2006.06.23 16:15:16 link komentarz (4) | Bus mijał kolejną gęstwine lasów i pól, a ja ospały, w dość kurczowej pozycji pod nogami miałem magazyn wczorajszej nocy (-”na chuj brałeś te śmieci?”), oraz niewielki bagaż podróżny. Za mną po lewej stronie siedział Nielat z Markiem, obok dwóch nieznajomych studentek, busik pełen był ludzi. Słuch pierwszych głośnych charchów i odgłosów wymiocin, przypomniał mi ubiegłą noc, biedni ludzie, zmuszeni słuchać tych wszystkich odchyleń. Ten odgłosów kaszlu to nikt inny jak Nielat gdzieś koło 23.00 na tarsie puszczony z dyktafonu w Markowym Sony Ericssonie, pamiętam na stole stało ledwo ponad 0,7 z litra białego Absolwenta, a nasza trzy-osobowa paczka, właśnie szykowała się w centrum. Nasz autokat właśnie zjechał na przystanek, kiedy to usłyszałem znajomy głos (-”kupiłem se Łade...”), to już byłem ja (w co ciężko mi uwierzyć), gdzieś koło trzeciej, z joystickiem w ręku pocinający w Pegazusa, na mniejszym stoliku stało nieco ponad 0,5 z litra białego Absolwenta i zielony Lech. Sony Ericsson, wydukał hasło wieczoru (-”uśmiechnij się, jesteś w ukrytym bananie”), to już sam Nielat o 4.00, kiedy to robił sobie pisuar z jednego z krzaczków, do dziś zastanawiamy się co Nielat chciał przez to powiedzieć...? W zielonawym foliowym worku, zalegało pięć szklanych butelek, kieliszek, pare papierków, całość zaraz po wysiadce przekazałem Nielatowi. A po wejściu do domu, za chwilę poszedłem spać. Do przeczytania na początku września! Still on tour, a.r.t.d. |