Pojebalek czyli tygodnia poczatek. Oczywiscie w pracy no bo jakze inaczej. W pracy jakos szybko minelo, troche maili, pare telefonow, wypita kawa, lekko niesmaczny na wpol zimny obiad w Eurescie tudziez zwanym restauracja, pare usmiechow, pare wydrukow, troche konwersacji, wypleniony wniosek na Integracje Grupowa, odebrana kasa z banku, spacer moja ulubiona trasa G5>Lab, Lab>G5, potem Alt+F4 - Shut Down kompa zasuniecie krzesla i do domu. Jak bedzie wygladal moj jutrzejszy dzien? Pewnie niemal w 80% bedzie wygladal podobnie ale co zrobic takie zycie...
Ogolnie to od wczoraj jakos w glowie mi sie przelewa od tego co bylo, tego co jest teraz, tego co nie ma teraz, tego co bedzie i od tego czego nigdy nie bedzie. Efekt taki, ze chyba jakas burza trwa w mojej glowie bo jakos popadam chyba myslowo ze skrajonosci w skrajnosc.
Na gg znowu jakies dupeczki (Magda niecierpi tego okreslenia) zagadywaly, nie wiadomo po co, dlaczego i w jakim celu, wiec po kilku minutach dziwnej konwersacji puscilem ulubione haslo, ze zone musze puscic do kompa, co oczywiscie w wiekszosci wypadkow wywoluje pojawienie sie na monitorze wiadomosci sponsorowanych przez literki Pe oraz A.
Z kazdym kolejnym tygodniem dochodze do wniosku, ze zycie w tym kraju to to jest jakas straszna kicha. W zeszlym tygodniu z racji sledzenia newsow z branzy automotive czytalem raport, z ktorego wynika, ze wsrod krajow UE ceny aut u nas sa dosc wysoki. Przykladowo u przyjaciol z poludnia auta sa tansze o 5%, a w stosunku do kolegow zza Odry mamy auta tansze jedynie o 2%. Ale i tak do dupy, bo 2% od kwoty 75000 zl za sredniej klasy auto to 1500 zl wiec taki majatek, ze hoho. Oczywiscie jesli moj kolega z Niemiec zarabia sredni miesniecznie z 2500 ojro to liczac prostym rachunkiem 30000 Euro bedzie mial na miesiac nie liczac premii, czyli przy kursie 3,91 / 1 Euro da to okolo 117000 zl rocznie. Wiec jeden rok i jest auto, oczywiscie pracujac w naszym kochanym kraju rzadzonym przez Endriu, skserowanych braci i czlowieka z glowa konia aby zapracowac na samochod warty 75000 przy dobrych wiatrach nic nie wydajac musialbym pewnie pracowac okolo dwukrotnie tyle co moj kolega z DE. Nasuwa mi sie teraz pytanie dlaczego tak jest, w czym ja jestem gorszy niz moj fumfel z DE, albo w czym on jest ode mnie lepszy? To jakas totalna paranoja.
Jakis czas temu dowiedzialem sie, ze idac w Krakowie do budynku przy ul. Stolarskiej 9 przed ktorym lopocze niebiesko bialo czerwona flaga z 50 gwiazdami, na haslo "I'm working for GM" w paszporcie pojawia sie wiza nieimigracjyjna wydwana na 10 lat uprawnianiajaca do wielokrotnego przekreaczania granicy USA. Wszystko pieknie ale jakos USA nigdy nie bylo i chyba nie bedzie moim targetem wycieczkowym...
Chyba koniec na dzis rozwazan, a na koniec wpisu podziele sie z Wami mysla, ze czarna bielizna pod jasnymi spodniami wyglada idiotycznie ;)
|