12:01 / 24.01.2007 link komentarz (4) | Śnieg, jakżeby inaczej, spadł akurat jak muszę się przedzierać przez las Bielański. Ten długo wyczekiwany mini survival urządzam sobie po to, żeby pokazać paniom z dziekanatu, że jeszcze nie umarłem i, zapewne wbrew ich przypuszczeniom, dalej czekam na mój indeks. Nie powiem ile i nie powiem po co i nie powiem dlaczego - powiem tylko, że być "panią z dziekanatu" to musi być zajebiście ciężka praca. Wymagająca, pełna wyrzeczeń, nieludzkich wyzwań i w ogóle balansująca na granicy prawa a nierzadko pewnie życia i śmierci. No bo jeśli skreślenie cyfry "3" i wpisanie cyfry "4" (w odpowiednim roku studiów) zajmuje ponad miesiąc, to strach pomyśleć czym grozi włączenie ekspresu do kawy albo ksero? Brzmi jak praca nie dla delikatnych i subtelnych kobiecin, ale dla prawdziwych, 250% mężczyzn (dobrych chłopaczyn co się znają i umią). Ale czy mężczyzna może zostać panią z dziekanatu (a.k.a. panem z dziekanatu)? Wydaje mi się jednak, że nie bo określenie "te kurwy z dziekanatu" zdaje się funkcjonować tylko w rodzaju żeńskim. |