maturze, że wtedy to już na pewno będę się stresować, bo to przecież egzamin dojrzałości, od niego będzie zależeć moja przyszłość i takie tam różne farmazony. a figa! hehe
i kurde tu nie chodzi o to, że jestem pewna siebie i swojej wiedzy, bo z tym to wiadomo jak jest, tzn. mnie wiadomo, nie Wam. ale kurcze no, nie lubię robić zbędnej afery, co ma być to będzie no nie
dzisiaj poszło mi... nie wiem, jak mi poszło. wykorzystałam każdą linijkę, każde wolne miejsce, jak mogłam. i na podst. i na rozsz., ale nie od dziś wiadomo, że nie liczy się ilość, ale jakość. nie wywyższam się pod niebiosa, ale też nie dyskredytuje bez powodu:>
jutro angielski, będzie okej. w sobotę wos, wielka niewiadoma. w poniedziałek historia - tragedia i mój koniec.
--
a wiesz, jeszcze coś. przystankowe rozmowy z Buddą mają swój niepowtarzalny klimat. zawsze była to szczecińska, dziś wyjątkowo arciszewskiego.
dzisiejszy przerabiany temat: facet w wannie.
yyyy.
okk, dziś stanowczo za bardzo się szarpnęłam. nie będę pisać przez tydzień. :P |