2006.08.22 00:13:31 |
link | komentarz (3) |
Zasznurowane okno wstretem do swiatla, puchnnie na sama wiesc o swicie, tak dawno wygnanym z baterii teczowek. Zaburzenia jak pasaty wiruja tuz pod sklepieniem glowy, bezglosnie i stale. Skupiaja uwage na sobie, gdy swiatlo zakrzeple i widmo mysli zgasle. Codzienny spacer po garbie czasu jest mimowolna ucieczka od status quo, wypatrywaniem nowego nie wiem czego. Wdziecznosc jak tlaca sie sciezka suchych lisci, ktore byly podarunkami kwitnienia. W istocie niezamierzona niewdziecznosc. Potrzeba tylu sekund, ilu jest nas. Conajmniej dwoch. Niejeden. Ciagla zmiana, odradzanie sie w pospiechu, bez szczegolow, pamietajac tylko wrazenia. Nieistotne czy to deja vu. Jak haiku czytane pojutrze. Z usmiechem chimery i domem, o krok przed. |