19:01 / 14.11.2006 link komentarz (4) |
Zaczal sie chyba taki nie za fajny tydzien. Codzienie zapieprz w pracy, ze umieram. Nie spie znowu, bo stres nie wiadomo skad. Znowu nawalaja mi stawy i nie moge siedziec. Lece na ketonalu, dicluo duo i ogolnie nadal mnie boli. Jakis sredniofajny stan psychofizyczny. Bo nie chce mi sie jesc i tylko pic. Wiec nie jem, tylko pije. Nie chce mi sie chodzic do pracy, ale chodze bo musze. I tylko czekam do weekendu bo moze ON chociaz poprawi mi humor, chociaz nigdy nic nie wiadomo. A moze zakocham sie po drodze. Bo sie zakochiwac jeszcze chce. Ale zaczyna mnie meczyc zakochiwanie sie ciagle i zakochalabym sie tak na dluzej. Chociaz na tydzien. A tak powaznie to przytulilabym sie do kogos do kogo chce sie przytulic i do kogos kto chce sie do mnie przytulic i widywac ze mna tak przynajmniej przez tydzien i zakochac sie przynajmniej na tydzien. Bo mam juz dosyc jakis pseudofajnych chlopcow, ktorzy sa fajni przez jeden wieczor, a pozniej nie sa albo okazuja sie nieskonczonymi chujami. I ogolnie wkurza mnie to, ze czuje sie jak staruszka i ledwo chodze. I, ze musze zapierdalac jak glupia. I tez, ze jecze dzisiaj tak, ze az sama siebie denerwuje.
Poszlabym na kawe lub wino.
I musze napisac komentarz na propedeutyke dziennikarstwa prasowego, i na radiowe tez cos musze i ogolnie jutro niby wolne, ale jak zawsze tysiace rzeczy do zalatwienia.
Nie ogarniam ostatnio.
|