11:15 / 21.03.2006 link komentarz (0) | Od dziecka przesladuje mnie gleboka potrzeba zmieniania swiata, poczucie obowiazku uszczesliwiania innych. Nic z tego nie wychodzi, wrecz powstaje groteska, a w rodzinnym bagienku pograzam siebie i pociagam za soba innych. Jedyne co w zyciu robie chyba jakos niezle dla innych to ubogacam ich wiedze (chyba? mam taka nadzieje...) w bardzo waskim zakresie, ktory i tak im sie nie przyda do niczego. Nie beda przez to ani bardziej najedzeni, ani nie beda miec lepszych stopni w szkole, wiecej puinktow na maturze, nie naucza sie dzieki temu jezdzic samochodem i wychowywac dzieci. Wiedza, ktora nie przeklada sie na nic. Beznadzieja. Kazda rzecz za ktora sie lapie nie zostaje spelniona w 100%. Rozbudzam jedna pasje, a potem zycie sprawia, ze nie za bardzo mam co z nia zrobic, i moze znalazloby sie odpowiednio duzo checi, ale pewna hierarchia waznosci zmusza, by zajac sie czyms bardziej prozaicznym...
I konczac swoje studia tez chyba niewiele zrobie.
Pozostaje trzymac kciuki za syna. Wciaz nie chodzi sam. Kombinuje jak moze, zeby tego nie robic o wlasnych silach. Dostal wczoraj od nas auto-chodzik-jezdzik, ale najchetniej chcialby, zeby go popychac, trzymac za raczke, jak pcha auto. Strasznie duzo mowi, mozna go w tym zrozumiec. Za kazdym razem , kiedy ide do szkoly i wracam po kilku godzinach do domu zauwazam, jak bardzo sie zmienil... Taki juz zniego wielki mezczyzna. Ma swoje zdanie. Jest nawet na swoj sposob asertywny. Wie gdzie chce isc, czym sie bawic, kiedy go przytulic, a kiedy nie. I chociaz ma dopiero 14 miesiecy (no za 3 dni 15...) to juz od pewniego czasu calkiem niezle idzie mu dopasowywanie klockow w tak zwanym "sorterze" Nawet takim bardziej skomplikowanym. Jest niezle bystry, az zaskakuje mnie czasami. Na przyklad nigdy nie uczylismy go kolorow tak jak uczylismy go pierwszych slow- ustawicznym powtarzaniem i pokazywaniem, ale sam doskonale umial je wskazac na swojej tęczowej piłeczce. Albo kiedy bierze zabawke a ja mówię "to jest gryzak, doby do gryzienia' to bierze do swojej malutkiej buzi i swoimi ząbkami-szpileczkami kąsa... Albo mówię "a ta zabawka wisi" to podnosi ja do góry. No po prostu mały, niefizyczny intelektualista... |