23:06 / 04.05.2007 link komentarz (5) |
Wyciągnęłam tatę do puławskiego kina. Jak dawniej. Tylko, że kiedyś chodziliśmy w niedzielę na 12 (niedzielne teleporanki, jak jeszcze prawie nic w tv nie leciało, a tv odbierała tylko w określonych porach). No i oczywiście powtórka z rozrywki. Tata chrapiący i przysypiający (jak byłam mała to chyba mi było bardziej wstyd, teraz się śmiałam i tylko go szturchałam jak przeginał z częstotliwością i natężeniem dźwięku). W sumie się nie dziwię, że przysypiał, bo prawie sama tego nie zrobiłam ('Labirynt fauna'- wszyscy co mi mówili, że to filmowe cacko mają wpierdol). No. Fajnie było.
Dzisiaj również spacer po Puławach z kolegą i zdjęcia zdjęcia zdjęcia, bo strasznie prześlicznie tutaj i zielono i och ach ech. Po prostu cudo. Więc żółte balony, zielona trawa, kwitnące drzewa i jesteśmy w domu.
Co więcej? I. cały czas pisze. Dużo pisze. Po x smsów dziennie, które pewnie i tak do niczego go nie zaprowadzą, ale zobaczymy jak się chłopak postara. Żeby nie ta bariera językowa to by było inaczej. Dogadywanie się po polsko-angielsko- francusku (z czego ja preferuję te dwa pierwsze, a I. zdecydowanie trzeci) ma swoje wady, ale i zalety. Wiesz. Uwielbiam niedopowiedzenia. No, może nie do końca.... =)
|