22:53 / 21.11.2006 link komentarz (4) | Ostatnio jestem wyjątkowo pro-społeczna, o czym może chocby swiadczyc ponowna chec pojawienia sie na nlogu. Tygodnie przed ślubem, tygodnie po slubie, miesiac w Maroku i drugi miesiac mozolnej aklimatyzacji w Polsce zrobily swoje. Totalna separacja i formalizacja kontaktow na zasadzie"donies jeszcze ten papierek na parafie" "przywieź zaświadczenie z urzedu" "tak" "tak" "przysięgam" "Amen" "jak wyglada niby ta polisa ubezpieczeniowa 'globtrotter'?" "marhaba l uahed hubz" "marhaba passport żurnalist muzik ślizg hotel unknown" "kes kese wjąd?" "nic do oclenia" "gdzie jest nasz bagaż?" i tak dalej i tak dalej...
Aż wreszcie coś pękło. Tuż przed pojawieniem się na studiach. Najpierw odżyła chęć poesemesowania do niewidzianych od 5 lat znajomych. Potem wciągnął mnie na dobre MySpace, co jest tym dziwniejsze, że od niemal roku mam już tam swój kąt. No więc wszystkie duperele, slideshowy, poszerzanie grona przyjaciół o ludzi spoza muzyki.Ba... wyszukiwanie ludzi z Polski. Potem na studiach wyjątkowo wzrosła chęć na bratanie się z młodszymi rocznikami (znaczy 4 rokiem, który dzieli z nami monografy). No wszystko super. Nawet dziś w sklepie jakaś pani, która czekała za mną w kolejce po konfidencku zagadnęła "psst... zbiera pani punkty?" "ni" "a może mi pani nabić swoje zakupy na kartę?" "czemu nie". Przecież 3 miesiące temu powiedziałabym coś w stylu "hemhym mnem blem mem" i udała, ze więcej nie słyszę...
Dziś w ogóle pękły wszystkie bariery, przestały istnieć dla nas świętości i poszliśmy wybrać sobie ciuchów za 1200 złotych w pewnym popularnym młodzieżowym sklepie skejtowym. Nie polega to na tym, że nie mamy co robić z hajsem i dlatego kupujemy sobie przyciasne ubranka z wieśniackimi logówkami wyszywanymi złotą nitką. Raczej kwestia "bonu z pracy" na jeden konkretny sklep i określony asortyment w ramach tegoż miejsca. Dziarsko rzuciliśmy się na wieszaki, ale nasz entuzjazm opadł w chwili, gdy zdaliśmy sobie sprawę, że nie przesadzałam mówiąc, iż sprzedają tam ciuchy dla trzynastoletnich dziewczynek bez piersi i anorektycznych chłopców co nie jadają w domu obiadów, bo mama z tatusiem zamiast dbać o pociechę gonią za hajsem. Oczywiście, że to z zawiści tak mówię, bo strasznie kombinowałam jak tu wybrać sobie tyle odpowiednio mało ciasnych sweterków i kurteczek, żeby wydać tam wirtualne 600 złotych, ale fakt jest faktem, że jakś durna męska kurtka przeciwdeszczowa kosztuje ponad 200 złotych. Ludzie. Natomiast widok piszczących 14-stek wymachujących różowymi polarkami biegających od przymierzalni do stojaków jest bezcenny. Siła reklamy. Siła Kena. A może siła Jet Set. Mój syn rzucił się oczywiście na plakat tego przemiłego rapera z Chicago czy z innego srago po czym zrzucił go i czmychnął w jigga-weary.
Żebyście wiedzieli jaką satysfakcję sprawia mu zrzucanie płyt z szafki pod radiem. Albo uderzanie rączkami w klawiaturę. Wtedy mówi "Eeeemylek cięśszko pyjacuje". No i powiedzcie, że nie.
A Maroko jest jak bratni kraj dla Polski, tylko w polityce spokojniej i mieszkania tańsze- z tym, że poza mediną. No i zawsze znajdzie się jakiś osioł, który podwiezie Twoje zakupy z sąsiedniej wsi.
A najważniejsze- król jest przystojniejszy od byle prezydenta. Nie chcę tu wyjśc na wywrotowca i trafić do więzienia, by podledz politycznym represjom, co pozwoli mi wieźć w przyszłości cudowne życie ofiary systemu, ale mój własny syn w okolicach święta niepodległości biegał po placu Teatralnym krzycząc "Kaczki, kaczki do domu!!!!". A starsi panowie tylko odwracali głowy z pełnym dezabropaty dla liberalnego wychowania Emila spojrzeniem. Jedno jest pewne, jeśli wprowadzą przedszkola poprawcze do 2008 roku, to jednak chyba wyjedziemy do Anglii, gdzie niby młodzież ta sama, nawet język podobny na ulicy słychać, ale przynajmniej seriale lepsze i z premiera wolno się śmiać otwarcie.
buziaki przesyła Cropp cheek- tak mam napisane różowym pluszem na mojej nowej obcisłej bluzie.
następnym razem kupimy sobie buto-rolki.
|