Ale dzis byl trening. Uffff wypompowalo mnie totanie, to jeden z tych treningow po ktorych wychodze ledwo zywy do szatni, ale i tak sie ciesze bo lubie taki wycisk. No i znowu wygralem z wlasna slaboscia super. Na koniec jest takie cwiczenie. Na parkiecie siada sie na wlasnych stopach w takiej pozycji, ktora nazywa sie zazen ( odpowiednio sie to wykonuje, siedzi sie na wlasnych pietach, tak jak kleczymy i siadamy potem na pietach, nogi sa bose i stopy wbijaja sie niejako w parkiet ,0). Tulow trzymamy prosto, wcyiagamy przed siebie rece, musza byc wyprostowane i na wysokosci oczu zlaczamy rece w taki sposob bt kciuk lewej reki stykal sie z kciukiem prawej reki, tak samo musza sie stykac palce wskazujace. Tworzy sie taki trojkacik, w ten trojkat patrzymy i medytujemy przez 5 minut, jak ktos ciekawy to moze sobie sprobowac, rak NIE WOLNO OPUSCIC, po 1 minucie zacznie juz bolec, ale nie wolno opuscic, jak raz sie opusci to cwiczenie jest juz do kitu. Nalezy sie patrzec w ten trojkacik i medytowac mysec o wszystkim byle nie o bolu, glownie powinnismy sie wyciszyc, ale ja zawsze mysle o kims bliskim i walcze z wlasna slaboscia, bo rece bola, ae mowie nie trzymam dalej, zaciskam zeby, rece misie trzesa ale trzymam dalej. Super poprostu super, sie czuje czowiek po czyms takim. A o kim myslalem ? Jesli to czytasz to juz wiesz, ze o Tobie myslalem.
Po treningu wypiem odzywke, bosze ale mnie zcieo, czulem sie jakby ktos we mnie wepchnal tone jedzenia, brzuch wydety, wszystkow gardle, musialem sie polozyc i mi sie zasnelo, budze sie pare minut po 22.20 i szybko do komputera bo mialem nadzieje, ze bedzie pewna osoba z ktora mi sie ostatnio bardzo fajnie gada.
|