dodano: 2006.06.05 18:41:43 <<link>> |
wczoraj wspomniana nijakość, której to nigdy jeszcze nie doświadczyłam, okazała się być niczym w porównaniu z dzisiejszym upokorzeniem, z którym nigdy dotąd się nie spotkałam. Budda i ja zostałyśmy niesłusznie podejrzane o KRADZIEŻ pomadki w nowootwartym sklepie ROSSMANN przez ABS'a [ochroniarza]. po prostu szok. w rzeczywistości pomadka ta była pudełeczkiem po pudrze firmy Manhattan [ochroniarz nie odróżnia pomadki od pudru - spoko, w końcu to facet], która została już wycofana ze sprzedaży. przyniesienie jej do sklepu miało tylko pomóc w dobraniu odpowiedniego odcienia pudru innej firmy. no ale nic, po zakupie szanowny pan ochroniarz napadł na nas zaraz przy kasie z oskarżeniem, po czym miałyśmy udać się na zaplecze sklepu w celu wyjaśnienia sprawy. w pełni świadome o braku swojej winy wydałyśmy ochroniarzowi pozwolenie na sprawdzenie zawartości naszych toreb, po czym on odmówił, twierdząc, że nie może tego zrobić. i słusznie, bo jak się okazało, ochroniarze nie mają do tego uprawnień. tak więc w następstwie Budda musiał wyrzucić wszystko z torby. uwagę ochroniarza przykłuło owe pudełko po pudrze. stwierdził, że właśnie o to mu chodziło, a my wtedy z Buddą w śmiech... wyjaśniłyśmy, że należy ono do Buddy. ten jednak pozwolił sobie na bezczelne stwierdzenie, że przecież wygląda jak nowe... ręce opadły. Budda wpadł w szał, pokazał zawartość, ochroniarz się speszył. Budda nalegał jeszcze by kolo kontynuował, ale ten już przekonany o naszej niewinności, przeprosił za "niedogodności". próbował się jeszcze tłumaczyć, że mimo wszystko takie są prawa, takie zasady, co zostało skwitowane: "my rozumiemy, że to pana praca, ale w taki sposób pan tego nie musiał załatwiać.. my też mamy swoje zasady i to, że jesteśmy młode nie oznacza, że je od razu łamiemy". haha! Budda rzucił coś jeszcze na odchodne, sugerując, że więcej jego noga tu nie postanie i opuściłyśmy nerwowo lokal. |
komentarz (12) |