02:10 / 21.09.2006 link komentarz (2) | Ze wspominkowego cyklu...
U Księcia Pana było wyjątkowo. Pachniało wiedzą i niesamowitością miejsca. Każdy wiedział, że nie może być homo ludens. Fryderyczek czuł się momentami samotny i zagubiony, uciekał w świat wirtualny szukając tożsamości... jakiejkolwiek. Wtedy pojawili się oni. On - jeszcze grzecznie uczesany i nie przekuty. Ona - zawsze uśmiechnięta i z lekka onieśmielająca.
- Cześć! - rezolutnie zaczepiła na korytarzu.
- Yyy... cześć.
A potem to już wszystko samo się ułożyło. Nie minął miesiąc, a w zwyczaju naszym budziliśmy co noc miasto. Na swój sposób, jakoś tak. Spazierengangen - tak sądzę, choć nie mam bladego pojęcia o języku niemieckim. Byłem o nich zazdrosny, choć nie wiem o kogo bardziej. Bałem się, że jeszcze będą chcieli być ze sobą. Ufff... dobrze się stało. Wszystko. Teraz mam ich oboje, mimo upływających lat, innego miejsca, innego życia. Byli u mnie, nic się nie zmieniło. Nie mogłem trafić lepiej, sekciarsko to zabrzmi - siostro Patrycjo, bracie Anatolu. Dziękuję za opiekę. |