2lazy2die // odwiedzony 573479 razy // [xtc_warp szablon nlog7 v01f beta] // n-log home
pokaż: ostatnie 20 | wszystkie z tego miesiąca! (0 sztuk) | wszystkie (1313 sztuk)
02:50 / 01.12.2001
link
komentarz (0)
Kilka lat temu, wcale nie tak dawno, Jose Rodriguez Montoya dostał większą gotówkę. Dostał to nie jest zupełna prawda. Prawda jest taka, że Jose pracował i uczciwie zarobił, zarobił tak uczciwie, że bardziej nie mogło to być prawdą. Jose zarobił na tyle dużo, że w okolicy swojego domu kupił metr kwadratowy ziemi, notarialnie kupił, za całą gotówkę kupił, bo przecież wiadomo, że w Kadyksie ziemia jest droga. Kupił metr na metr ziemi gliniastej, ale z kępka trawy i kilkoma dżdżownicami, które jednak były majatkiem tej ziemi ruchomym i były raczej gratis. Jose Rodriguez Montoya dbał o swój kawałek ziemi, jak można dbać tylko o rzecz, na którą wydało się cały zarobiony majatek. Dbał jak mógł, a po wydarzeniach wczorajszej nocy w Kadyksie zaczął dbać jeszcze bardziej. Otulił swój metr kwadratowy najpierw watą, potem położył na to gazę, przyklepał, obłożył kamieniami. To wszystko nakrył mikroporową folia, taką, o której mówi się, że oddycha. Gładził, delikatnie dotykał. Stara Maria, sąsiadka, pytała: - Jose, co robisz, Jose? Dlaczego?
Jose odpowiedział cicho, ale z przekonaniem: - To chora ziemia, Mario, chora ziemia. Żyjemy na chorej ziemi. Więc, Mario, mówię ci Mario! Chcę uratować jedyny metr, który mam. Nie dam zarazić mojej ziemi.


.