20:50 / 09.05.2006 link komentarz (6) | Ja chyba ciagle zyje a jakies dziwnej obludzie...
Zawsze myslalam, ze zapomina sie o tych negatywnych odczuciach/wrazniach/wspomnieniach... myslalam, ze czas je lagodzi, zaciera... Rok temu pracowalam w charakterze opiekunki pewnej starszej Niemki... bylam tam ponad dwa miesiace... w sumie to w Niemczech bylam jakies 2,5 miesiaca...
Fizycznie bylam niesamowicie odcieta od swiata, od znajomych, od niego... ale wewnetrznie? wszystko do mnie wracalo... aby to przetrwac w glowie wirowaly mi obrazy, obrazy nas... wspomnienia wspolnych chwil, ktore byly jednak skrzetnie skrywane i nikt by mi w nie nie uwierzyl... Pamietam wszystko. Kazda piosenka w radiu o tonacji nieco bardziej romantycznej sprawiala, ze czulam parazliz... Bylo mi ciezko, a nawet bardzo. Nie mialam wakacji, a potem jak wrocilam to i tak bylo zle. Bynajmniej nie chcialam tego miejsca juz nigdy widziec. Przypominalo mi o zbyt wielu krzywdach. Kiedy wyjezdzalam stamtad bylam szczesliwa.
Na lotnisku czulam jak moj poziom adrenaliny wzrasta. Czulam, ze wracam i to po dlugiej przerwie. Balam sie, ale tez szczescie we mnie bylo. Taka iskierka radosci, ze bedzie dobrze, ze zaczne zyc normalnie. I co? I nic. Wrocilam, okazalo sie, ze nie bedzie dobrze, wiec cala nadzieje pokladalam w Krakowie. Zmienilam miasto, zmienilam otoczenie, zmienilam siebie. Nie chcialam juz nigdy wracac do przeszlosci, nie chcialam nawet myslalmi musiec o tym myslec. Raz potem z Markiem tylko o tym rozmawialismy i nie bylo to dla mnie latwe, nie wiedzialam jak mam dobierac slowa. Ale po tej rozmowie myslalam, ze mam to za soba.
Chcialam wszystko wymazac z pamieci, moje obawy, strach i ten pieprzony zal...
A tu zajebista niespodziewanka z rana... Mama dzwonila do mnie i mowi mi, ze ona nie wie jak ja sie zapatruje na to, ale jesli Anglia mi nie wypali to ja musze juz wiedziec... Bo do tej pracy i tak jest duzo chetnych, wiec trzeba dac odpowiedz... A czas nagli... Niespodziewanka jest jeszcze taka, ze mam jechac w tamto miejsce, tzn trzy domy dalej... Boze ja tak strasznie tego nie chce...
Obawiam sie, ze posypie sie nam z Markiem. Ze w zeszlym roku duzo sie zmienilo miedzy nami przez taki wyjazd i boje sie, ze tym razem tez tak bedzie... A poza tym przypomne sobie wszystko to o czym nie chce juz pamietac...
Co robic mam? A musze sama zaplacic za to czesne, tak jak umawialam sie z rodzicami na samym poczatku... A przeciez nie rzuce studiow... Co robic? Rozbita i zdolowana... Nienawidze tego uczucia... :-(((
|