cess // odwiedzony 86304 razy // [trez|by|vain nlog7 v01f beta] // n-log home
pokaż: ostatnie 20 | wszystkie z tego miesiąca! (0 sztuk) | wszystkie (140 sztuk)
15:10 / 09.02.2007
link
komentarz (2)
Koniec świata w Warshau.
Najpierw umarł Kapuściński. Znam doskonale mechanizm medialny, bo piszę już drugi rok tę swoją wspaniałą pracę magisterską i o tym też tam jest, i o Tobie, co czytasz też jest, i o Twojej matce- bójcie się! Zatem wiem, że ta informacja jest już niegorąca i nawet mikrofala nie pomoże, bo wystygło i koniec, nie ma pokolenia RK, nie ma defilad. A mnie zajęło tydzień, żeby móc sięgnąć po wszystkie dzienniki, które musiałam sobie na bierząco kupować po odejściu Pana Ryszarda. Tydzień klasycznych objawów po śmierci przyjaciela... Przyjaciela, którego nigdy nie spotkałam osobiście, ale towarzyszył mi w podróżach małych i dużych. W Turcji, w Hiszpanii, w Maroku. W klimatyzowanych pociągach, zakurznych autobusach, w niewentylowanych pokojach z oknem na korytarz.
Smutek, złość, niemoc. Niewiara w ostateczność. Obalona dopiero argumentem kluczowym , jakim jest obecność przy grobie. I znów smutek, że to nazwisko już się więcej nie pojawi na nowej książce, tylko tu będzie tkwiło. Zrzucona z chmur kotwica. Jasne, że jeszcze kilka książek się ukaże. Tylko śmierć nakręca dziś taką koniunkturę. Inaczej przecież wszystko działoby się swoim tempem.No nic.
Inny koniec, to koniec "Ślizgu". Oczywiste jest to, że było źle. Ja nawet jak tam pracowałam na miejscu i pensja moja oscylowała radośnie wokół 2.000 złotych na rękę, to słyszałam od księgowej, że 'jestźle' i 'ojezu'. To co dopiero teraz, jak nawet pół średniej krajowej nie wyrabiałam, a i tak nie było regularnych wypłat. Spodziewać się też można było, że koniec nastąpi w sposób mało spektakularny i daleki od norm etycznych i innych. Nie wiem co wolno mówić, czego nie na te tematy, więc nic nie powiem. Ciekawe ile osób zorientuje się, że Ślizgu już nie ma.
Liczę po cichu, że wyjdzie na lepsze, zmotywuje mnie do znalezienia bardziej rozwojowej redakcji ,a tam powitają mnie czerwonym dywanem, szampanem, kawiorem, i powiedzą "prowadź bogini najmądrzejsza" bo przecież tak mało dziś mamy dziennikarzy, zwłaszcza kulturalnych, znaczy nie kulturalnych- "dzieńdobry, proszę, dziękuję" , tylko tak po empikowsku kulturalnych, czyli "prasa-film-książka-muzyka-teatr". No po prostu już się o mnie zabijają headhunterzy. Czujecie to?