01:21 / 21.12.2005 link komentarz (0) | Jak nie urok,
to sraczka. Zadzwonil wlasnie J. i powiedzial, ze z noclegu za darmo nici, poniewaz albowiem jego mauzonka
przyobiecala juz pokoj swoim znajomym 2 tygodnie temu.
Problem polega na tym, ze w tej chwili nic sie juz zarezerwowac nie da, chyba ze po horrendalnych cenach typu 600 dolarow za noc.
Ci ludzie tutaj w okresie swiat dostaja po prostu wsciku macicy na ulicy.
Mail do T. poslany. Sugeruje (ja) ze w takim razie moze po prostu pojechalibysmy nie na deski, ale pod prad czyli tam, gdzie ten wscik w zimie nie jezdzi - nad ocean.
Narazie sie nie odzywa, jak to on. No nic, jutro mamy sie widziec, to przedyskutujemy.
Przeczytalam sobie to
(dzieki Snufkin) i dochodze do wniosku, ze powinnam sama ze siebie byc dumna.
Bo:
- przyjechalam tutaj w zasadzie nie mowiac po amerykansku, pierwsze 5 miesiecy to byl koszmar i jakos nie zdechlam a przezylam
- zaraz po przyjezdzie rozczarowalam sie mauzonkiem, ktory, jak to w zyciu bywa, okazal sie dupkiem zapatrzonym w czubek swojego aroganckiego nosa
- robote musialam zaczynac od zera i szans na to, zeby robic to, co w Polsce, nie mam.
- nie mialam zadnych przyjaciol i znajomych, ni do kogo geby otworzyc
- mauzonek zdecydowal sie na rozwod i separacje dokladnie w momencie, kiedy ja znalazlam sie bez pracy a w silly valley byl kryzys branzy dotcomow i dziesiatki tysiecy znacznzie lepiej wykwalifikowanych niz ja znalazlo sie na bruku.
Zajelo mi duzo czasu wygrzebanie sie z tego gowna, znalezienie w miare sensownej pracy (no, sensownie platnej, dokladniej rzecz ujmujac) i na powrot odkrycie urokow zycia....
A i tak czasami mi ciezko na duszy.... dobrze, to nie trwa zbyt dlugo. Jakos sobie radze.
|